Słodkie życie za pieniądze przyszłych emerytów

Słodkie życie za pieniądze przyszłych emerytów

Powszechne towarzystwa emerytalne walczą z rządem w obronie swych gigantycznych zysków Najważniejsza sprawa to zamordować pomysł pary Fedak-Rostowski! Wierzę, że go zamordujemy – ja i koledzy – bo jeśli nie, to nie ma o czym mówić – wzywał dr Krzysztof Rybiński, ekonomista i doradca Ernst&Young, podczas Forum Finansowego poświęconego otwartym funduszom emerytalnym, które miało miejsce w ubiegłym tygodniu w Szkole Głównej Handlowej. Koledzy uczestniczący w forum byli zaś jak najbardziej za. Tę żądzę mordu wzbudził popierany przez dwójkę ministrów projekt obniżenia składki emerytalnej płaconej do OFE z 7,3% miesięcznego wynagrodzenia do 3%. A także pomysł, by po osiągnięciu wieku emerytalnego pracownik mógł wycofać środki zgromadzone w OFE. Zyski nasze, straty wasze Proponowane przez ministrów ograniczenie sum przekazywanych co miesiąc do OFE miałoby chronić wysokość emerytur przed skutkami działań inwestycyjnych podejmowanych przez powszechne towarzystwa emerytalne, inwestujące środki funduszy. Na koniec 2008 r. zanotowały one stratę na giełdzie wynoszącą prawie 23 mld zł i jeszcze nie zdołały jej odrobić. Po jednej stronie jest więc interes 14 mln ludzi, których pieniądze trafiają pod zarząd towarzystw emerytalnych – ale także interes wszystkich Polaków. Państwo musi bowiem rekompensować ZUS środki przekazywane do OFE, bo inaczej nie będzie pieniędzy na wypłaty emerytur. Od 1999 r. we władanie towarzystw emerytalnych trafiło 140 mld zł. Ta kwota uszczupliła budżet państwa, zmniejszając wydatki na różne zadania ważne dla mieszkańców kraju, zwiększając natomiast dług publiczny. Po drugiej stronie jest zaś interes towarzystw emerytalnych, które słusznie oceniają ministerialne propozycje jako zagrożenie dla podstaw własnego bytu. Dziś za to, że mają prawo dysponować pieniędzmi przyszłych emerytów, pobierają 3,5% od każdej złotówki (tzw. opłata dystrybucyjna, wynosząca do końca ubieglego roku 7%) plus wynagrodzenie za zarządzanie funduszami wynoszące średnio 0,54%. Oznacza to, że zagraniczne w ogromnej większości PTE odciągnęły już z polskiego systemu emerytalnego grubo ponad 10 mld zł, a za samo zarządzanie zarobiły tylko w 2009 r. prawie 0,8 mld zł. PTE nie ponoszą przy tym odpowiedzialności za wyniki swych działań, co widzieliśmy w ostatnich latach, kiedy wszystkie OFE traciły, natomiast odpowiedzialne za to towarzystwa emerytalne utrzymywały stabilny poziom zysków. Niedawno pojawił się pomysł, by towarzystwa emerytalne pobierały opłaty za zarządzanie funduszami tylko wtedy, gdy będą uzyskiwały wzrost wartości jednostki uczestnictwa. Został jednak oprotestowany przez specjalistów związanych z PTE. – Propozycję płacenia jedynie za wzrost jednostki uczestnictwa można rozważyć, ale w okresie dekoniunktury też ktoś musi zarządzać aktywami, więc kwoty trzeba doliczać do innych opłat – uznał Krzysztof Lutostański, tzw. niezależny ekspert rynku emerytalnego (wcześniej prezes jednego z PTE i pierwszy szef Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych). W istocie, byłoby do czego doliczać, bo lista tytułów, z jakich PTE uszczuplają składki przyszłych emerytów, jest długa: marketing i promocja, akwizycja, wynagrodzenia w towarzystwach emerytalnych, działalność agentów transferowych, a także „koszty funkcjonowania PTE inne niż wynagrodzenia” oraz tajemnicze „pozostałe koszty” (te dwie pozycje są istotne, bo stanowią aż 25% wszystkich kosztów działania towarzystw emerytalnych). Wypada jednak dodać, że to zarządzanie aktywami powinno być wykonywane chociażby z minimum kompetencji. Tymczasem kryzys giełdowy z 2008 r., który dotknął tylko jednej czwartej portfela inwestycyjnego funduszy (tyle było wtedy zainwestowane w akcje), spowodował straty sięgające 17% wszystkich środków zgromadzonych przez OFE, co wystawia wyraźnie złe świadectwo jakości zarządzania tymi aktywami. Co zresztą nie może dziwić, bo jeśli się obraca cudzymi pieniędzmi, zarabiając tak samo dobrze niezależnie od tego, czy się je pomnaża, czy traci, trudno o dobre wyniki. Taki system jest oczywiście skrajnie niekorzystny dla przyszłych polskich emerytów – ale nadzwyczaj dogodny dla zagranicznych właścicieli naszych towarzystw emerytalnych, takich jak Allianz, ING, Nordea czy Winterthur. Chęć jego zmiany przez państwo wywołuje więc zrozumiały sprzeciw kadry kierującej PTE. – To system nieczuły na potrzeby emerytów. Powoduje on pojawienie się hazardu moralnego ze strony PTE, zgodnie z dewizą „zyski moje, straty wasze” – podkreśla prof. Wojciech Otto z Wydziału Nauk Ekonomicznych UW. Odwracanie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 05/2010, 2010

Kategorie: Kraj