Za niespełna trzy miesiące poznamy wyniki pierwszej rundy tegorocznych wyborów. Bardzo są niepewne. A przecież tylu rozmaitych mądrali jeszcze przed rokiem zapowiadało długie i niezagrożone rządy PiS. A tu, proszę, ta niemrawa, zużyta kadrowo i praktycznie bezprogramowa opozycja bliska jest przysporzenia zwartym oddziałom PiS dużych kłopotów. Jeśli chodzi o PiS, to oczywiście zwartość tej formacji ocenimy dopiero po jej pierwszych porażkach. Czyli niedługo. Łatwiej ocenić zasoby i zwartość Koalicji Obywatelskiej. Czyli tych polityków, którym – jak głoszą – zależy na przyszłości kraju i naszych dzieci. I oczywiście na demokracji i praworządności. Wiemy, jak to było za rządów PO-PSL. Za SLD, niestety, też. Ówczesną troskę o dzieci pamiętają rodzice i dziadkowie. Dlatego tak wielu głosuje na PiS. Bo choć wiele im się w dzisiejszych rządach nie podoba, to 500+, 300 zł wyprawki szkolnej i inne elementy polityki socjalnej i płacowej są pierwszymi od dawna realnymi działaniami. A nie obiecankami przedwyborczymi. Opozycji nie wystarczyły cztery lata, by to pojąć. By zrozumieć, dlaczego kilka milionów Polaków opowiada się za programem będącym w kontrze do tego, co im serwowano wcześniej. To, że takiego rachunku sumienia nie zrobiła PO, nie może dziwić. Przecież ci sami politycy, którzy rządzili przez osiem lat, szykują się do powrotu. Tak jakby w Polsce nic się nie zmieniło. Tak jakby cztery lata temu nie dostali czerwonej kartki. Zadziwia natomiast postawa SLD. Partii, która miała szansę realnego powrotu do władzy. Miała. Ale czegoś zabrakło. Tego, co odróżnia polityka zmian i reform od aparatczyka, który chce wygodnie i bogato żyć. Zabrakło wiarygodnej idei i celu, którym powinna być poprawa warunków życia tych środowisk, dla których III RP jest macochą. To na tym polu SLD powinien walczyć z PiS. Z szansami na sukces, bo kretyńsko kłamliwa polityka historyczna PiS mało komu odpowiada. Podobnie jak karykaturalny brak kompetencji u bardzo wielu nominatów „dobrej zmiany”. Ale reprezentanci SLD, średniomłodzi działacze, nie szukają w polityce wartości. Szukają miejsca dla siebie. Politykę widzą jako trampolinę. Do osobistych sukcesów i godnego życia. Swojego życia. Dlatego tak łatwo dogadują się z politykami PO. Mentalnie są prawie identyczni. Gotowi do zmiany sztandaru partyjnego, który traktują jak rekwizyt, a nie wartość. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint