Sezon rokitowy

Z gadziej perspektywy Opozycja już nie topi premiera Millera. Oczywiście, jej liderzy pytani o premiera powtarzają mantrę „Miller musi odejść”. Ale już tak beznamiętnie, że pewnie sami w jego rychłe odejście nie wierzą. Marzy im się powrót Buzka. Niech już SLD mniejszościowo rządzi, niech popularności traci, niech tłumaczy się z każdej aferki. Niech koroduje, gnije. Aż przegniły sam z drzewa spadnie. Opozycja już nie tropi premiera Millera. Co ma wisieć, niech dynda sobie. Czas na wakacje polityczne. Po ciężkiej pracy należy się odpoczynek. Jeszcze dwa sejmowe posiedzenia i do września. Na jesieni zamiast liści będą spadać notowania. Opozycja już nie topi premiera. Ale nie tylko marzy o wakacjach. W przyszłym roku o tej porze będą już znane wyniki wyborów do Parlamentu Europejskiego, czyli prawybory do parlamentu krajowego w 2005 r. Wtedy naprawdę okaże się, która partia jakim wzięciem społeczeństwa się cieszy. Co należy w przyszłej krajowej kampanii wyborczej zmienić. Opozycja już nie topi premiera. Przygotowuje swoich kandydatów. PSL na razie, głosem jednej ze swych struktur wojewódzkich, wezwał władze krajowe do niezawierania koalicji z SLD w tej kadencji. Apel niezwykły, bo nie było słychać większych zachęt z SLD-owskiej strony do ponownego mariażu z ludowcami. Problemu z premierem, przyszłym rzecz jasna, nie ma „Samoobrona”. Jest przecież Andrzej Lepper. Co prawda, ten kandydat mógłby startować też w wyborach prezydenckich, ale kto wie, kto wie? Przy wiosennych wykopkach do parlamentu i późniejszych prezydenckich obrotny lider „Samoobrony” mógłby obskoczyć te i te. Gdyby samoobronowi współkoalicjanci nie dogadali się w sprawie wspólnego premiera Leppera, to czemu nie „duży pałac” dla niego? Wreszcie sprawiedliwość dziejowa. Lud wkroczył do pałacu. „Wasz prezydent, nasz premier”. Znacie? Powtórką nośnego grepsu politycznego kusi Donald Tusk państwa Kaczyńskich. Prezydentem miałby być któryś z braci, premierem Jan Maria Władysław Rokita. Bo „jego ambicje”, jak stwierdza lider Platformy Obywatelskiej, „są uzasadnione i warte wsparcia”. Co prawda, Tusk przyznaje, że „Wspólna lista PO-PiS do sejmików zdobyła w skali kraju zaledwie 19%. To oznacza, że musimy popracować nad przekonaniem do naszego układu tych wyborców Platformy, którzy nie lubią PiS, i tych wyborców PiS, którzy nie lubią Platformy”. To będzie trudne. Bo na przykład do podatku liniowego, sztandarowego hasła programowego Platformy, jak zauważa w wywiadzie dla „Gazety Polskiej” Donald Tusk, „PiS ma bardzo niechętny stosunek”. W ogóle to „Bracia Kaczyńscy nie są łatwymi partnerami w rozmowach, ale nie narzekam – zdaję sobie sprawę, że czasy łatwizny w polityce bezpowrotnie minęły”. Rzeczywiście łatwo już nie będzie. Premier Rokita, który zapewne zechce łączyć posadę z funkcją prokuratora generalnego, i współpracujący z nim prezydent „Bracia Kaczyńscy”. Też z prokuratorskim temperamentem. Albo Lepper i współpracujący z nim prezydent Miller. Żarty? Rozważania warte wakacyjnego, politycznego sezonu rokitowego? Polska jest krajem, gdzie najbardziej wyrafinowane żarty obracają się w zwykłą, choć barwną rzeczywistość.   Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2003, 30/2003

Kategorie: Blog