Żaden publiczny spektakl nie miał takiej oglądalności jak odnowiony polski Sejm na początku swoich obrad. Innym spektaklem było powołanie na dwa tygodnie nowego rządu. Celebrował prezydent Duda, w którym aż kipiał stan zadowolenia z siebie. Pan prezydent uwielbia celebrację, nawet fikcji. Ciekawe, jak za trzy tygodnie będzie przemawiał, zaprzysięgając rząd Tuska. To całe gadanie prezydenta można określić, używając języka staropolskiego, jako duby smalone, a właściwie dudy smalone. Obrazek do zawieszenia w muzeum karykatur. W pierwszym sejmowym rzędzie siedzi trzech polityków: Terlecki, w środku prezes, dalej Błaszczak. Twarze szpetne ludzi przegranych, nieszczęśliwych i zaciekłych. To, co jeszcze mogą, to złorzeczyć, przeszkadzać i psuć. Ten kontrast między dwoma skrzydłami sali sejmowej jest uderzający i wieszczy dalsze przegrane PiS w wyborach samorządowych i prezydenckich. Od kiedy stało się pewne, że propagandyści publicznej telewizji to skazańcy, wyrok został wydany, a jego wykonanie jest prawdopodobnie kwestią kilku tygodni, od kiedy to oczywiste, jestem nawet w stanie oglądać „Wiadomości” w TVP czy TVP Info. Ale nadal z wielkim trudem. I nie za długo. Scenariusz informacyjny ma tam swój schemat. Choćby z tego dnia, gdy piszę: polska suwerenność jest zagrożona przez zachodnią Europę, bardzo zagrożona, niedługo Polska przestanie istnieć. Głównym wrogiem Polski są Niemcy. Drugi wątek to szczucie na islam i Arabów, choćby w związku z atakiem nożownika w Dublinie. Nie szkodzi, że władze irlandzkie zaprzeczają, że to był atak terrorystyczny. „Wiadomości” sugerują, że tak samo będzie w Polsce, gdy „tuskowcy” wpuszczą obcych. Arabowie w tej figurze propagandowej zastąpili Żydów. Sam nie przepadam za islamem, w zbyt wielu miejscach zwyrodniał, i nie potrafię im darować tego, jak traktują kobiety, nie odpowiada mi też arabska kultura i obyczajowość. Ale to co innego, nie szczucie. Stałym tematem mediów reżimowych zaczyna być także zjadliwa krytyka Hołowni. Niedojrzały emocjonalnie narcyz, żaden z niego polityk, nie radzi sobie jako marszałek Sejmu, nie to co Witek, to był ktoś ta Witek, nawet reasumpcję potrafiła zrobić, kiedy głosowanie było nie po myśli, a Hołownia to tylko konferansjer. W sumie mały i podły człowiek. Zapewne uda się ujawnić ukrytą sieć, podobną do tej z podziemnych korytarzy Hamasu, państwa PiS, zarządzanego przez mrocznych namiestników tej partii. Zaskakująco wielu moich znajomych nadal się boi, że PiS wytnie jeszcze jakiś numer. „Po nich można wszystkiego się spodziewać”. Ja jestem dobrej myśli. Cokolwiek teraz wytną, to tylko sobie zaszkodzą. Tomek Kozłowski u nas, jest na krótko w Polsce, bo mieszka teraz w Stanach, gdzie przygotowuje się do bicia rekordu świata w wysokości skoku ze spadochronem. To 45 km, więc już prawie przestrzeń kosmiczna. Skakać będzie w skafandrze kosmicznym, wyniesie go do góry balon wielkości Stadionu Narodowego. Tomek wykonał w życiu 1,5 tys. skoków spadochronowych i ma koncie różne rekordy. Skoki to jego nałóg. Mówi, że dopiero jak skacze, czuje się wolny. Nawet gdy o tym opowiada, zaczynam się bać, mam lęk wysokości. A on nagle patrzy mi głęboko w oczy i proponuje: „Może skoczymy w tandemie?”. Zimny dreszcz ścina mi plecy – już gdy wyjdę na balkon na wysokim piętrze, strach mnie łapie za gardło. Od razu wyobrażam sobie, jak siedzimy z Tomkiem w otwartych drzwiach samolotu, smaga nas wiatr, w dole otchłań i szykujemy się do skoku. Wszystko we mnie krzyczy: „Nie!!!”. „Jesteś tchórzem”, mówi mój wewnętrzny oskarżyciel. „A właśnie, że skoczysz, dasz radę”, oponuje mój adwokat. Tomek na szczęście leci do Stanów, więc horror na razie będzie oddalony. On podobnie jak ja ma poważny problem z depresją. Tym bardziej go podziwiam, inna sprawa, że te skoki to chyba jest lekarstwo na pozostałe lęki. A cel bicia rekordu jest charytatywny, zbieranie pieniędzy na domy dla bezdomnych. A może jednak skoczę? Już raz spróbowałem umrzeć, na szczęście się nie udało. To czemu nie spróbować skoku w inną otchłań? Karolina z Jerozolimy przesyła mi filmik, na którym jej malutka prawnuczka bawi się w alarm. Naśladuje głosy syren. Jednak większość izraelskich dzieci przeżywa traumę, gdy trzeba schodzić do schronów. Ale co przeżywają palestyńskie dzieci w Gazie? Nie potrafię nie myśleć o tym równolegle. Właściwie nie da się żyć, patrząc na ilość cierpienia i zła na świecie z różnych stron. Słowa filozofa, prof. Władysława Tatarkiewicza, znajomego