Śmierć po meczu

Śmierć po meczu

Kibic zabił kibica. Nie znali się. Wiedzieli tylko tyle, że jeden kibicuje Odrze, a drugi Górnikowi Piotr F. był studentem. Kibicował wodzisławskiej Odrze. Pojechał na mecz swojej drużyny do Katowic. Na stadionie było spokojnie. Piotr nie wrócił jednak do domu. Nie dojechał też do narzeczonej w Żorach. Zginął blisko dworca w Rybniku. Został zadźgany podczas starcia kibiców. Derby na noże 17 marca odbyły się podwójne śląskie derby. Odra grała na Bukowej w Katowicach. Górnik z Ruchem w Chorzowie. Ze względu na budowę trasy średnicowej na stadion Ruchu wpuszczono niedużą grupę zabrzańskich kibiców. Większość zrezygnowała z wyjazdu do Chorzowa. Piotr przyjechał z Katowic do Rybnika pociągiem. Nie był sam. Pierwsza wersja śledztwa zakładała, że już w pociągu wraz z dwójką kolegów został upatrzony przez napastników. A potem, gdy poszedł na przystanek autobusowy, napadła na niego grupa chuliganów z nożami. Biegli za nim, wrzeszcząc: “Łapać go!”. Wszystko rozgrywało się niedaleko postoju taksówek. Żaden taksówkarz nie zareagował, nie wezwał policji. Jednemu zaparowały szyby i nie był pewien, czy rzeczywiście coś się dzieje, drugi miał akurat klienta, trzeci uznał, że to nie jego sprawa. Policja i prokuratura ustaliły, że nie była to przypadkowa bójka. Rybniccy kibice zabrzan nie byli na meczu w Chorzowie. Na kibiców z Wodzisławia czekali na dworcu w Rybniku. Wiedzieli, kogo się spodziewać. Najpierw stanęły naprzeciw siebie dwie grupy po kilkanaście osób. Jedna gotowa walczyć za Odrę, druga za Górnika. Poleciały kamienie i kawałki drewna. Potem doszło do bezpośredniego starcia. Według prokuratury, Piotr F. był nie tylko ofiarą, ale i wcześniej napastnikiem – bardzo aktywnym. Rzucił się z metalowym koszem na śmieci na któregoś z przeciwników. Tamten był jednak szybszy. I miał nóż. Uderzył dwa razy. Doskoczyli inni. Jeden także z nożem, drugi z kawałkiem wyrwanej ławki. Dziesięć minut później Piotr wykrwawił się na śmierć. Przyczyną zgonu były ciosy zadane nożem w okolicę łopatki. Nie mógł przeżyć krwotoku z przebitego płuca. Złamane ostrze noża utkwiło też w jego udzie. Lekarz stwierdził również pęknięcie kręgów szyjnych, które mogło być spowodowane uderzeniem tępym narzędziem. Chuliganów szybko zatrzymano. Najpierw do aresztu trafił 19-latek podejrzany o zabójstwo, 20-latek, któremu prokuratura zarzuca udział w bójce z użyciem niebezpiecznego narzędzia (to on miał ugodzić nożem w udo Piotra F.) i 16-latek, który będzie odpowiadał przed sądem dla nieletnich. Potem zatrzymano siedmiu następnych. Wszyscy byli sympatykami Górnika. Przynajmniej część z nich była dobrze znana policji. Bić, zabić To nie są wyłącznie pospolici chuligani. Mają swoje gazetki, strony w Internecie, telefony komórkowe, szefów, sztaby dowodzenia, grupy rozpoznania i szturmowe. Nie da się wykluczyć, że bijatyka pod rybnickim dworcem była wcześniej zaplanowaną akcją. Umawianie się na mordobicie gdzieś z dala od stadionu nie jest dziś czymś wyjątkowym. Kilka miesięcy temu TVN w programie “Pod napięciem” pokazał zarejestrowany kamerą wideo bój dwóch grup kibiców. Potem mylnie utożsamiano ich z fanami Lechii. W rzeczywistości byli to kibice Arki i Legii. Ale tu obowiązuje kodeks: “Na pięści, bez sprzętu”. W tym świecie granice wyznacza sympatia do tego lub innego klubu. Nie trzeba nosić szalików. Wszyscy wszystko wiedzą. Przekroczysz granice – możesz oberwać. Już następnego dnia do Rybnika przyjechała grupa z Wodzisławia. Na murze pojawił się napis namalowany czarną farbą: “Hooligans Odra Wodzisław. Śmierć za śmierć”. I data – marzec 2001 – oraz szubienica. Potem kilkadziesiąt zamaskowanych osób przeszło ulicami miasta. Sprali dwóch 16-latków na jednym z placów. Mówi jeden z kibiców Górnika: “My nie mamy z tą śmiercią nic wspólnego. Są ustalenia. Nie używa się noży. Ale są starzy i młode wilki. Z nimi nie wiadomo”. Starzy trzymają się pewnych zasad. Jednak w tych armiach jest wiele oddziałów. Prawo siły To było cztery lata temu. Niedaleko. W Radlinie. Dwie grupy młodych ludzi paliły ogniska. Ta mniejsza była z Radlina, większa przyjechała z Rybnika. Pierwsza sympatyzowała z chorzowskim Ruchem. Druga z Górnikiem Zabrze. Pili, żartowali, śpiewali piosenki. Te o klubach również. Kilkanaście osób z drugiej grupy podeszło do czterech z tej pierwszej. 19-letni Remigiusz został zakatowany na śmierć.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 13/2001, 2001

Kategorie: Kraj