Serce wymaga odwagi – rozmowa z prof. Jerzym Sadowskim

Są sytuacje, w których trzeba się uciec do nieistniejących wcześniej rozwiązań Z prof. Jerzym Sadowskim rozmawia Krystyna Rożnowska 2540 operacji serca wykonano w zeszłym roku w Klinice Chirurgii Serca, Naczyń i Transplantologii Collegium Medicum UJ – najwięcej, spośród wszystkich ośrodków kardiochirurgicznych w kraju. W jakiego typu operacjach kierowana przez pana klinika się specjalizuje? – Przeprowadzamy wszystkie operacje serca, jakie się wykonuje w ośrodkach kardiologicznych i kardiochirurgicznych w świecie, rozwijamy też chirurgię naczyń, radiologię i kardiologię inwazyjną. Mamy centrum diagnostyczne z pełnym zapleczem – wykonujemy tomografię komputerową, rezonans magnetyczny i scyntygrafię. Możemy więc leczyć różne przypadki chorób serca i naczyń, także te najbardziej skomplikowane. To wymaga współpracy wielu zespołów, które tworzyły się u nas i rozwijały przez lata, osiągając wysoki poziom. Najwięcej, bo aż 1,3 tys. przeprowadzonych w minionym roku operacji to by-passy polegające na wytworzeniu sztucznych połączeń, czyli pomostów aortalno-wieńcowych między aortą a tętnicą wieńcową, poprawiających ukrwienie mięśnia sercowego. Niedawno za wprowadzanie nowoczesnych metod chirurgicznego leczenia wady zastawki aortalnej otrzymaliście Złoty Skalpel, przyznawany przez redakcję „Pulsu Medycyny”. – W sercu są cztery zastawki: aortalna, mitralna, trójdzielna i płucna. Odgrywają one rolę zaworów ukierunkowujących krew i zapobiegających jej cofaniu. Zwężenie czy zniszczenie zastawki jest najczęstszą wadą serca. Naprawy lub wymiany wymaga najczęściej właśnie zastawka aortalna, w ubiegłym roku przeprowadziliśmy 350 takich zabiegów, a zastawkę mitralną, która również dość często ulega zniszczeniu czy zwężeniu, operowaliśmy 250 razy. Operacja wszczepienia zastawki polega na jej wycięciu i wprowadzeniu w jej miejsce nowej. Mamy zastawki biologiczne – ludzkie oraz zwierzęce – świńskie, końskie albo bydlęce. Są też zastawki sztuczne, mechaniczne, o różnej konstrukcji, wykonane z tworzywa trwałością zbliżonego do diamentu. Co prawda są one trwalsze niż biologiczne, ale pacjent, któremu zostanie wszczepiona sztuczna zastawka, musi brać do końca życia leki zmniejszające krzepliwość krwi. Zastawkę aortalną wymieniał już mój poprzednik, prof. Antoni Dziatkowiak, wprowadzając w jej miejsce tzw. homografty, czyli zastawki ludzkie pobrane ze zwłok. To był wtedy duży postęp. Dzisiaj mamy do dyspozycji wiele różnych zastawek i ciągle wprowadzane są nowe, o innej konstrukcji, a ich wszczepienie wymaga zmiany techniki operacyjnej. Od dziesięciu lat w zespole, w którym są też dr Bogusław Kapelak, dr Rafał Drwiła i dr Krzysztof Bartuś, we współpracy z zagranicznymi grupami badawczymi, głównie ze Stanów Zjednoczonych, zajmujemy się opracowywaniem i wdrażaniem nowych metod operacyjnych coraz to bardziej udoskonalonych zastawek serca, pionierskich w skali światowej. Zastawka bez szycia Na czym polega postęp w leczeniu operacyjnym zastawek? – Głównie na skróceniu czasu operacji i zmniejszeniu jej inwazyjności. W czasie klasycznej operacji wszczepienie trwa zwykle 45-60 minut, pacjent jest podłączony do krążenia pozaustrojowego, czyli sztucznego płuco-serca, ale jego operowane serce zostaje zatrzymane i pozbawione dopływu tlenu, co powoduje większe czy mniejsze niedotlenienie tego narządu, czyli jego uszkodzenie. By pohamować ten proces, schładzamy mięsień sercowy do + 15 stopni C, ale mimo wszystko dochodzi do pewnego jego niedokrwienia. A dla osób z ciężką chorobą serca i układu krążenia może to być śmiertelne zagrożenie. Toteż powstał pomysł wykonania zastawki bezszwowej, którą można umocować w znacznie krótszym czasie. Pan profesor jako pierwszy w świecie ze swoim zespołem przeprowadził w styczniu 2005 r. operację wszczepienia takiej zastawki. Jej implantowanie trwało tylko ok. 1 minuty. Jak pan ją umocował? – Było to możliwe dzięki nowym technologiom przeniesionym do medycyny z techniki militarnej. Zastawka ta ma specyficzną konstrukcję, jest to zastawka biologiczna końska, umieszczona w specjalnym stencie ze stopu niklu i tytanu. Wszczepiając ją, udowodniliśmy, że zastawka nie musi być przyszyta – wprowadzona w ujście aortalne rozpiera się i utrzymuje. To był przełom, bezszwowe wszczepienie zastawki zapoczątkowało rozwój małoinwazyjnych metod jej wymiany. Dzisiaj bezszwowo wszczepia się zastawki serca tylko w Bernie, Frankfurcie i u nas, w Krakowie, ale bardzo interesują się tą techniką także kardiochirurdzy w innych światowych ośrodkach. Podobno wprowadzacie też zastawki do serca przez tętnicę udową. Trudno sobie wyobrazić, jak przesunąć zastawkę, mającą przecież swoje rozmiary, przez tętnicę udową, aortę, aż do serca.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2011, 33/2011

Kategorie: Zdrowie