Głodówka górnika z Wodzisławia wywoła lawinę strajków na Śląsku? Ostatnio protestowali w grudniu 1998 roku. Tuż przed Wigilią górnicy pozostali pod ziemią. Marian Krzaklewski osobiście wówczas zaręczył, że podejmie rozmowy z rządem. – Do tej pory nic się nie wydarzyło – mówi Damian Majcherek, przewodniczący NSZZ “Solidarność” przy kopalni “Marcel Ruch 1 Maja” w Wodzisławiu Śląskim, który już ósmy dzień głoduje. – Jesteśmy cały czas oszukiwani, zwodzeni, nasza przyszłość nie istnieje – tłumaczy przyczynę tak desperackiego kroku. – Od kilku miesięcy nie opuszczało mnie uczucie frustracji i przygnębienia. Jakbym miał związane ręce. Obserwuję swoich kolegów, którzy coraz bardziej tracą poczucie bezpieczeństwa, bo ich rodziny żyją w ubóstwie, bez perspektyw. Zawiodłem się na słowie Krzaklewskiego i członków rządu, którzy chwalą się solidarnościowym rodowodem. Chyba zapomnieli, komu zawdzięczają swoje obecne stanowiska. Gdzie gwarancje prawne Postanowienie o podjęciu głodowej akcji protestacyjnej zapadło 20 września o 6 rano. Wysłali list otwarty do Mariana Krzaklewskiego, a jego kopię do premiera, wojewody śląskiego i odpowiednich organów “Solidarności”. List zawiera 10 postulatów. Kilka z nich to problemy wewnątrzkopalniane, ale większość dotyczy sytuacji polskiego górnictwa w ogóle. Najważniejsze: przywrócenie wcześniejszego prawa do emerytur, ustawowe wprowadzenie kwartalnego systemu płac w stosunku do rzeczywistej inflacji, wyciągnięcie konsekwencji wobec winnych łamania prawa w Rybnickiej Spółce Węglowej oraz dość zaskakujące żądanie uwolnienia Mariana Zagórnego. Dlaczego te problemy są tak ważne dla górników? – Według obecnie obowiązującego prawa, tylko ci, którzy przejdą na emeryturę do 2006 roku, mogą skorzystać z emerytury po 25 latach pracy w górnictwie – mówi wiceprzewodniczący kopalnianej “Solidarności”, Andrzej Wawrzyńczyk. – Potem trzeba będzie pracować do 65. roku życia, a większość górników nie dożywa tego wieku. Nawet ci, którzy w tej chwili, po 20 latach pracy na dole, odchodzą z kopalń, nie mogą znaleźć pracy właśnie ze względu na stan zdrowia. Górnicy domagają się także wprowadzenia do ustawy o restrukturyzacji górnictwa zapisów dających gwarancję nabycia uprawnień emerytalnych i odszkodowań, gdyby – jak to czytam w liście – po raz kolejny złamano zawarte uzgodnienia. – Jak rząd zamierza wywiązać się ze wszystkiego, co obiecuje różnym grupom zawodowym? – zastanawiają się inni członkowie “Solidarności” z kopalni “Marcel”. Bo stale pod presją protestów, strajków itp. podpisywane są porozumienia, dokumenty, które potem gdzieś leżą, bez szans na spełnienie obietnic. – Trzeba jasno powiedzieć, że przeliczono się z możliwościami finansowymi – Majcherek nie ma wątpliwości. – W budżecie brakuje pieniędzy np. na emerytury pomostowe dla górników, nie ma ich też w spółkach węglowych. Byłoby rzeczą niepojętą, gdyby obecna, solidarnościowa władza odebrała nam prawa wywalczone za czasów komunizmu. Tylko soki Przed powołaniem na etatowe stanowisko w “Solidarności” Damian Majcherek wydawał na kopalni materiały wybuchowe. Od dwóch lat studiuje socjologię. Swoją decyzję o głodówce przedyskutował z najbliższą rodziną i proboszczem. Żona i 10-letni syn w pełni zrozumieli jego postanowienie. Proboszcz zwrócił mu uwagę, że jego protest może przyjąć nie kontrolowany obrót. Dlatego Majcherek stanowczo się nie zgodził, gdy inni członkowie zakładowej “Solidarności” chcieli położyć się obok niego. – Nie miałoby to sensu – stwierdza – nie chcę, aby ktoś inny narażał swoje zdrowie. Do pracy w “Solidarności” został oddelegowany w 1992 roku. – Pamiętam ten dzień – wspomina – gdy trwało spotkanie wyborcze. Miałem na sobie stary, czarny sweter, który przechowuję do dzisiaj jako talizman. Od tego czasu staram się nie zawieść tych, których reprezentuję. Przecież teraz żyję z ich składek. Mam więc okazję odwdzięczyć się za zaufanie i załatwić ważną sprawę. Głodówka polega na całkowitym zrezygnowaniu z jedzenia. 36-letni mężczyzna pije tylko soki i pali papierosy. Najtrudniejsze były pierwsze dwa dni, wtedy zrzucił od razu dwa kilogramy. Po ośmiu dniach głodówki ubyło mu cztery kilo; twierdzi, że fizycznie czuje się dobrze. Jest jednak blady, na twarzy widać ślady wycieńczenia i zmęczenia. Obficie się poci, ręka, którą podaje mi na przywitanie, jest mokra. Sypia na materacu w pokoiku za cechownią, która jest jednocześnie zakładową kaplicą. Przez cały czas towarzyszy mu dwóch kolegów ze związku, dwa razy