Polscy nastolatkowie tyją najszybciej w Europie Jeszcze dwie dekady temu rodzicom trudno było zagonić do domu dzieci, które bawiły się na podwórkach. Na osiedlach do wieczora grało się w piłkę, berka lub w klasy. Dzisiaj panuje na nich spokój, a dzieci obrastają tłuszczem. Według statystyk Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), nadwagę ma aż 29% polskich 11-latków. Sytuacja jest na tyle poważna, że zainteresowała się nią premier Ewa Kopacz. Walkę z otyłością wśród dzieci rząd chce rozpocząć od usunięcia śmieciowego jedzenia ze szkół. Czy to pomoże? Im bogatszy, tym grubszy W 2012 r. WHO przebadała 207 tys. 11-, 13- i 15-latków z 39 krajów Europy i Ameryki Północnej. – Wyniki są bardzo niepokojące, bo badania prowadzimy co cztery lata, ale nigdy nie wypadliśmy tak źle – mówiła dr Joanna Mazur z Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie, koordynatorka badań w Polsce. Najgorzej jest z 11-latkami – u 29% stwierdzono nadwagę. Gorzej wypadli jedynie rówieśnicy z USA, Grecji, Portugalii, Irlandii, Kanady i Hiszpanii. Co więcej, okazało się, że również dzieci uważają się za otyłe. Takie przekonanie wyraziło 43% polskich 11-latek i 33% ich kolegów. Rok później otyłość wśród dzieci zbadał także UNICEF. Wyniki potwierdziły wszystkie niepokojące tendencje. Okazało się, że nasi nastolatkowie tyją najszybciej w Europie. Nadwagę stwierdzono u 17% dzieci w wieku 11, 13 i 15 lat. To dwukrotnie więcej, niż wykazało badanie przeprowadzone w roku 2011. Na podstawie analizy danych zebranych przez Instytut Żywności i Żywienia w Warszawie można stwierdzić, że szczególnie podatni na otyłość są pochodzący z zamożnych rodzin chłopcy jedynacy mieszkający w dużych miastach. Ze statystyk wynika również, że najwięcej otyłych dzieci jest w województwie mazowieckim, a najmniej w świętokrzyskim. Gołym okiem widać – co potwierdzają również eksperci – że otyłości sprzyja dobrobyt. Nowoczesne i drogie gadżety, np. konsole do gier, zatrzymują dzieci w domach. Zapracowani rodzice nie mają czasu na posiłki w rodzinnym gronie, dlatego ich pociechy jedzą byle co. Najważniejsze, żeby było smaczne, a właściwie słodkie. O ruchu nie ma mowy, bo po co, kiedy można pograć na PlayStation. W badaniu WHO polskim 13-latkom przypadło 34. (na 39) miejsce pod względem uprawiania sportu. Z kolei 11-latkowie okazali się liderami czasu spędzonego przed komputerem. 45% robi to dłużej niż przez dwie godziny. – W klasach jest coraz więcej dzieci z poważną nadwagą. Większość ma zwolnienia do końca roku – potwierdzają bezradni wuefiści. Zdrowe jedzenie to obciach Dlaczego z otyłością wśród dzieci należy walczyć? Bo nieleczona zemści się w dorosłym życiu. Zwiększa wielokrotnie ryzyko zawału serca, wylewu albo cukrzycy. Według WHO, jest piątą przyczyną zgonów ludzi dorosłych. Natomiast brak aktywności fizycznej odpowiada za 3,2 mln światowych zgonów. Nadmiar kilogramów powoduje również, że dzieci są po prostu nieszczęśliwe. – Mają przeciążone stawy, co ogranicza ich ruchomość. Z tego powodu wstydzą się brać udział w zajęciach wymagających ruchu – tłumaczy dr Aleksandra Czarnewicz-Kamińska, dyrektorka Poradni Dietetycznej Fit.pl, dietetyk i trener żywieniowy. – Takie dzieci borykają się z wysokimi różnicami glikemii. Kiedy poziom glukozy w ich organizmie spada, stają się agresywne, bo są głodne. To powoduje frustracje. Jak zauważa na blogu Małgorzata Ohme, psycholożka dziecięca i rodzinna oraz psychoterapeutka, zdrowe jedzenie kojarzy się dzieciom z czymś niedobrym, nudnym i obciachowym. Dlatego w szkole sięgają po chipsy, batoniki i żelki. „9-latki śmieją się, że Kasia z 2 B przynosi do szkoły dziwne placki z kaszy. Ktoś komentuje, że jej rodzina jest stuknięta, a tata ma kolczyk na języku. 10-letni Damian odmawia wzięcia lunchu z sałatką i chlebem razowym z hummusem i kolendrą, bo ktoś pyta, czy jest chory, że przynosi takie jedzenie do szkoły. Kasia nie chce być ze stukniętej rodziny, a Damian nie chce, by myślano, że na coś choruje”, czytamy. A rodzice wywieszają białą flagę. Już w przedszkolu informują pedagogów i kucharki, których produktów dzieci mają nie jeść, bo ich nie lubią. Najczęściej są to warzywa. Później, już w szkole, zamiast zrobić dziecku drugie śniadanie, wolą dać mu pieniądze, by samo coś kupiło. Wybór jest prosty, bo asortyment szkolnych sklepików stanowią głównie produkty o wysokiej
Tagi:
Wiktor Raczkowski