Jak wójt gminy Raszyn skutecznie zablokował budowę osiedla, a gmina nic na tym nie zyskała Spółka Dom i Ogród 2000 należąca do amerykańskiego koncernu AIG Lincoln kilka lat temu kupiła od rolników w Słominie, niedaleko Magdalenki, 67 ha gruntów. Chciała wybudować osiedle 450 domków jednorodzinnych. Wartość inwestycji szacowano na 100 mln dol. Skończyło się na planach i sporach z lokalnymi władzami samorządowymi i wójtem gminy Raszyn, Piotrem Iwickim, który – jak dowodzi inwestor – skutecznie zablokował projekt. Dla spółki Dom i Ogród 2000 nowe osiedle w okolicach Magdalenki byłoby perłą w koronie. Atrakcyjna, zalesiona okolica, bliskość centrum handlowego w Jankach i w przyszłości względnie łatwy dojazd do Warszawy sprawiały, że przy obecnym bumie na rynku nieruchomości ze sprzedażą domów nie byłoby problemów. W 2001 r. ówczesna rada gminy uchwaliła miejscowy plan zagospodarowania, który przewidywał budowę osiedla willowego w Słominie. Znalazł się w nim zapis, że w zamian za wybudowanie przez inwestora kanalizacji i wodociągu gmina rezygnuje z tzw. renty planistycznej. Renta planistyczna to specjalna opłata, którą samorząd nakłada, gdy po uchwaleniu planu dla jakiegoś terenu jego wartość rośnie. Właściciel ziemi uiszcza ją po sprzedaży gruntu. Zdarza się, że władze lokalne rezygnują z niej, by przyciągnąć inwestorów. Pięć lat temu raszyńskim samorządowcom wydawało się, że taka decyzja jest słuszna. Wszystko zmieniło się po wyborach samorządowych w 2002 r. Dotychczasowy wójt Janusz Rajkowski (kojarzony z Platformą Obywatelską) przegrał rywalizację ze znanym muzykiem jazzowym i dziennikarzem „Gazety Wyborczej”, Piotrem Iwickim (kojarzonym z Prawem i Sprawiedliwością). Nowy wójt wzywa prokuraturę Nowy wójt szedł po zwycięstwo pod hasłami zmian, walki z układami i oczyszczenia gminy z patologii. Siłą rzeczy jego wzrok padł na plany dotyczące budowy osiedla w Słominie. Duży inwestor, jeszcze większe pieniądze i – jak można się było spodziewać – kilkunastokrotny wzrost wartości gruntów odrolnionych przez poprzednią ekipę. Wójt Iwicki podejrzewał, że w tej sprawie nie wszystko było przejrzyste. Szukaniem odpowiedzi na pytanie, dlaczego jego poprzednicy podjęli taką decyzję, miały się zająć prokuratura i Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. W grę miały wchodzić miliony złotych strat, powstałych w wyniku rezygnacji ze wspomnianej renty planistycznej. Prawo stanowi przecież, że za tzw. odrolnienie terenu właściciel musi wnieść stosowną opłatę w wysokości od 0 do 30% wzrostu wartości gruntu. Jeśli więc teoretycznie spółka Dom i Ogród 2000 nabyła ziemię średnio po 7 dol. za m kw., a teraz jej wartość wzrosła do 35 dol., to po sprzedaży winna uiścić nawet do 30% od wzrostu wartości, który wyniósł 27-28 dol. za m kw. Czyli ok. 6 mln dol. Jeśli samorządowcy decydują się na rezygnację z tych pieniędzy, to w zamian liczą na korzyści wynikające z dodatkowych zobowiązań inwestora np. do wybudowania dróg, kanalizacji czy oczyszczalni ścieków. Inwestycje w gminną infrastrukturę mogą przewyższyć wartość owej renty planistycznej. Teoretycznie wystarczyło dogadać się z inwestorem. Rzecz w tym, że się nie dogadano. Ba! Sprawę tę wzięła pod lupę prokuratura rejonowa w Pruszkowie, która decyzją z 17 listopada 2004 r. postanowiła ją umorzyć. Myliłby się jednak ten, kto sądzi, że położyło to kres kłopotom spółki Dom i Ogród 2000. Kto podrzucił „Tombak” Władze gminy i część radnych Raszyna nadal dowodzili, że decyzje w sprawie osiedla w Słominie mogą narazić gminę na ogromne wydatki. Publicznie wygłaszano opinie, że spółka Dom i Ogród „próbuje zawładnąć majątkiem rady, majątkiem gminy, majątkiem mieszkańców”. I nie ma co ukrywać – znalazły one oddźwięk wśród mieszkańców i części samorządowców. Jak wynika z dokumentacji sprawy, inwestor wielokrotnie deklarował dobrą wolę i chęć znalezienia kompromisu, ale wójt Iwicki wspierany przez swego zastępcę Ireneusza Kwiecińskiego oraz część radnych – rzecz jasna, zgodnie z obowiązującym prawem – prosił o wyjaśnienia, dodatkowe dokumenty itp. W praktyce oznaczało to, że rozpoczęcie budowy osiedla w Słominie odwlekało się w bliżej nieokreśloną przyszłość. Spółka słała kolejne pisma i otrzymywała negatywne decyzje. Odwoływała się od nich, po czym następowała kolejna runda urzędniczej mitręgi – i kolejna odmowa. W końcu jej prawnicy skierowali kroki do Regionalnej Izby Obrachunkowej.
Tagi:
Marek Czarkowski