Spór o milenijne bobasy

Bliźnięta, które przyszły na świat w tę szczególną noc, dzieli całe tysiąclecie “Mamy pecha. Nie szczędziliśmy środków, by urządzić młodym erotyczny tydzień, a efektów nie widać”, żali się burmistrz norweskiego miasta Otta. Do 5 stycznia miejscowość ta, położona na północ od Lillehammer, nie miała swego milenijnego dzidziusia. A przecież w końcu marca władze poczyniły wiele starań, by skłonić młode pary do podjęcia wysiłków na rzecz zwiększenia przyrostu naturalnego. Restauracje serwowały dania nafaszerowane afrodyzjakami, kina zapraszały na “seksowne” filmy. Przedszkola urządziły nocne dyżury, by rodzice mogli spokojnie sobie pohulać. Uczestnikom “tygodnia erotycznego” przysłano do domów darmowe ostrygi i szampana. Następstwa tych wysiłków okazały się mizerne. Dwoje maluchów przyszło na świat 30 grudnia, a jeden w sylwestrowe popołudnie. Na pierwszego obywatela miasta Otta, który przyjdzie na świat w 2000 roku, wciąż jednak czeka ufundowana przez magistrat nagroda – wózek, łóżeczko i inne prezenty oraz gotówka o łącznej wartości 50 tysięcy koron (6250 dolarów). W końcu marca i na początku kwietnia 1999 r. media w wielu krajach prowadziły hałaśliwą kampanię, by skłonić potencjalnych rodziców do sprawienia sobie “dzieciaka tysiąclecia”. Radio nadawało nastrojową muzykę, hotele udostępniały chętnym darmowe pokoje. Sponsorzy wyznaczali fantastyczne nagrody dla bobasów, które jako pierwsze w 2000 r. ujrzą światło dzienne. Lekarze uderzyli na alarm, obawiając się w sylwestrowy wieczór tłoku w klinikach położniczych. “Czy naprawdę chcecie rodzić na korytarzach i do tego w ciemnościach? Przecież z powodu milenijnej pluskwy może nie być prądu!”, pytał nowojorski ginekolog Fred Cunningham. Nie sprawdziły się jednak czarne scenariusze. Około Nowego Roku w skali globalnej urodziło się prawie tyle samo dzieci, co zazwyczaj. Dodatkowe łóżka, wstawione do niektórych klinik berlińskich i londyńskich, pozostały puste. Były jednak regiony, w których nastąpił prawdziwy boom bobasów. W mieście Lewiston w amerykańskim stanie Maine w grudniu przyszło na świat 38% więcej nowych obywateli niż w normalnym roku. Szacuje się, że liczba urodzin w styczniu będzie o 30% większa. W szpitalach w Seulu na przełomie starego i nowego roku zanotowano 15-procentowy wzrost narodzin. Pierwszy dzidziuś tysiąclecia, chłopiec, pojawił się w Auckland w Nowej Zelandii zaledwie w minutę po wystrzeleniu noworocznych fajerwerków. Milenijne dziecko nie przyszło jednak na świat pod dobrą gwiazdą. Malec, którego tożsamości na życzenie rodziców nie podano, jest chory. Lekarze ze szpitala Waitakare określają jego stan jako “poważny, lecz stabilny”. Sponsorzy wstrzymali się więc na razie z deszczem prezentów, a przygotowali dla milenijnego chłopaczka m.in. auto i czek na 20 tys. dolarów. Komputerowy Problem Roku 2000 nie zakłócił żadnego z urodzin w tę szczególną noc, chociaż władze Londynu zachęcały przyszłe matki, których termin rozwiązania przypadał pod koniec grudnia, by zabierały ze sobą do klinik latarki kieszonkowe z zapasem baterii. Kiedy jednak 1 stycznia 24 minuty po północy urodziła się pierwsza milenijna obywatelka Danii, komputer zapisał ją od razu jako stuletnią staruszkę. “Gdy tylko pielęgniarka wprowadziła informacje o dziecku do komputera, ten kompletnie oszalał i stwierdził, że moja córeczka urodziła się w 1900 roku”, opowiadała reporterom matka Jette Kristiansen. Do podobnego wydarzenia doszło w południowokoreańskim mieście Ansan. Władze Korei Południowej postanowiły zresztą rozwiązać wyścig o tytuł “dzidziusia 2000” z charakterystyczną dla Azjatów skrupulatnością. Wyznaczono dzieci, które miały jako pierwsze zwiększyć liczbę obywateli i na żywo transmitowano ich narodziny przez Internet. Matki, lekarze i położne zastosowali “tradycyjne koreańskie metody” porodu. I rzeczywiście, jak oznajmili przedstawiciele oficjalnego Komitetu ds. Nowego Millennium, zdyscyplinowane “cybermaluchy” zameldowały się na świecie zaledwie kilkanaście sekund po północy. Prezydent Kim Dae-jung natychmiast wykorzystał tę okazję do wystąpienia politycznego, stwierdzając, że maluszkom należy ofiarować pokój, dobrobyt i nadzieję, a przede wszystkim – zjednoczenie obu państw koreańskich. Polityczny aspekt miały też narodziny milenijnych bobasów w Berlinie. 1 stycznia nad Łabą i Renem weszło w życie nowe prawo o cudzoziemcach, w myśl którego dzieci obcokrajowców mieszkających od 8 lat na terytorium RFN, otrzymają niemieckie obywatelstwo od razu przy urodzinach. Po osiągnięciu pełnoletności będą jednak musiały się zdecydować, czy chcą zatrzymać niemiecki paszport, czy pozostać

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 02/2000, 2000

Kategorie: Społeczeństwo