Siódme życie Europejczyka

Siódme życie Europejczyka

offsport.pl

W styczniu 1988 r. napisałem list do przewodniczącego Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego w sprawie ważnej dla Polski, jak mi się wtedy wydawało. Nie wiedziałem wówczas, że Polski nie ma, bo nic jeszcze nie zapowiadało nadejścia geniusza nauk historycznych mgr. Mateusza Morawieckiego. Przewodniczącym MKOl był Juan Antonio Samaranch, a ja się podpisałem (zgodnie z prawdą) jako Head of Sports Department Polish Television. Wystąpiłem o przyznanie złotych medali olimpijskich dwóm najwybitniejszym na Ziemi himalaistom: Reinholdowi Messnerowi i Jerzemu Kukuczce. Messner, a zaraz po nim Kukuczka, jako pierwsi obywatele globu wspięli się na wszystkie 14 wierzchołków świata powyżej 8000 m. O ile ranga wyczynu nie wzbudzała zastrzeżeń, o tyle sam wniosek jak najbardziej. Wysokogórska wspinaczka nigdy nie była konkurencją olimpijską (i niech tak na zawsze zostanie), więc cokolwiek bezczelna była prośba, którą napisałem w imieniu redakcji. Z powodów regulaminowych nie zasługiwała na więcej niż miejsce w koszu. Uratował nas precedens, o którym przypomnieliśmy panu Samaranchowi. Otóż w roku 1924 w Chamonix udekorowano złotym medalem olimpijskim Charlesa G. Bruce’a za osiągnięcia w alpinizmie. Podobne medale wręczono później w Los Angeles w roku 1932 i w Berlinie w 1936. Przewodniczący nie odpisał, co oczywiście składam na karb mojej zbyt niskiej pozycji zawodowej i finansowej. Przecież nie mogę niczego zwalić na wyniosłość adresata ani jego rozterki, czy Polska jest, czy jej nie ma. Ale, o dziwo, stało się. W depeszy nadanej z Calgary 10 lutego 1988 r. PAP doniosła, że Międzynarodowy Komitet Olimpijski odznaczył srebrnymi medalami Orderu Olimpijskiego Włocha Reinholda Messnera i Polaka Jerzego Kukuczkę. Obu zaliczono do grona najwybitniejszych alpinistów wszech czasów. Podobno decyzję o odznaczeniu zebrani przyjęli oklaskami. Katowicki „Sport” napisał w tytule na pierwszej stronie: „Na wniosek TVP”. A to nieprawda. Wniosek był mój, samowolny, przeze mnie podpisany i sformułowany w imieniu mojej redakcji, bez konsultacji z kierownictwem telewizji i jakąkolwiek władzą zewnętrzną. Jerzy Kukuczka zginął w górach kilkanaście miesięcy później. Zdążył odebrać odznaczenie. Czy odebrał je Messner, nie wiem, bo on zawsze miał zdanie odrębne we wszystkich sprawach, które dotyczyły i nadal dotyczą technik wspinaczkowych, form rywalizacji, a nawet samej istoty alpinizmu; sławny himalaista traktuje wspinaczkę jako przygodę, a więc coś innego i ważniejszego od sportu. Nie mam wątpliwości, co by Messner zrobił, gdyby ten medal, który mu przyznano w Calgary, był złoty, a nie srebrny, i gdyby go dostał tylko on jeden jedyny. Chorzy na wielkość cierpią z powodów, które reszcie ludności świata wydają się często dziwne. Reinhold, proszę, przyjmij moje usprawiedliwienie: ja prosiłem o złoto dla ciebie. Mam słabość do Reinholda Messnera, człowieka osobnego. Nie wiedziałem za młodu, dlaczego tak się dzieje. Bywało przecież, że cały świat alpinistyczny był przeciwko Messnerowi, a uczciwie trzeba przyznać, że miał kilka ważnych powodów. Może więc wtedy była to tylko moja przekora, żeby stać obok, nie dołączać do chóru. Dzisiaj, kiedy Messner zaczyna więcej mówić o życiu niż o wspinaczce (ma za sobą kadencję włoskiego europosła!), widzę, że dobrze zrobiłem, podążając za intuicją. Messner ma 74 lata i jak mówi Dominikowi Szczepańskiemu („GW”, 15.09.2018), ma za sobą „kilka żyć”. W pierwszym, jako pięciolatek, wspiął się na pierwszą w życiu górę powyżej 3000 m. W siódmym życiu realizuje film, jak zmieniła się wspinaczka wysokogórska w ciągu ostatnich 250 lat. Twierdzi, że w każdym z tych żyć był i jest innym człowiekiem. Gdyby był Polakiem, musiałby napisać prośbę do IPN, żeby mu założyli siedem różnych teczek, oczywiście do oddzielnego użycia w zależności od kierunku wiatru historii. W Tyrolu Południowym nie ma tego problemu. Reinhold ma włoski paszport, mówi po niemiecku (po włosku i angielsku też), ale nie jest ani Niemcem, ani Austriakiem, ani Włochem, jest Tyrolczykiem i Europejczykiem. I deklaruje się jako wróg „narodowych wypraw” na jakąkolwiek górę. Nie zabiera flagi narodowej. Woli chusteczkę do nosa.Reinholda Messnera Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2018, 39/2018

Kategorie: SZOŁKEJS