Społecznik działa śpiewająco

Społecznik działa śpiewająco

Roman Kostyra, laureat nagrody Fundacji Jacka Kuronia, uzdrawia ludzi poezją – Płakałam, bo nie czułam się na siłach, ósmy krzyżyk wszedł mi na kark. Ale pan Roman tak prosił, więc zwlokłam się z łóżka i pojechałam do Sarzyny – wspomina pierwsze, inauguracyjne spotkanie „Wrzeciona” Danuta Bielec z Bachórza. – I odżyłam. Bo ja rankiem wychodzę sobie na pole i słucham tego ptaszka czy plusku strumienia. Potem wszystko opisuję. Byle jak, dopiero później przenoszę do zeszytu. Nie ma w nim nic zmyślonego. Trzy pokolenia „Wrzeciono” to konkurs dla poetów ludowych. Z początku był adresowany do tych, którzy piszą po kryjomu. Jego twórcy – Roman Kostyra, kierownik, instrumentalista i wokalista Kapeli Ludowej Majdaniarze, Zbigniew Janusz, poeta i dziennikarz stalowowolskiej „Sztafety”, oraz nieżyjący już Marian Reczek – nie przewidywali nagród. Ale „inicjatywa się rozrosła”. Wkrótce prasa, radio i telewizja ogłosiły narodziny nowego konkursu poetyckiego dla ludzi w różnym wieku i różnych zawodów, od debiutantów po tych ze statusem literata. Zaczęły napływać wiersze z całej Polski, a także od rozrzuconej po świecie Polonii. „Może w tym zwariowanym, zapaskudzonym świecie codziennym warto zauważyć – pisze jedna z laureatek „Wrzeciona” – że istnieją kwiaty, las, łąka i słowik, którego trele od kilkudziesięciu lat tylko się wyszydza”. – Ci ludzie są jak kwiaty, zauważa Krystyna Trojanowska, organizatorka wielu imprez poświęconych kulturze ludowej. – Wcześniej pisali do szuflady i dopiero Roman Kostyra pozwolił im się odsłonić. Lektura tych wierszy jest spotkaniem człowieka z człowiekiem, najczystszym wzruszeniem, toteż przy ocenie odrzucamy wszelką wiedzę na temat poezji, a kierujemy się wyłącznie miarą serca. Stanisława Pudełkiewicz z Krzeszowa, nim zaczęła opisywać zmagania z Czasem, musiała przebrnąć przez większą część swego niełatwego życia i nagromadzić sporo praktycznej mądrości. Maria Ostasz z Nowin Horynieckich wyznaje: – Do wczoraj byłam nijaka, szara. Konkurs poetycki dał jej nowe życie, zdobyła jedną z głównych nagród. – Dzięki Romanowi Kostyrze ciągle coś nowego i zaskakującego pojawia się w konkursie, co roku jest inny – zauważa Zbigniew Janusz. – W codziennej poczcie „wrzecionowej”, którą listonosz przynosi do zarejestrowanego formalnie Stowarzyszenia Folklorystycznego Majdaniarze i osobiście do Romana, są listy i wiersze ludzi z tytułami doktorskimi, misjonarzy, sióstr zakonnych, katechetek, ale i więźniów czy mieszkańców domów pomocy społecznej. Z roku na rok rośnie liczba bardzo młodych autorów. W Szkole Podstawowej nr 117 w Krakowie nauczycielka Małgorzata Kwinta prowadziła specjalne „wrzecionowe” zajęcia, a później przepisała utwory trzecioklasistów i przysłała na konkurs. W Lesku, również za sprawą pedagogów, zebrano wiersze uczniów podstawówki i gimnazjum. W tegorocznej edycji konkursu wzięło udział ponad 120 osób. Najstarszych od najmłodszych uczestników dzieli siedem dziesiątek lat, są to trzy następujące po sobie pokolenia. Nie na pokaz Dariusz Żak, zastępca burmistrza miasta i gminy Nowa Sarzyna, dostrzegł, że Roman Kostyra jest pierwszym z 15 już Społeczników Roku, którego działalność wyszła poza ramy charytatywne, a w uzasadnieniu przyznanej nagrody pojawiło się pojęcie „godność ludzka”. – Nie bezlitosna, często nagłaśniana, pokazowa litość, ale godność człowieka dotkniętego przez los. Bo o ratowanie tejże godności, jak też o ratowanie kultury ludowej, polskiej kultury nasz Społecznik Roku dba bardziej niż o siebie i własne wygody. Majdaniarze to instytucja – jak mówi kierownik, instrumentalista i wokalista zespołu, Roman Kostyra – niepodlegająca żadnej placówce kulturalnej. Siedziba kapeli od początku mieści się w domu Kostyry; tutaj odbywają się próby, przechowywane są stroje i instrumenty. Ze stowarzyszenia wypączkowały też inne zespoły: taneczny, plastyczny, hafciarski, trio harmonijkowe, zespół cymbalistek, a ostatnio Zespół Śpiewaczy Sarzynianki. Najstarszą imprezą muzyczną jest „Majdanówka” – przegląd skrzypków ludowych. W pierwszym występowało ich kilkunastu, w następnych trzeba było przeprowadzić eliminacje i wybierać najlepszych. – Jest tak – mówi Roman Kostyra – że leciwa pani Albina Kuraś czeka nie tylko na to, żeby wystąpić przed publicznością, lecz by poprzez muzykę wrócić do swej młodości, z zachowanymi w pamięci melodiami, przyśpiewkami i skrzypkami. *** Gdy schorowany Jacek Kuroń zjawił się w tym roku na wręczaniu nagród swojej fundacji, wpisał

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 14/2003, 2003

Kategorie: Kraj