Punktem zapalnym stały się rosyjskie szczepionki, ale koalicjanci byli skonfliktowani już wcześniej Na Słowacji trwa kryzys rządowy, po tym jak premier Igor Matovič, nie oglądając się na koalicjantów, zamówił rosyjskie szczepionki Sputnik V. W tle tych wydarzeń wyłania się szerszy rządowy spór o słowacką walkę z pandemią koronawirusa. Pisanie dziś o sytuacji politycznej na Słowacji przypomina przygotowywanie artykułu o zwycięzcy wyborów prezydenckich na podstawie badań exit poll, kiedy obaj kandydaci idą łeb w łeb, a spływają dopiero pierwsze cząstkowe wyniki głosowania z najmniejszych komisji wyborczych. Obserwujemy bowiem najpoważniejszy od powstania rządu Igora Matoviča w 2020 r. kryzys. Koalicjanci oskarżają się wzajemnie i grożą upadkiem rządu. Wszystko przez pandemię koronawirusa. Słowacja, podobnie jak cała Europa Środkowa, minionej wiosny uchodziła za prymusa w walce z COVID-19. Informacja o pierwszym zakażonym pochodzi z 6 marca 2020 r., w sąsiednich Czechach o pierwszej trójce zakażonych poinformowano 1 marca. Z danych słowackiego resortu zdrowia z 3 marca tego roku wynika, że w tamtejszych szpitalach z powodu COVID-19 przebywa 3814 pacjentów, z czego 364 osoby potrzebują wsparcia respiratora. Od początku pandemii z powodu koronawirusa zmarło 7,5 tys. osób. Dobowy przyrost zgonów to 101 osób. A mówimy tu o kraju, który ma 5,4 mln obywateli. W siedmiokrotnie większej Polsce tego samego dnia resort zdrowia informował o dobowej liczbie zmarłych na poziomie 309 osób. Gdyby porównać dobową liczbę zgonów w obu krajach, na Słowacji zmarło statystycznie dwa razy więcej osób na 1 mln mieszkańców niż w Polsce. Jeśli chodzi o liczbę zmarłych od początku pandemii, różnice nie są już tak dramatyczne. Na Słowacji zmarło dotąd prawie 1387 osób na milion mieszkańców, a w Polsce niemal 1168 na milion. Słowacy niechlubne statystyki gonią właśnie teraz. – Jeśli chodzi o liczbę śmierci na milion mieszkańców, mamy najgorsze wyniki w całej Unii Europejskiej. Niedawno mówiło się, że jeżeli liczba chorych w szpitalach przekroczy 4 tys., znajdziemy się w ogromnym kryzysie. Właśnie dobijamy do tej liczby – komentuje Małgorzata Wojcieszyńska, polska dziennikarka, która od lat mieszka pod Bratysławą. Dwa tygodnie temu premier Igor Matovič apelował o pomoc do państw unijnych. Polacy zaproponowali 200 łóżek w naszych szpitalach. Rumuni z kolei przysłali na Słowację swoich lekarzy i pielęgniarki. Mają pracować 21 dni w bratysławskim szpitalu. – To pozwoliło na stworzenie dodatkowych dziewięciu wyspecjalizowanych łóżek covidowych. Dziś na Słowacji walczy się o każde łóżko – mówi Wojcieszyńska. Swoje łóżka w szpitalach zaoferowali Słowakom również Niemcy, a sąsiednia Austria zaproponowała pomoc pracowników służby zdrowia. – Tuż przed Bożym Narodzeniem wprowadzono lockdown. Z każdym tygodniem staje się on coraz bardziej rygorystyczny – opowiada dziennikarka. Zamknięto sklepy, zostawiając tylko te, które sprzedają produkty pierwszej potrzeby, nie działają salony fryzjerskie, kosmetyczne, centra fitness. Wojcieszyńska: – Rząd pozwolił ludziom spędzić święta w gronie najbliższej rodziny, w swojej bańce, by nie narażać innych. Oczywiście te bańki zaczęły się mieszać, a ludzie spotykali się z innymi osobami. Lawinowo rosła liczba chorych. W sylwestra zamknięto więc stoki narciarskie. To też nie pomogło. Na Słowacji, podobnie jak w innych krajach, ludzie są zmęczeni i mają dość obostrzeń, więc zaczęli szukać wyjść awaryjnych. Kiedy rząd pozwolił na wyjazd do sanatorium, Słowacy masowo postanowili podreperować zdrowie. Lokale działały na hasło przy zasłoniętych oknach. Dużą popularnością cieszy się wynajem mieszkań przez Airbnb na imprezy. – Badania pokazują, że mniej niż jedna trzecia Słowaków może pracować zdalnie, więc ludzie masowo chodzą do pracy. Tylko 45% nosi w pracy maseczki. Tak wirus się rozprzestrzenia. Kontakty towarzyskie ograniczyło zaledwie 39% osób – wylicza Małgorzata Wojcieszyńska. W środę 3 marca rząd nałożył dodatkowe obostrzenia. Od godz. 20 do 1 w nocy obowiązuje godzina policyjna. Jej przestrzegania ma pilnować na ulicach prawie 2 tys. żołnierzy. Wzmocniono partole policji. Wolno wyjść jedynie do pracy lub w sytuacjach najwyższej konieczności. Zamknięto przejście graniczne z Polską. Na granicy z Austrią czy Węgrami tworzą się kolejki. Nie ma już wyrywkowych kontroli, każde auto jest sprawdzane. Od połowy