Skąd się biorą kultowe książki? Nie z list bestsellerów Dlaczego o danej książce mówi się, że jest epokowym arcydziełem? Nieżyjący już prof. Aaron Levenstein zasłynął powiedzeniem, że statystyka jest jak kostium bikini. Pokazuje wiele, ale nie to, co najważniejsze. Autor tego bon motu zmarł w 1986 r., zanim jeszcze statystyka stała się poręcznym narzędziem w debatach. W dobie późnego kapitalizmu wszelkie podsumowania czy bilanse cieszą się ogromnym powodzeniem. Tak samo jest z listami bestsellerów. Tworzenie takich zestawień to ulubione zajęcie księgarzy, dziennikarzy i blogerów. A publikowane są one zarówno na łamach poważnych tygodników opinii, jak i w amatorskich serwisach czytelniczych. Zgodnie z tezą Levensteina oceny te mówią o książkach wiele, ale nie mówią najważniejszego. Bestsellery to nie są książki dobre, ale takie, które dobrze się sprzedają – truizm, ale siła zestawień jest większa, niż mogłoby się wydawać. W dobie, gdy książka jest tylko produktem, a wydawnictwa fabrykami słów, trafienie na listę bestsellerów stanowi prostą drogę do sukcesu komercyjnego. Niestety, może być też pocałunkiem śmierci dla tych, którym marzy się wieczna sława. A przecież najważniejsze jest uznanie. Większość autorów pisze, żeby trafić do literackiego panteonu, w najgorszym razie do szkolnego elementarza. O honor, a nie o honorarium się rozchodzi. Książki o zwierzętach się nie sprzedają Czy faktycznie dobre książki, które stają się kultowe, i bestsellery to dwa różne światy? Zbadać tę zależność postanowiła Emily Temple, redaktorka anglojęzycznego serwisu Literary Hub, która przejrzała amerykańskie listy bestsellerów z ostatnich 100 lat, publikowane corocznie przez Publishers Weekly. Spisy zestawiła z książkami, które uznajemy dziś za ważne czy wręcz epokowe. Jej odkrycie nie było sensacyjne: rzadko na listach bestsellerów z minionych lat królowały pozycje, którymi dziś się zachwycamy. Topowa trójka z roku 1922 wyglądała tak: na pierwszym miejscu „If Winter Comes” autorstwa Artura Hutchinsona, na drugim Edith Hull z książką „The Sheik”, podium zaś zamyka pozycja „Gentle Julia” niejakiego Bootha Tarkingtona. Po polsku wyszła tylko druga z wymienionych, i to na fali popularności filmowego romansidła, którego scenariusz oparto na książce. Tego samego roku do amerykańskich księgarń trafiły takie dzieła jak „Ulisses” Jamesa Joyce’a, „Piękni i przeklęci” Francisa Scotta Fitzgeralda czy tłumaczenie „W stronę Swanna” (pierwszego tomu „W poszukiwaniu straconego czasu”) Marcela Prousta. W kolejnych latach pierwszą dziesiątkę okupował wspomniany Hutchinson i inni autorzy, których dziś nie pamiętamy, choć na półkach pojawiły się takie pozycje jak „Wielki Gatsby” Fitzgeralda (poza top listą w 1925 r.), „Słońce też wschodzi” Ernesta Hemingwaya (pominięte w 1926 r.) czy „Do latarni morskiej” Virginii Woolf (1927). Wyjątkiem był rok 1929, gdy pierwsze miejsce pod względem sprzedaży zajęło kultowe dziś dzieło „Na Zachodzie bez zmian” Ericha Marii Remarque’a. Co ciekawe, „Pożegnanie z bronią”, podobna w wymowie książka Hemingwaya, nie okazało się sprzedażowym hitem. W następnych latach wszystko wróciło do normy i bestsellerami znów były zapomniane dziś romanse i opowieści przygodowe. W 1937 r. czytelnicze serca podbiło „Przeminęło z wiatrem” Margaret Mitchell, ale wydanie innego kultowego dziś dzieła, czyli „Hobbita” J.R.R. Tolkiena, przeszło bez echa. Opowieści ze Śródziemia powszechną sławę zyskały dopiero przy okazji filmowych superprodukcji. W 1945 r. amerykański Dial Press odmówił wydania „Folwarku zwierzęcego” Orwella, tłumacząc, że „książki o zwierzętach nie sprzedają się dobrze w Stanach Zjednoczonych”. Wydany cztery lata później „Rok 1984” tego autora również nie okazał się komercyjnym sukcesem. Takich przykładów jest zresztą na pęczki: w 1965 r. w „topce” nie było „Diuny” Franka Heberta czy „Malowanego ptaka” Jerzego Kosińskiego. W 1984 r. „Nieznośna lekkość bytu” Milana Kundery okazała się za ciężka na półkę bestsellerów. Wiadomo, że amerykański rynek jest specyficzny. To, co w Europie rozpalało czytelnicze serca, za oceanem zbywane było obojętnością, spotkało to chociażby powieści Gabriela Garcíi Márqueza. Tymczasem w latach 80. pół Europy zakochało się w „Stu latach samotności”. Zdrada Olgi Tokarczuk Czy podobna zależność, że półka top 10 nie równa się wiecznej pamięci i sławie, zachodzi w Polsce? W 2017 r. najlepiej sprzedawały się „Czarownica” Camilli Läckberg, „Gwiazdka z nieba” Katarzyny Michalak czy biografia