Śmierć w poczekalni

Śmierć w poczekalni

A guard escorts a condemned inmate down a corridor in the East Block during a media tour of California's Death Row at San Quentin State Prison in San Quentin, California December 29, 2015. Picture taken December 29, 2015., Image: 439273687, License: Rights-managed, Restrictions: , Model Release: no, Credit line: Forum, Reuters

W USA brakuje trucizny stosowanej do wykonywania kary śmierci. Koncerny farmaceutyczne nie zamierzają pomagać Michael Samra miał 20 lat, gdy z przyjacielem zabił w 1997 r. cztery osoby, w tym dwie małe dziewczynki. Dwa lata później wyrokiem sądu w Alabamie mężczyzna został skazany na karę śmierci. Donnie Johnson w 1984 r. udusił żonę workiem na śmieci. Jego dalszy los również został przypieczętowany wyrokiem ostatecznym. Chociaż czy to na pewno właściwe określenie? Zarówno Michael, jak i Donnie dopiero w tym roku dostali śmiertelny zastrzyk. Tym samym dołączyli do pięciu innych osób straconych w 2019 r. w Stanach Zjednoczonych. Według danych Death Penalty Information Center na wykonanie wyroku czeka w USA jeszcze ok. 2,7 tys. skazanych. Pew Research Center donosi, że w 10 spośród 30 stanów, w których kara śmierci jest legalna, nie wykonano ani jednego takiego wyroku od ponad 10 lat. W Wyomingu ostatni raz w 1992 r., w Kolorado w 1997 r., w Pensylwanii zaś w 1999 r. Rekord należy jednak do Kansas – w 1965 r. Wiele ogólnoświatowych mediów optymistycznie głosi, że w USA z roku na rok zapada coraz mniej wyroków skazujących na śmierć. W 2018 r. wykonano 25 egzekucji, a wydano 42 wyroki śmierci. To rzeczywiście proporcjonalnie niewiele, skoro w latach 90. co roku przeprowadzano średnio ok. 90 egzekucji. Powody zmian są jednak dużo bardziej prozaiczne, niż mogłoby się wydawać – w Stanach Zjednoczonych brakuje tiopentalu sodu, podstawowej substancji stosowanej w śmiertelnym zastrzyku. Najbardziej powszechna procedura wykonania kary śmierci składa się z trzech etapów. Najpierw skazaniec dostaje środek usypiający, co prowadzi do utraty przytomności oraz wywołuje zapaść układu oddechowego i krwionośnego. Następnie podaje się specyfik, który zwiotcza mięśnie w stopniu powodującym paraliż i zatrzymanie akcji oddechowej w ciągu kilkunastu sekund. Na koniec wstrzykuje się chlorek potasu zatrzymujący akcję serca. Sam tiopental, wywołujący sen narkotyczny, działa po 30-40 sekundach po podaniu dożylnym, a jego skuteczność utrzymuje się ok. 30 minut. „To tak jak ze starym, chorym koniem. Weterynarz robi zastrzyk, zwierzę zasypia i po wszystkim”, mówił o tej metodzie jej zwolennik Ronald Reagan. Na wątpliwości specjalistów, którzy przekonywali, że metoda jest niehumanitarna i bardzo bolesna dla skazanego, długo przymykano oczy. Dopiero pod naciskiem organizacji humanitarnych producenci zabójczych środków zostali zmuszeni do zaprzestania ich sprzedaży władzom penitencjarnym. W styczniu 2011 r. niemieckie Ministerstwo Zdrowia poprosiło koncerny farmaceutyczne, by nie dostarczały do USA tego środka. Mniej więcej w tym samym czasie Hospira, jedyny licencjonowany wytwórca preparatu w USA, miał coraz poważniejsze problemy. W końcu pojawił się pomysł, by kontynuować produkcję tiopentalu we Włoszech, jednak i ten kraj zdecydował się wstrzymać eksport. Dla Stanów Zjednoczonych był to poważny cios. Ostatecznie 11 stanów musiało zmienić zapisy proceduralne, a w ciągu kilkunastu miesięcy kilka kolejnych zrezygnowało z kary śmierci. Część próbowała eksperymentować ze składem preparatu lub szukać tiopentalu w mało pewnych źródłach. Do mediów przedostawały się informacje o propozycjach kupna specyfiku od firm z Wielkiej Brytanii i Indii. Kończyło się to fiaskiem, ponieważ import jest nielegalny. W USA nie wolno stosować zagranicznych środków, które nie są zatwierdzone przez amerykański Urząd ds. Żywności i Leków. Jeszcze w 2011 r. w stanie Oklahoma po raz pierwszy wykonano egzekucję, podczas której użyto pentobarbitalu, czyli środka używanego do usypiania zwierząt. Nie obyło się bez debat podważających zasadność tej metody. W 2013 r. Unia Europejska oficjalnie zakazała firmom farmaceutycznym dostarczania składników do amerykańskich trucizn. Kłopoty rosły. W 2014 r. Claytonowi D. Lockettowi z Oklahomy podano mieszankę składającą się z midazolamu, bromku wekuronium oraz chlorku potasu. Środek nie został wcześniej przetestowany, co miało tragiczne konsekwencje. Mężczyzna długo umierał w męczarniach. Po 15 minutach od otrzymania zastrzyku próbował jeszcze zerwać pasy. Ostatecznie dostał zawału serca po ok. 40 minutach. Opinia publiczna zrównała decydentów z ziemią. Niewielu uwierzyło w „problemy żylne” przestępcy. „Egzekucja była zatrważająca”, grzmiał Barack Obama, nakazując prokuraturze generalnej analizę metod stosowanych przy wykonywaniu kary śmierci. Podobnych przypadków było co najmniej kilka. Joseph Wood III umierał

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2019, 31/2019

Kategorie: Świat