Wyrzucona przez wulkan ognista chmura spopieliła tysiące mieszkańców Pompejów Przed śmiercią nie było ucieczki. Na pokryte już grubym całunem pumeksu miasto stoczyła się gigantyczna chmura gorących gazów, straszliwa lawina piroklastyczna, niszcząca wszystko na swej drodze. Ukrywający się w domach i piwnicach ostatni mieszkańcy zostali zamienieni w popiół w ciągu kilku sekund. Od gotujących się mózgów ofiar eksplodowały czaszki. Takie były ostatnie chwile mieszkańców Pompejów w Kampanii, kwitnącego miasta, które 24 sierpnia 79 r. unicestwił wybuch Wezuwiusza. W tej katastrofie pogrzebane zostały także Herkulanum, Stabie oraz wiele mniejszych osad. Włoscy wulkanolodzy Claudio Scarpati, Giuseppe Luongo i Annamaria Perrotta z Uniwersytetu Fryderyka II w Neapolu postanowili dokładnie odtworzyć przebieg kataklizmu. W tym celu przebadali warstwy osadów wulkanicznych oraz szkielety 13 osób, które zginęły w domu Polibiusza. Wyniki dociekań przedstawili na międzynarodowej konferencji w sprawie starożytnego materiału genetycznego, która odbyła się w Neapolu. Dom Polibiusza, z ogrodem, portykiem, atrium, bogato zdobiony pięknymi freskami, należy do najokazalszych pompejańskich budowli. Z napisu na ścianie wynika, że jego właścicielem był Juliusz Polibiusz, jeden z najzamożniejszych obywateli Pompejów, który wystawił swą kandydaturę w wyborach urzędników miejskich. Dom znajduje się przy ulicy Obfitości (Via dell\’Abbondanza), w starożytności pełnej sklepów, tawern, kramów i domów uciech, która prowadzi od forum do bramy di Sarno. W pomieszczeniach domu znaleziono 13 szkieletów. Niektóre były złączone ze sobą, jakby przeczuwający śmierć ludzie objęli się na pożegnanie. Zginęło trzech mężczyzn, trzy dorosłe kobiety, czterech chłopców, dziewczynka oraz dziecko, którego płci nie udało się ustalić. Jedna z kobiet była w siódmym miesiącu ciąży. Badania mitochondrialnego DNA, przekazywanego przez matkę, wykazały, że sześć osób należało do jednej rodziny. \”Wiek pięciu sugeruje, że byli rodzeństwem. Mężczyzna w wieku od 25 do 30 lat mógł być kuzynem\”, wyjaśniła biolog molekularny Marilena Cipollaro na łamach magazynu \”National Geographic\”. Prawdopodobnie w domu Polibiusza śmierć ponieśli rodzice, ich dzieci, kuzyn wraz z młodą brzemienną żoną oraz niewolnicy płci obojga. Zagłada nie przyszła bez zapowiedzi. Wstrząsy podziemne trwały cztery dni. Na skutek potwornego wzrostu ciśnienia powysychały źródła. Widziano umykające ze stoków Wezuwiusza jaszczurki i węże. Niektórzy pompejańczycy przezornie także uciekli z miasta – być może przypomnieli sobie silne trzęsienie ziemi sprzed 17 lat, które poważnie uszkodziło świątynie i wiele innych gmachów. Wtedy płynna materia z Wezuwiusza po raz pierwszy usiłowała przebić się na zewnątrz. W 79 r. ciśnienie w środku góry było już tak gigantyczne, że magma wysadziła skalny czop. 24 sierpnia w Pompejach obchodzono ponury rytuał, który miał zapewnić swobodne wyjście mieszkańcom podziemnego świata. Modły kapłanów okazały się aż nadto skuteczne. Około godziny 13 rozległ się potworny huk rozpadającej się góry. To wierzchołek wulkanu eksplodował z mocą kilku bomb wodorowych. Nad Wezuwiuszem wzniosła się groźna, ogromna chmura pyłów, gazów, odłamków skalnych, magmy, która po zetknięciu z wilgotnym powietrzem zmieniała się w pumeks. Chmura uniosła się w niebo na wysokość 15 km (później nawet 25 km). Niesamowity widok opisał rzymski autor Pliniusz Młodszy, który znajdował się wtedy w Misenum, na półwyspie okalającym Zatokę Neapolitańską od strony północno-zachodniej. Chmura \”miała wygląd i kształt drzewa i na oko sprawiała wrażenie wielkiej pinii: mianowicie wzniósłszy się do znacznej wysokości w postaci mocno wydłużonego pnia, rozpostarła poziomo jakby konary… Z jednej strony była lśniąco biała, z drugiej upstrzona plamami i brudnoszara na skutek zawartości ziemi i popiołu\”. Pompejańczycy początkowo wylegli na ulice, aby obserwować niezwykłe zjawisko. Lecz jakieś pół godziny po wybuchu na miasto zaczął spadać deszcz gorącego pumeksu, popiołu oraz bomb wulkanicznych, których masa przekraczała niekiedy 7 kg. Chmury pyłów zasłoniły słońce i nad skazanym na zagładę miastem zapadły ciemności, rozświetlane tylko przez upiorne błyski gigantycznych błyskawic. Zapachniało siarką i cuchnącymi, toksycznymi związkami chloru. Wielu wtedy właśnie rzuciło się do ucieczki. Ludzie tłoczyli się, tratowali na ulicach i w bramach, usiłując wydostać się z miasta. Niektórzy do ostatniego tchu ratowali swój
Tagi:
Krzysztof Kęciek