Smak miłości
Wypada być zakochanym, choć w ankietach odpowiadamy, Że ważniejsza jest dobra praca Rozpoczyna się walentynkowe szaleństwo. Już nikt w Polsce nie pamięta kpiących ocen, że się ono nie przyjmie. Przed nami tydzień odmieniania słowa „miłość” przez wszystkie przypadki. Badacze kultury twierdzą nadzwyczaj uczenie, że akceptacja tego święta jest spowodowana coraz większym zanikiem normalnych więzi uczuciowych między ludźmi. Ten zanik nazywany jest syndromem samotnego tłumu, charakterystycznym dla społeczeństwa, którym rządzi strach, alienacja i konformizm. Polacy przełomu wieków, zdaniem socjologów, weszli w taki etap. Zmęczeni minionym dziesięcioleciem poddają się łatwym, walentynkowym sloganom. Poza tym ciągle pamiętamy celebrację pół-państwowych, pół-partyjnych świąt. Wszystkie te kwiatki dla Ewy. Do polskich przeciwników Walentynek należy Wojciech Mann. Najchętniej zapisałby się do amerykańskiego klubu ludzi nienawidzących tego święta. Krzywi się także Roch Sulima, antropolog kultury. Twierdzi, że to takie samo święto jak Dzień Metalowca i Odlewnika. Uważa, że jesteśmy bezradni, nie potrafimy nawiązać kontaktu z drugim człowiekiem, próbujemy więc zwrócić na siebie uwagę za pomocą emblematu, czerwonego serduszka. Jest to kontakt bezinteresowny, radosne obdarowywanie. Jednak jest w tym także oczekiwanie – musisz się odwzajemnić. Ktoś, kto wysyła walentynkę, myśli: „Daję, abyś dał”. Za to Walentynek broni Ewa Foley, założycielka Instytutu Świadomego Życia. Nie przeczy, że ten dzień, stał się obowiązkiem, ale uważa, że mówimy wtedy o swoich potrzebach, uczymy się wyrażania uczuć. – Lubię cię, kocham cię, cieszę się, że jesteś w moim życiu. Zastanówmy się, kiedy po raz ostatni wypowiedzieliśmy te słowa. A dla samotnych mam propozycję, przecież to święto można obchodzić także z innymi. Okażmy im przyjaźń – proponuje Ewa Foley. – Walentynki to wielka zabawa, przyzwolenie na okazywanie uczuć – dodaje. KOCHAĆ INACZEJ Czy Dzień Zakochanych mogą świętować także kochający inaczej? Świat mówi tak, ale nie jest to dzień, gdy homoseksualiści i lesbijki ostentacyjnie okazują swoje zachowania. Raczej próbują wtopić się w ogólną radość hasła „kochajmy się”, nieważne, czy hetero, czy homo. Tak jak wszyscy wysyłają sobie pocztówki z serduszkami. W Polsce tylko raz, przed paroma laty, geje zorganizowali 14 lutego swoją demonstrację. Wyszli na Krakowskie Przedmieście, domagając się tolerancji i zrozumienia. Warszawa była w dobrym humorze, więc homoseksualiści spokojnie całowali się w zimnym deszczu. Na co dzień nie jesteśmy tak tolerancyjni. O polskim homoseksualizmie dowiedzieliśmy się najwięcej dzięki raportowi doc. Zbigniewa Izdebskiego. Głównym tematem była wiedza o AIDS, ale jeden z rozdziałów analizował zachowania homoseksualne. I tu sensacja. Do takich kontaktów przyznaje się więcej polskich kobiet (4,3%) niż mężczyzn (3,3%). Około 10% zapewnia, że myśli czule, o osobie tej samej płci. Tymczasem na ulicach i w barach dostrzeżesz homoseksualistów, lesbijki nie afiszują się. Poza tym nie interesują sąsiadów dwie mieszkające razem kobiety, mężczyźni wytykani są palcami. Także czułość, gdy kobieta tuli kobietę, nie jest niczym ciekawym. Licealistki są nawet bardziej wylewne. Tulą się i ściskają, każdą rozmowę kończą zapewnieniem „kocham cię”. Wśród tych ochów i achów giną prawdziwe lesbijki. Co jeszcze skłania Polki do cieplejszego spojrzenia na zachowania homoseksualne? Na pewno wpływ ma kino, filmy, w których miłość lesbijek jest pokazywana jako dająca poczucie bezpieczeństwa. A tego Polkom brakuje najbardziej. Jednak ciężko rozmawia się z Polakami o homoseksualizmie. Nawet w anonimowej ankiecie. W dużych miastach geje i lesbijki tworzą organizacje, w małych pozostają w ukryciu. Boją się Kościoła. Parę lat temu, w innej ankiecie, 66% Polaków zapewniło, że zachowania homoseksualne są niewłaściwie. Jednak, na szczęście, nasze oburzenie w tej sprawie jest coraz mniej święte. W Walentynki, w gejowskich pubach, spotkają się zakochani panowie z kochanymi panami. Także w Polsce. Do wielbicieli święta należą zapewne handlowcy. Kartki, serduszka i gadżety idą jak woda. Można też kupić ukochanej walentynkowy tani telefon komórkowy w serduszka, pójść na specjalną, walentynkową kolację. – Tego dnia ruch będzie zapewne większy niż normalnie – twierdzi właścicielka jednej z warszawskich restauracji. – Ale co to za goście! Zapalą świeczkę, kupią drinka i ciasteczko, a potem