Przy odśnieżaniu dachów zginęło tej zimy więcej ludzi niż pod dachami zawalonymi przez śnieg Kodeks Hammurabiego mówi: „Jeśli budowniczy wybudował dom który zawali się i zabije właściciela domu, budowniczy ten będzie stracony. Jeśli dziecię właściciela zostanie zabite, to dziecię budowniczego zostanie stracone”. Dziś te przepisy już nie obowiązują, co być może jest jednym z powodów, że nasz wymiar sprawiedliwości nie wykazuje specjalnego zapału w ustalaniu odpowiedzialności i karaniu sprawców katastrof budowlanych. Najlepszy przykład to zawalenie się pod ciężarem śniegu dachu chorzowskiej hali targowej cztery lata temu (65 osób zginęło, 144 zostały ranne). Prokuratura zakończyła śledztwo dwa lata temu, a proces niby ruszył przed rokiem, ale młyny sprawiedliwości w Polsce mielą wolno, więc w tym dziesięcioleciu trudno oczekiwać prawomocnego wyroku. Po obecnej zimie podobnych śledztw i procesów może być niemało. Dachy w Polsce pod naporem śniegu trzaskają bowiem jak zapałki, a na ludzi i samochody spadają sople i zwały śniegu. Więcej szczęścia niż rozumu W Szczecinie zawalił się dach sklepu budowlanego, raniąc jedną osobę. Nikt szczęśliwie nie ucierpiał, gdy pod śniegiem runął dach magazynu fabryki ozdób choinkowych (dobrze, że nie nastąpiło to przed świętami) w Mirosławicach. Ewakuowano prawie setkę dzieci z przedszkola w Kozichgłowach bo dach wybrzuszył się pod śnieżnym przykryciem. Obciążony śniegiem dach runął w krakowskiej kamienicy, sześcioro mieszkańców górnego piętra musiało się wyprowadzić. Zawalił się dach sztucznego lodowiska w Ochędzynie, chwała Bogu wtedy, gdy hala jeszcze była zamknięta. Runęły pod śniegiem domy w Przygłowie, Wieruszowie, Rudziczce, Lubartowie, Mokrzyskach, Tworkowej, Tyszowcach… Wymieniać można bez końca. W całym kraju śnieg zawalił dotychczas kilkaset rozmaitych obiektów budowlanych. Bodaj najbardziej efektowne było runięcie 6 ha szklarni w Białymstoku. Niewiele ustępuje temu zdarzeniu największa katastrofa budowlana w dziejach Konina – zawalenie się pod śniegiem magazynu środków ochrony roślin. Śnieg rozwalił też szklarnię w Rydzynie. Na ul. Niezłomnych w Stalowej Woli runął pod białym ciężarem dach magazynu Społem, w Swarzędzu – pawilonu handlowego. W Lesznie ugiął się dach centrum handlowego, w Bydgoszczy – hipermarketu Tesco. Na szczęście jakimś cudem pod dachami zawalanymi przez śnieg zginęły dotychczas tylko trzy osoby – w Starych Żdżarach (Mazowsze), Woli Żarczyckiej (Podkarpacie) i Tarkawicy (Lubelskie). Gorzej było ze zwierzętami – gdy runął dach tuczarni drobiu w Uścinowie, zginęło 10 tys. kur z 14 tys. (resztę też czekał szybki koniec, bo nie było ich gdzie trzymać). Złośliwi mówią, że sprawiedliwości stało się zadość w Słupsku – tam spadający z dachu śnieg rozbił szybę w samochodzie prezesa przedsiębiorstwa gospodarki komunalnej, odpowiedzialnego za odśnieżanie. Największe odśnieżanie nowoczesnej Europy Polak mądry po szkodzie, więc gdy minęły już największe opady śniegu i wybrzmiały słowa wezwań do odśnieżania ze strony resortu spraw wewnętrznych oraz wojewodów, ruszyliśmy gremialnie na dachy. To największe w ostatnim 20-leciu powszechne odśnieżanie ma swoje koszty, nie tylko finansowe. Jak dotychczas w wyniku upadków z dachów tej zimy zginęło ośmiu mężczyzn, kilku innych doznało poważnych obrażeń (złamania kręgosłupa, pęknięcia podstawy czaszki). Do tragedii doszło przy odśnieżaniu walcowni Arcelor Mittal w Dąbrowie Górniczej, hurtowni budowlanej w Rawie, hali fabryki przetwórstwa drewna w Pszczewie, domów mieszkalnych w kilku miejscowościach. Tak więc w wyniku usuwania śniegu z dachów zginęło więcej ludzi niż pod dachami zawalanymi przez śnieg. Być może jednak wszystko to ma sens, bo gdyby jakiegoś dachu nie odśnieżono, mogłoby pod nim zginąć nawet tyle osób, ile w chorzowskiej hali. Nadzór budowlany jest zadowolony W 2007 r., rok po tragedii w Chorzowie, zostały znowelizowane przepisy prawa budowlanego. Mówią one, że tzw. obiekty wielkopowierzchniowe (generalnie o powierzchni dachu ponad 1000 m kw.), mają przechodzić kontrole dwa razy do roku, przed zimą i po niej, wykonywane przez specjalistów z uprawnieniami budowlanymi. Protokoły z tych przeglądów muszą być przesyłane do Głównego Urzędu Nadzoru Budowlanego, w czym przejawia się, jak mówi pani Ilona Szymańska z GUNB, specjalna troska nadzoru budowlanego. GUNB wszystkie obiekty wielkopowierzchniowe traktuje jako obiekty podwyższonego ryzyka i ma je pod szczególną kontrolą. Jest ich w Polsce niemało,
Tagi:
Andrzej Dryszel