Nawet ci, którzy oczyścili swoje mieszkania ze starych płyt DVD, bo pogodzili się z tym, że już nigdy ich nie odtworzą, mają na dnie szuflady skitrany woreczek lub dwa ze starymi biletami do metra, pocztówkami z wystaw malarstwa renesansowego lub wizytówkami typu najlepsze oprawki w mieście. Te nasze wypełnione pamiątkami worki, koperty, koszulki są jak kapsuły czasu, które uzupełnia się nie wiadomo po co i trzyma w schowku nie wiadomo dla kogo. Nie ma w nich wybitnych poematów, kompozycji muzycznych wartych ocalenia czy opisów działania penicyliny. Raptem kilka zdjęć, trochę pożółkłego papieru, jakieś śmieci. Ale może Richard Rorty miał rację – okrucieństwem jest opisywanie kogoś w naszych własnych kategoriach (czyjeś skarby to dla nas śmieci). Jednak jakie znaczenie może mieć dla kogoś postronnego nieporadny rysunek słonia z rebusem, który oświecony Hindus namalował spaloną zapałką na jakiejś oceanicznej plaży pewnego lata siedem lat temu? Albo rzeczy, które są już zepsute, ale nie umiemy ich wyrzucić? Woreczek z tego typu rupieciami to nie aberracja ludzi sentymentalnych, tylko uniwersalna potrzeba. Internet ma na nią produkt: kapsuła czasu – na każdą kieszeń. I ty możesz mieć własne archiwum, a w nim pomniki ja, (auto)biografie, rebusy, a nawet słonie z plaży. Tak oto reklamuje się kapsuła: „Kapsuła czasu to pojemnik na przedmioty, ale również nośnik historii, tradycji i wartości. Warto w niej umieścić pamiątki, które są dla nas wyjątkowe: listy, fotografie, drobne przedmioty, które niosą ze sobą emocje i wspomnienia. To doskonały sposób, by pokazać przyszłym pokoleniom, jakie były nasze pasje, marzenia i życiowe osiągnięcia”. 725 zł za kapsułę czasu, ale – uwaga – pojemnik może w przyszłości posłużyć także jako urna. Jest wszak solidny, z kamienia, i ma dobre wieko. Co umieściliby państwo we własnej kapsule? Czy staraliby się państwo sprawić, żeby kapsuła nie była nudna? Próbowaliby przedstawić siebie jako osobę interesującą? Czyli – nie wiadomo – dwuznaczną? Niedorzeczną? Obdarzoną talentem do: pierożków, strzyżenia ogona, seksu oralnego? Pisania sonetów, palimpsestów, palindromów, sestyn, mów pogrzebowych? Przemów dla marszałka? Podziękowań? Przeprosin? Bo przecież gdyby teraz przejrzeć naszą kopertową kapsułkę – byłaby podobna do wszystkich innych: pierwszy pies, zdjęcie z Mikołajem, mleczny ząb, medal dziadka, kilka starych zdjęć z kolejnych legitymacji, karta pływacka, pocztówka znad morza od babci. „Kochana rodzinko. Pogoda tu jest dobra, wczoraj poszliśmy pieszo do Jastarni. Dziadek znalazł kilka prawdziwków. Noga mniej mu dokucza. W niedzielę zwiedziliśmy latarnię morską. Widok był piękny: tylko mewy i morze. Wracamy za tydzień. Jak tam wujek Janek? Ściskamy. PS Przywieziemy wam wędzoną rybę i ładną muszelkę dla Kal”. Nawet teksty ze starych pocztówek są do siebie podobne. Co moglibyśmy powiedzieć o naszym życiu, czego nie mógłby powiedzieć ktokolwiek o własnym? Że nas bolało i kochaliśmy? Że byliśmy silni i młodzi? Że żyliśmy pewnego razu. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint