Spalmy świat i sprzedajmy to, co zostanie

Spalmy świat i sprzedajmy to, co zostanie

Argentyna płonie. Strażacy ewakuują ludność, przyrodnicy liczą straty, a deweloperzy i eksporterzy mięsa kalkulują zyski Korespondencja z Argentyny – Ogień zbliżał się z trzech stron: z północy, wschodu i południa – mówi Andrés mieszkający niedaleko miejscowości Tanti w dolinie Punilla, w centralnej części kraju. Region przez prawie pół roku nie mógł sobie poradzić z falą pożarów. Kiedy płomienie były 5 km od domu, Andrés postanowił wywieźć rodzinę w bezpieczne miejsce. – Wiedzieliśmy, że w przypadku ewakuacji straż pożarna nie zabiera zwierząt. Mamy cztery psy, nie chcieliśmy ich narażać. Rzeczywiście, tegorocznej wiosny, czyli podczas polskiej jesieni, w okolicy spłonęły dziesiątki koni i krów. Andrés zostawił żonę i czworonogi u teściowej w Córdobie, 50 km od Tanti. Sam wrócił. Wziął wąż ogrodowy i zaczął zraszać wodą dach, ściany domu i podwórko. Tymczasem na ulicach Córdoby, stolicy prowincji o tej samej nazwie, czuć było spalenizną. – Zaczęło się w piątek po południu – mówi Celeste – więc pomyślałam, że może ktoś z sąsiadów robi grilla. Ale następnego dnia rano zapach się wzmógł. Celeste zadzwoniła do rodziców. Powiedzieli, że u nich również w powietrzu wisiał dym. Mieszkają w Crespo, 400 km od Córdoby, na wschodnim brzegu Parany. Na zachodnim leży miasto Santa Fe. Stamtąd pochodzi Romina, biolożka i kajakarka. – Do dziś oddychamy dymem – skarży się. – A gdy powieje ze wschodu, nad miastem osiadają popioły. Podczas gdy uwaga argentyńskiej opinii publicznej skupia się na pandemii, już od długich miesięcy płoną ostatnie – dosłownie! – lasy Córdoby i wysychające mokradła Parany. To jak najbardziej spodziewana klęska żywiołowa. Związek pożarów ze wzrostem światowego popytu na mięso i zainteresowaniem branży nieruchomości jest aż nazbyt ewidentny. Więcej luksusu 1,5 mln – to przybliżona liczba mieszkańców Córdoby. Bezpośrednio po zachodniej stronie miasta wznoszą się góry Sierras de Córdoba, numer jeden turystyki krajowej. Jeśli przenieść tę sytuację na polski grunt, to trochę tak, jakby Zakopane leżało 30 km od Warszawy. Łatwo sobie wyobrazić zainteresowanie kupnem terenów w takiej okolicy. – Niby przypadkowo płonie las, a za kilka miesięcy na jego miejscu pojawia się zamknięte osiedle, z polem golfowym i basenem – mówi Andrés – co tu jeszcze wyjaśniać? Prawo zakazuje ścinania naturalnych lasów i zmiany planu zagospodarowania z obszaru chronionego na działkę budowlaną. Ale kiedy nie ma już drzew, które trzeba chronić, sprawa jest do załatwienia. Czasem jeden pożar nie wystarcza i trzeba podpalać rok w rok przez cztery, pięć lat, żeby zniszczyć lokalny drzewostan. – Tylko przy drodze między Córdobą a Carlos Paz masz 17 tego typu osiedli – dodaje mężczyzna. To prawda, że susza w tym roku była wyjątkowa. Ocenia się, że przez ponad 200 dni nad regionem nie spadła ani kropla deszczu. To najgorszy wynik od 1955 r., odkąd zaczęto mierzyć poziom opadów. Jednak lasy zazwyczaj nie podpalają się same. Julián Mignino z Uniwersytetu Narodowego w Córdobie (UNC) podaje, że według statystyk 95% pożarów to celowe podpalenia. Jak donosi Joaquín Deón, również z UNC, w okolicach miejscowości Cosquín, gdzie płomienie strawiły w tym roku 20 tys. ha, ma powstać kompleks turystyczny. Płoną rezerwaty Bamba, Villa Allende i inne, a w ich miejsce pojawiają się luksusowe dzielnice w atrakcyjnym sąsiedztwie rzek, pętle do motokrosu i enduro, pola golfowe czy żwirownie zasilające regionalny bum budowlany. Z informacji Instytutu Gulicha wynika, że w latach 1999-2017 najbardziej ucierpiał łańcuch górski Sierras Chicas: w płomieniach stanęło 38% powierzchni mikroregionu. Sierras Chicas leżą najbliżej Córdoby i to tam walka o tereny deweloperskie jest najbardziej bezwzględna. Tymczasem prowincja bije rekordy wylesiania. Wycięto ją w pień – z istniejących jeszcze na początku XX w. 12 mln ha lasów (to obszar odpowiadający łącznej powierzchni Czech i Słowacji) do dziś ostało się nie więcej niż 5%. W 2020 r. płoną resztki – nad wyniesionym na ok. 3 tys. m n.p.m. łukiem gór unosi się łuna. Ktoś zapyta: a gdzie jest państwo? Cóż, państwo robi dokładnie to samo. Pod koniec sierpnia

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2020, 46/2020

Kategorie: Ekologia