Skubanie seniorów

Skubanie seniorów

Na reformie emerytalnej korzystają wszyscy z wyjątkiem przyszłych emerytów Wśród wielu wątpliwych decyzji prezydenta Kaczyńskiego, wetującego akty prawne uchwalane przez posłów PO, akurat ostatnie weto, do ustawy \”O funduszach dożywotnich emerytur kapitałowych\” regulującej funkcjonowanie zakładów emerytalnych, wydaje się całkiem sensowne. Zakłady emerytalne to instytucje, które będą gospodarować pieniędzmi Polaków należących do otwartych funduszy emerytalnych w przyszłości, gdy przejdą oni na emeryturę. Zakłady mają pomnażać ich środki – i wypłacać im świadczenia emerytalne. Już sama ponura perspektywa gospodarowania naszymi pieniędzmi przez zakłady emerytalne jest wystarczającym powodem do obaw o los seniorów, uzasadniającym sprzeciw wobec tej ustawy. W ostatnim roku zobaczyliśmy przecież, czym skończyło się \”pomnażanie\” kapitałów przyszłych emerytów przez pożal się Boże specjalistów, zarządzających OFE. Zdołali oni zmarnować 22 mld zł, mogących zwiększyć świadczenia emerytalne. Teraz rząd chciałby to samo zafundować Polakom, gdy już znajdą się na swej chudej emeryturce. A na tym nie koniec. Konfitury dla urzędników W ustawie przewidziano zbyt małe, wynoszące tylko 0,1%, wpłaty od zakładów emerytalnych na rzecz funduszu gwarantowanych dożywotnich emerytur kapitałowych. Dla przyszłych szefów i pracowników zakładów emerytalnych twórcy ustawy okazali się zaś niezwykle hojni – opłata pobierana w przyszłości od seniorów przez zakłady emerytalne za zarządzanie ich emeryturami miałaby wynosić aż 3,5% świadczenia. Ustawa nie nakazuje też – co proponowano wcześniej – utworzenia państwowego zakładu emerytalnego, mogącego stanowić ostatnią deskę ratunku dla emerytów, jeśli prywatne, komercyjne zakłady okażą się niewypłacalne. A o tym, że perspektywa taka jest nader realna, przekonują doświadczenia 2008 r. Każdy z prywatnych zakładów – ma ich być tyle, ile powszechnych funduszy emerytalnych – miałby w dodatku formę spółki akcyjnej, z wysoko opłacanymi zarządem i radą nadzorczą. Dla rozmaitych urzędników emerytalnych nowy akt prawny jest więc bardzo korzystny. I tylko dla nich. Gdy się czyta te zapisy, trudno nie pomyśleć, iż prezydent słusznie uznał, że na kształt ustawy wywarły wpływ podmioty bezpośrednio zainteresowane przyszłą działalnością zakładów. Nic by przecież nie szkodziło, gdyby w powszechnych towarzystwach emerytalnych powstały po prostu departamenty zajmujące się wypłacaniem emerytur. Wtedy jednak nie można byłoby powołać kolejnego zarządu i rady nadzorczej… Specjaliści z bożej łaski Ideą działania zakładów emerytalnych jest to, że pieniądze seniorów będą pomnażane na skutek ich udziału w zyskach, wypracowywanych przez fachowców zarządzających zakładami. Jeśli tak, to zamiast zabierać emerytom 3,5%, niechże koszty działalności zakładów, łącznie z płacami ich pracowników, będą finansowane właśnie z tych zysków (oczywiście z wyjątkiem pierwszego roku działalności, kiedy zysków jeszcze nie może być, a funkcjonowanie zakładu trzeba finansować). Wtedy specjaliści z zakładów emerytalnych będą naprawdę zainteresowani sensownym inwestowaniem pieniędzy emerytów, zamiast mieć to w nosie, tak jak dzisiejsze powszechne towarzystwa emerytalne, które mają zagwarantowane gigantyczne opłaty za zarządzanie OFE, niezależnie od tego, jak wielkie straty ponosi fundusz. Gigantyczne – bo towarzystwa emerytalne pobierają dla siebie 7% od każdej wpłaty do OFE (ten haracz nazywa się \”opłatą dystrybucyjną\”), a także – osobno – 0,54% rocznie od kapitału, na pokrycie kosztów zarządzania funduszami. W 2008 r., gdy OFE traciły miliardy złotych, pojawiły się opinie, że być może danina pobierana przez powszechne towarzystwa emerytalne jest za wysoka. Zostały jednak zdecydowanie odrzucone przez osoby związane z ubezpieczeniami, Ewę Lewicką, która za premiera Buzka była wiceministrem pracy i polityki społecznej, a potem przeszła do branży, którą się zajmowała w rządzie, zostając szefową Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych, oraz prof. Marka Górę, współtwórcę naszej reformy emerytalnej. Stwierdzili oni, że gdy się wynajmuje kogoś do obsługi swych finansów, to trzeba za to płacić, a towarzystwa emerytalne nie będą pracować za darmo – choć za zarządzanie składkami emerytów zaprezentowane w ubiegłym roku towarzystwa powinny raczej dopłacać. Taka piękna katastrofa W koncepcji utworzenia zakładów emerytalnych rząd szykował nam powtórkę działalności powszechnych towarzystw emerytalnych, tak fatalnie gospodarujących otwartymi funduszami emerytalnymi. Ustawa miałaby wejść w życie w 2013 r., do tego czasu wypłacaniem emerytur zajmowałby

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 03/2009, 2009

Kategorie: Kraj