Na studiach wokalnych rozsądku nie uczą. Widziałam, ilu śpiewaków przedwcześnie musiało skończyć karierę, bo zniszczyło sobie głos Aleksandra Kurzak – śpiewaczka Występowała na najznakomitszych scenach operowych świata. Wie, jak smakują sława, owacje na stojąco, feeria braw, radość sukcesu. Debiutancką płytę nagrała w ekskluzywnej wytwórni płytowej Decca Classic, jako pierwsza i jedyna Polka! Pierwszy raz gościnnie wystąpiła od razu na scenie Metropolitan Opera – marzeniu wszystkich śpiewaków. Otrzymała tytuł doktora na podstawie pracy „Partia Gildy w operze »Rigoletto« Verdiego” obronionej w Akademii Muzycznej we Wrocławiu. Jakby tego było mało, jest szczęśliwą kobietą. Matką maleńkiej córeczki, partnerką jednego z najlepszych tenorów świata Roberta Alagni. Oto rozmowa z kobietą spełnioną. Gdy widziałyśmy się ostatnio, a było to ponad rok temu, kwitłaś. Od razu wiedziałam, że jesteś zakochana. Powiedz, co się zmieniło w twoim życiu od tego czasu? – Wszystko się zmieniło! Największa zmiana to narodziny córeczki. Malèna ma już 16 tygodni. Sprawdziła się wróżba Cyganki sprzed lat, że widzi cię na lotniskach świata z wózkiem dziecięcym i dwiema paniami. Jak cię spytałam, kim one są, od razu wiedziałaś, że jedna to twoja mama, a druga – opiekunka do dziecka. Podróżujecie w kwartecie? – To była wróżka Aida, do której poszłam z tzw. babskiej ciekawości. Okazała się niezwykłą kobietą, która zadziwiająco dużo wie. Znała dwa rodzinne sekrety, o których wie tylko wąskie grono. Powiedziała mi wtedy: „Widzę panią, będą podróże, będzie dziecko, widzę dwie panie na lotniskach”. Chodziło chyba o mamę i mnie. Kiedy próba trwa od godz. 10 do 17.30, a potem jest spektakl, ktoś musi ze mną być, żeby zająć się dzieckiem, a babcia jest najlepszą opiekunką. Amantka w ciąży Całe lata byłaś nieprzeciętnie zajęta. Latałaś między europejskimi stolicami, tak jak inni jeżdżą z Bielan na Ursynów. Nastąpiła jakaś gwałtowna zmiana planów? – Nie taka gwałtowna, zgodna z rytmem natury (śmiech). Wcześniejsze terminy i podpisane kontrakty pozostały, ale to prawda, wyskoczyłam z torów na kilka miesięcy. 7 maja rozpoczęłam próby w Monachium, wracam na scenę. Mam nadzieję, że wszystko wróci do normy. Ale bardzo miło wspominam ostatnie spokojne miesiące. Bez scenicznych emocji, bez nerwów. Cały czas byłam razem z Robertem. Było bardzo, bardzo wspaniale… Spokojne miesiące przypadły na czas ciąży, jak rozumiem. Bo chyba trudno grać amantkę albo heroinę, będąc w zaawansowanej ciąży? – Ale zdarzało się, że dziewczyny grały w operze w zaawansowanej ciąży! Ja też widziałam takie przypadki, niedawno gruzińską śpiewaczkę w barcelońskiej operze, która z pokaźnym brzuchem śpiewała rolę Donny Fiorilli w operze Rossiniego „Turek we Włoszech”. To zabawna rola, bo wokół głównej bohaterki kręcą się operowy mąż i dwaj amanci zakochani po uszy i właściwie nie bardzo było wiadomo, z kim ta ciąża. Okazało się, że „nowy element scenografii” – pokaźny brzuch z owocem miłości – wniósł nową obyczajowo-artystyczną wartość do scenicznego tekstu sprzed 200 lat. Jak publiczność przyjęła tę „nową wartość”, czyli śpiewaczkę? – Bardzo ciepło, z aplauzem! Widać było, że nie ma to znaczenia. Do opery przychodzi się na świetne głosy i najpierw się słucha, a dopiero potem ogląda. Ja zrezygnowałam ze śpiewania na początku piątego miesiąca ciąży, gdy niewiele było widać, a więc nie ze względu na brzuch, ale na zdrowie. Lekarze zalecili, a ja się ich słucham. Zresztą hormony mają wpływ na struny głosowe i nie za bardzo mogłam dłużej śpiewać. A jak tobie zmienił się głos po urodzeniu dziecka? Już w przeszłości doświadczyłaś zjawiska „ewolucji”, pamiętam, że zrezygnowałaś z jakiejś roli. – Kontrakty często podpisuje się z cztero-, pięcioletnim wyprzedzeniem, a głos ludzki to żywy organ i różnie się zachowuje. Zmienia się, ewoluuje, choć są śpiewaczki, które całe życie śpiewają te same partie. Kiedyś podpisałam kontrakt na partię Królowej Nocy w „Czarodziejskim flecie” Mozarta, gdy była to rola jak najbardziej dla mnie. Z czasem przestała być odpowiednia. Pewnie bym podołała, ale nie na poziomie, z którego byłabym bardzo zadowolona. Zbyt wiele do stracenia. Wycofałam się, podziękowałam. Kiedyś policzyłam, że tylko w Metropolitan odwołałam kilka kontraktów z bardzo różnych, ale zawsze ważnych powodów.
Tagi:
Liiana Śnieg-Czaplewska