Kontrowersyjny żydowski publicysta oskarża rodaków z USA o czerpanie zysków z Zagłady Norman Finkelstein napisał swój niepoprawny politycznie pamflet, maczając pióro w truciźnie i w żółci. Pragnął prowokować i wywołać burzę. Trzeba przyznać, że udało mu się znakomicie. Finkelstein, 47-letni politolog z Nowego Jorku, z trudem zdobywający środki do życia, wykładając w Hunter College, wydał w lipcu ubiegłego roku skandalizującą książkę “The Holocaust Industry” czyli “Przemysł Holokaustu”. Media w Stanach Zjednoczonych solidarnie pominęły ją milczeniem, jednak Finkelstein, uważający się za “lewicowego Żyda-ateistę”, wróg “amerykańskiego imperializmu” i przyjaciel Palestyńczyków, stał się gwiazdą europejskich środków masowego przekazu. Czołowi felietoniści Wielkiej Brytanii czy Niemiec zapisali na temat jego poglądów całe stronice. “Finkelstein jest opętany i popisuje się, ale jego zasadniczy argument jest poważny”, stwierdził brytyjski “The Economist”. W tej sytuacji także amerykańscy publicyści uznali, że muszą zabrać głos. W lipcu 2000 r. miażdżącą recenzję książki Finkelsteina opublikował “New York Times”, określając autora mianem “ideologicznego fanatyka”. Leon Wieseltier z renomowanego magazynu “New Republic”, obrazowo stwierdził, że politolog z Hunter College to “obrzydliwy, zżerany nienawiścią do samego siebie Żyd, to coś takiego, co można znaleźć pod kamieniem”. Jeszcze dobitniej wyraził się Elan Steinberg ze Światowego Kongresu Żydów (WJC), dla którego Finkelstein jest “kupą g…”. Gniew Steinberga jest zrozumiały, wszak autor “Przemysłu Holokaustu” bezpardonowo atakuje organizacje żydowskie w USA. Na łamach monachijskiej “Süddeutsche Zeitung” autor w wielokrotnie później cytowanym fragmencie tak streścił swoje poglądy: “Holokaust stał się przemysłem. Żydowskie elity, za zgodą amerykańskiego rządu, wyzyskują straszliwe cierpienia milionów Żydów, zamordowanych podczas II wojny światowej, i tych nielicznych, którym udało się przeżyć, a czynią to, powodowane żądzą władzy i materialnych profitów. Można nawet stwierdzić, że przemysł Zagłady poprzez cyniczne wykorzystywanie żydowskich cierpień obecnie wspiera antysemityzm”. Można by powiedzieć, że takie słowa to manifest niepoprawnego neonazisty. Ale Finkelstein jest nie tylko Żydem, ale synem ofiar Holokaustu. Jego ojciec, Zacharias, cudem przeżył Oświęcim, miał wytatuowany na ramieniu numer więźnia 128018. Matka Maryla przetrwała piekło Majdanka, reszta rodziny zginęła. Po wojnie Finkelsteinowie wyemigrowali do Nowego Jorku, lecz nie radzili sobie najlepiej. Zacharias Finkelstein dostawał co miesiąc 600 dolarów odszkodowania od rządu niemieckiego, lecz Maryla, która nie doznała poważnych obrażeń, zgodnie z układami międzynarodowymi musiała zwrócić się o rekompensatę do Konferencji Roszczeń Żydowskich wobec Niemiec. “Przez lata pisała listy. W końcu zmarła bolesną śmiercią, nie zobaczywszy ani centa”, oskarża publicysta, który nie ukrywa, że swą książkę napisał głównie z motywów osobistych. “Byłem bardzo bliski mojej matce, pielęgnowałem ją aż do śmierci. Dziś, by bronić godności matki, jestem zobowiązany zdemaskować oszustwo, które popełniono w jej imieniu. Taki los spotkał nie tylko matkę, ale wielu innych, którzy przeżyli. Czy to nie potworne, że mogli bardziej liczyć na rząd niemiecki niż na swych rodaków? Niemcy płacili punktualnie, ale oszuści ze Światowego Kongresu Żydów – nigdy. Moja matka ich nienawidziła”, opowiada Finkelstein na łamach tygodnika “Stern”. Publicysta nie ukrywa, że odczuwa “wstręt” wobec “obłudnych” rodaków, którym chodzi tylko o pieniądze. “Teraz mają pretensje nawet do Polaków! Ale nikt nie mówi o milionach dolarów, które zniknęły gdzieś w amerykańskich bankach i nigdy nie zostały wypłacone pokrzywdzonym”. Autor kontrowersyjnego pamfletu wie, że jego argumenty są wodą na młyn antysemitów, twierdzi jednak, że mówi prawdę, a ci, którzy stworzyli “przemysł Holokaustu”, wyrządzają sprawie żydowskiej większe szkody. Finkelstein usiłuje odpowiedzieć na pytanie, dlaczego wielu amerykańskich Żydów czerpie obecnie swą tożsamość z Szoah, aczkolwiek w pierwszych dziesięcioleciach po wojnie problem Zagłady nie miał poważnego znaczenia. Zdaniem renomowanego amerykańskiego politologa, Petera Novicka, z uniwersytetu w Chicago, amerykańskie środowiska żydowskie były przerażone wojną Jom Kippur w 1973 roku, w której Izrael o mało nie został zniszczony przez państwa arabskie, a jego pozycja na arenie międzynarodowej osłabła. W obronie Izraela amerykańskie elity żydowskie wysunęły więc pamięć Zagłady na plan pierwszy. Oprócz tego w USA coraz więcej Żydów zawiera związki małżeńskie z nie-Żydami, zaś w społeczeństwie amerykańskim religia stopniowo traci znaczenie. W tej sytuacji organizacje żydowskie posłużyły się
Tagi:
Krzysztof Kęciek