SONDA: Czy PiS uda się złamać niezależne media?
Dziesiątego lutego większość mediów protestowało przeciwko wprowadzeniu przez rząd składki z tytułu emisji reklam. Pytamy: Czy Prawu i Sprawiedliwości uda się złamać niezależne media?
Dr Paweł Sękowski,
redaktor naczelny „Zdania”, prezes Stowarzyszenia „Kuźnica”
Odpowiedź na to pytanie zależy od postawy naszej, czyli wszystkich, którzy sprzeciwiają się dążeniom strony rządowej. Bez wątpienia protest pod hasłem „Media bez wyboru” był dla władzy ważnym sygnałem ostrzegawczym. Informowała o nim nawet telewizja publiczna i było widać, że ten gest wzbudził tam irytację, a nawet pewną panikę, co jest najlepszym dowodem na to, że taka akcja była potrzebna. Tym bardziej że pod płaszczykiem walki z jednej strony z covidem, a z drugiej z monopolem wielkich korporacji tak naprawdę planuje się pompowanie środków z mediów prywatnych działających w Polsce do mediów państwowych i prorządowych mediów prywatnych. Temu bowiem ma służyć zapowiedziane powołanie Funduszu Wsparcia Kultury i Dziedzictwa Narodowego w Obszarze Mediów.
Jerzy Baczyński
redaktor naczelny „Polityki”
Będą próbować i próbują, ale tu nie wróżę powodzenia. Polska to jednak nie Węgry. Orbánowi udało się przy pomocy metod, jakich próbuje Prawo i Sprawiedliwość, czyli presji ekonomicznej, finansowej i prawnej. Jednak Polska to zupełnie inny kraj – mamy znacznie większy rynek, a media są mocniejsze ekonomicznie. Siłą mediów w Polsce są odbiorcy – PiS nie udało się przejąć kontroli nad rynkiem informacji, emocji i wiedzy społecznej.
Oczywiście jeśli rządzący wprowadzą podatek od przychodów reklamowych, będzie to silny cios zmuszający niepaństwowe media do ograniczenia zatrudnienia czy planów programowych. Myślę jednak, że to nie jest dogodny politycznie moment dla PiS. Buntuje się chociażby Jarosław Gowin, bo to idealna okazja, aby pokazać swoją pryncypialność.
Oczywiście są przykłady z systemów autorytarnych jak złamać media, ale wtedy trzeba użyć stalowych łomów – wprowadzić przepisy o terroryzmie, naruszaniu interesów państwowych i przejść do takiej formy represji jak w Turcji. Jednak tak długo jak jesteśmy w Unii Europejskiej i NATO, nie sądzę, żeby Kaczyński odważył się niszczyć niezależność mediów brutalną siłą, dlatego myślę, że połamie sobie na tym zęby.
Prof. Ewa Marciniak
politolożka, UW
Jeśli miałabym udzielić odpowiedzi w trybie rozstrzygającym, to powiedziałabym, że nie. Trzydziestoletnia tradycja mediów w Polsce, to niemało doświadczeń związanych z pluralizmem, różnorodnością gatunkową czy kapitałową, to wiele form dziennikarskich. Właśnie ta tradycja przemawia za utrzymaniem się pluralizmu mediów mimo różnych formalnych ograniczeń. Jeśli podatek od reklam rzeczywiście zostanie wprowadzony, to owszem, będzie trudniej, ale nie spodziewam się upadku niezależnych mediów. Trzeba jednak podkreślić, że jest to próba „zagłodzenia” – pamiętajmy, że media to nie tylko misja związana z informacją, ale również przedsięwzięcie komercyjne.
Henryk Martenka
publicysta, „Angora”
Teoretycznie to się może udać, bo udeptana gumiakami ścieżka legislacyjna daje PiS taką możliwość. Wódz rządzącej partii ma wyczucie czasu i wie, że następnych wyborów może ona już nie wygrać. Zaczną się rozliczenia. Spróbuje więc skorzystać ze sprawdzonych rozwiązań towarzyszy węgierskich i zawczasu eliminować zagrożenia. Takie jak media, których wolność polega nie na tym, że piszą, co chcą, ale że są poza zasięgiem wodza! Do tego z jego przekazów dnia naigrywają się i lżą. Ale, jak mówią Niemcy, zawsze istnieje jakieś ale…
Posłowie Porozumienia, którym Kaczyński pokazał, jak ich ceni, już mruknęli, że sprawy nie znają, bo jej z nimi nie konsultowano, a kanapowcy od Gowina boleśnie pokazali już PiS, że bywają krnąbrni. Nie jest też pewne, jak zachowają się Solidarni Ziobry, od dawna żeglujący na kolizyjnym kursie z Kaczyńskim. Być może i oni zechcą przed wyborami pokazać, że stać ich na luksus suwerenności. Wtedy „nacjonalizacja” mediów Kaczyńskiemu się nie uda.
