Europa zmaga się z miodową posuchą Świadome społeczeństwa Zachodu, nierzadko do przesady dbające o zdrowie, już kilka dekad temu nazwały cukier białą śmiercią. Rugowanie go z diety i poszukiwania przyjaznych dla organizmu zamienników spędzają sen z powiek specjalistom i zwykłym śmiertelnikom. Miód – obok syropu klonowego czy południowoamerykańskiej byliny stewii – to dziś najważniejszy zastępca cukru. Produkcja miodu od wieków związana jest z czystością i jakością środowiska naturalnego. Do wytworzenia 1 kg miodu wymagane jest zebranie nektaru z 4 mln kwiatów i przemierzenie łącznie przez pszczoły aż 150 tys. km! Liczby te uzmysławiają, jak wiele tych owadów potrzeba, byśmy mogli się cieszyć miodem na sklepowych półkach. Chiny, a potem długo nic Europa była i jest wielkim konsumentem najróżniejszych odmian miodu. Nie jest jednak jego największym producentem. Wiele wskazuje na to, że w miodowych rankingach kraje Starego Kontynentu z roku na rok będą spadać. Palmę pierwszeństwa dzierżą od pewnego czasu Chiny produkujące ok. 550 tys. ton rocznie. Drugie miejsce ma Unia Europejska z 280 tys. ton. Z kolei produkcja miodu w Polsce stale rośnie, co sprawia, że w UE zajmujemy miejsce w czołówce. Niemal jedna dziesiąta wszystkich uli we Wspólnocie znajduje się u nas. Wyprzedzają nas tylko Hiszpania, Rumunia i Węgry. Wydawać się mogło, że po ograniczeniach związanych z pandemicznym, choć nie tak słabym rokiem 2020 produkcja miodu w 2021 r. wróci na właściwe tory. Ale wszystko wskazuje, że ten rok będzie dla europejskiego pszczelarstwa najgorszy od dziesięcioleci. Ceny miodu, który już i tak jest drogi, wciąż będą szły w górę. Przyczyn takiego stanu rzeczy jest sporo. Smutne dożynki miodowe we Francji Francja, również ważne miejsce na światowej mapie miodu, alarmuje, że tamtejsza produkcja jeszcze nigdy nie była tak marna. Francuski Krajowy Związek Pszczelarski (UNAF) podał, że wyniesie jedynie 7-10 tys. ton, co odpowiada jednej trzeciej zeszłorocznej! Za słabe zbiory miodu UNAF wini niskie temperatury, wilgoć, silne wiatry oraz wiosenny mróz w niektórych regionach kraju. Jak informuje EuroNews, na pasieki duży wpływ mają nie tylko zmiany klimatu, ale i obecność drapieżnych gatunków, takich jak szerszeń azjatycki, oraz ogromne użycie pestycydów. „Późnowiosenne chłody zmroziły i stłumiły kwiaty, przez co pszczoły były głodne. Musieliśmy je karmić, aby utrzymać przy życiu, nie mogły więc produkować miodu”, powiedział w radiu France Bleu Olivier Fernandez, przewodniczący związku pszczelarzy w Oksytanii, południowym regionie Francji. Zdaniem UNAF ciągle stosowane pestycydy i fungicydy niszczą układ odpornościowy pszczół. Choć tegoroczne statystyki będą dramatyczne, należy pamiętać, że produkcja miodu we Francji i tak z roku na rok spada. W 1995 r. wyprodukowano 32 tys. ton, a w pandemicznym 2020 już tylko 20 tys. W tym roku produkcja miodu rzepakowego spadła o kilkanaście procent, akacjowego będzie znacząco mniej. Jeszcze gorzej wygląda sytuacja z miodem tymiankowym i rozmarynowym na południu. We francuskich sklepach takiego miodu praktycznie nie widać. Podobnie wygląda sytuacja z lubianym w Europie miodem kasztanowym. W Słowenii miodu nie będzie Niewielka Słowenia szczyci się największą liczbą pszczelarzy na mieszkańca – 11 tys. producentów miodu na 2 mln obywateli). Tymczasem jak podaje portal Politico, ten rok dla Słoweńców utrzymujących się z produkcji miodu może być najgorszy w historii. Peter Kozmus, szef Słoweńskiego Stowarzyszenia Pszczelarzy, nie kryje pesymizmu: „Sucha, a przede wszystkim mroźna wiosna tego roku bardzo nas zaskoczyła. Przymarzło wiele kwitnących w kwietniu i maju drzew owocowych, których kwiaty przyciągały tysiące pszczół. Pogodowe anomalie spowodowały, że prawie 80% krajowych pszczelarzy w tym roku w ogóle nie będzie się cieszyć własnym miodem”. Słowenia, dla której miód jest towarem niemal strategicznym, znajduje się w ścisłej unijnej czołówce krajów forsujących kontrole dopuszczalnej ilości pestycydów w miodzie. W roku 2011 jako pierwszy kraj UE wprowadziła zakaz stosowania insektycydów neonikotynoidowych – siedem lat przed uchwaleniem przez Unię własnego zakazu ze względu na zagrożenie chemikaliami dla owadów zapylających. Według rzecznika słoweńskiego rządu Lublana ma przyjąć przepisy rekompensujące pszczelarzom tegoroczne straty w wysokości sięgającej 1,3