Aliści najpewniej zadzwonią z Departamentu Stanu i temat wygaśnie szybciej niż zapłonął.
Maciej Hoffman,
prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy i Wydawców REPROPOL,
członek zarządu Izby Wydawców Prasy
W obecnej, tragicznej sytuacji finansowej mediów, w szczególności prasy, wynikającej m.in. z pandemii, wyzwaniem dla większości tytułów jest wyjście na zero. Mniejsze z nich, o ile nie są zrzeszone w żadnej grupie wydawniczej, pozostają bez jakiegokolwiek wsparcia; przykładem może być choćby wydawany przez spółkę dziennikarską „Kurier Szczeciński”, ukazujący się od 1945 r. Planowana przez rząd opłata reklamowa zagrozi takim mediom lokalnym, a także niezależnym czasopismom, jak PRZEGLĄD czy „Tygodnik Powszechny”. Należy się zatem spodziewać osłabienia mediów prywatnych, podczas gdy państwo powinno działać na rzecz zwiększania czytelnictwa prasy. Tradycyjne redakcje, w odróżnieniu od redakcji internetowych, tworzą profesjonalne treści i biorą pełną odpowiedzialność za rzetelność swojej pracy, dlatego powinny istnieć dopłaty do kolportażu w małych miasteczkach i na wsiach (tzw. ostatni kilometr) oraz np. do prenumerat dla studentów. Zamiast tego obecne władze nakładają na media nowe obciążenia, zamiast skupić się na coraz bardziej pilnym opodatkowaniu zysków największych korporacji cyfrowych, takich jak Google, Amazon, Facebook i Apple. Rząd, kierując się celami politycznymi, a nie wyobraźnią społeczną, nie chce podać ręki branży, której powodzi się coraz gorzej, gdyż spadają nakłady i zmniejszają się przychody z reklam, co oznacza konieczność ograniczania kosztów, a w konsekwencji prowadzi do obniżania jakości. Co prawda PiS zamierza stworzyć fundusz wspomagający media, ale jak dotąd wyraźnie nie określiło, kogo i na jakich warunkach będzie on wspierał. Można się obawiać, że nowa opłata będzie służyła dalszemu zwiększaniu dysproporcji pomiędzy pomocą kierowaną do mediów państwowych i tą, jaką otrzymują tytuły niezależne.
Marek Kuliński,
Stowarzyszenie Dziennikarzy RP
Czy media prywatne mają jakieś szanse w zderzeniu z finansowanymi i hołubionymi przez władzę mediami „publicznymi”? Bardzo trudno to ocenić. Działania rządu w kierunku osłabienia niezależnych mediów idą bardzo daleko, a co więcej są niestety akceptowane przez jedną trzecią społeczeństwa, która popiera PiS. Pozostaje mieć nadzieję, że i w tym przypadku krople społecznych protestów zaczną drążyć skałę. Pazerność i arogancja funkcjonariuszy formacji rządzącej, jak również niegodziwe sposoby ich postępowania coraz bardziej każą wątpić w uczciwość ich intencji, także osobom o poglądach prawicowych, narodowych i katolickich. Miejmy w pamięci społeczny opór wobec bolszewickich praktyk władz PRL, który z czasem, krok po kroku, doprowadził przecież do Okrągłego Stołu i m.in. zniesienia cenzury; liczmy, że podobnie będzie teraz. Tu także wiele zależy od postawy środowiska dziennikarskiego. Od lat czekamy na zmianę anachronicznego prawa prasowego oraz na nowoczesną ustawę o mediach publicznych. Musimy twardo domagać się, by dokumenty te stworzono w toku merytorycznej dyskusji z udziałem ekspertów i społeczeństwa, a nie według widzimisię ignorantów z politycznego klucza. Może słyszalna już krytyka ze strony UE i zmiana lokatora Białego Domu sprawią, że nurtowi demokratycznemu w Polsce będzie łatwiej przezwyciężyć coraz rozleglejsze autorytarne zapędy polityków Zjednoczonej Prawicy.
Fot. Daan Stevens/Unsplash
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy