Rosja idzie ku dyktaturze, straszą przeciwnicy Kremla. Centralizacja władzy ma demokratyzacji Rosji pomóc, odpowiadają sojusznicy prezydenta W jakim kierunku podąża Rosja po tragedii w Biesłanie? Nie tylko w wielu polskich gazetach (co Rosjanie mają nam za złe), ale także szerzej w wielu miejscach na świecie, który wcześniej jakby mniej już interesował się Rosją, ta erupcja czeczeńskiego hiperterroryzmu wywołała i wywołuje pytania o przyszłość i państwa, i demokracji rosyjskiej. Kiedy kilka dni po wrześniowych wydarzeniach w Biesłanie Władimir Putin zapowiedział dalsze wzmacnianie władzy centralnej w Rosji i reformy, które pozwolą plany takie zrealizować, spora część komentatorów wyraziła obawy, czy aby rosyjski prezydent nie steruje w ten sposób w stronę politycznej dyktatury. „Siłowe rozwiązania konfliktu w Czeczenii, podobnie jak koncentracja władzy na Kremlu, nie rozwiążą rosyjskich kłopotów, natomiast bez wątpienia zahamują rozwój demokratycznych swobód w tym państwie”, powiedział m.in. Charles Grant z brytyjskiego ośrodka badawczego CER (Centre for Economic Reform). W komentarzu zamieszczonym w biuletynie CER Grant napisał także: „Europejczycy godzą się z tym, że siła jest często potrzebna do pokonania terroryzmu, ale są także przekonani, że rządy mogą osłabić terroryzm, usuwając jego głębsze przyczyny. W przypadku Czeczenii oznacza to, że Rosjanie powinni się skupić na zjednaniu sobie sympatii miejscowej ludności. Dzięki temu terroryści znaleźliby się na marginesie”. Tymczasem reakcja Moskwy na kryzys w Biesłanie przypomina pod wieloma względami reakcję rządu USA na zamachy z 11 września 2001 r. Rosja podobnie jak USA stała się „bardziej przestraszona, nacjonalistyczna i skłonna do agresywnych poczynań bez oglądania się na opinię innych”, ale jej działania są mniej zawoalowane. Niedawno obawy o to, czy koncentracja władzy będzie dobra dla Rosji, wyraził inwestujący wiele na Wschodzie bank HSBC, stwierdzając w swoim raporcie, że „wzmożony nacisk, który Władimir Putin kładzie na porządek i bezpieczeństwo w następstwie kryzysu w Osetii Północnej, może spowodować, że zagadnienia reformy gospodarki zejdą na dalszy plan”. Polityczny Kreml zna oczywiście takie opinie. Władimir Putin próbuje wykorzystywać każdą okazję, by polemizować z tezami, według których Rosja ześlizguje się w stronę autorytaryzmu. Półtora tygodnia temu dogodnym forum do tego stał się Światowy Kongres Agencji Informacyjnych zorganizowany w Moskwie. Zamiast wygłosić krótkie, oficjalne wystąpienie podczas ceremonii otwarcia kongresu rosyjski prezydent przez ponad półtorej godziny uczestniczył w gorącej debacie o kierunkach rozwoju swojego kraju. Zwracając się do przedstawicieli 128 prasowych agencji ze wszystkich kontynentów, przekonywał: „W życiu Rosji nie nastąpi żadna zmiana (na gorsze). Rosja dokonała swojego wyboru (na rzecz demokracji) 10 lat temu. Była, jest i będzie demokratycznym, rynkowym i socjalnym państwem prawa”. Równocześnie po raz kolejny Putin mocno akcentował, że Rosja musi wypracować nowy system przeciwdziałania terroryzmowi i stąd zapowiedzi reform umacniających władzę wykonawczą. Podkreślał też, że Moskwa nie ma żadnego wyboru, gdyż padła ofiarą międzynarodowego terroryzmu. „Jeśli ktoś na ulicy spotka bandytę i usłyszy: pieniądze albo życie, to rozsądny człowiek odda portfel, ale jeśli słyszy: głowa albo serce, to znaczy, że nie ma żadnego wyboru”, tłumaczył. Czy wszyscy Putina zrozumieli i zaakceptowali jego racje – trudno przypuszczać. Ale w ślad za tamtym wystąpieniem w miniony wtorek trafił do Dumy, czyli niższej izby rosyjskiego parlamentu, projekt ustawy o sposobie tworzenia organów władzy wykonawczej w jednostkach administracyjnych, który przewiduje, że gubernatorzy 89 regionów Rosji, dotąd wybierani w wyborach bezpośrednich, mieliby być wybierani przez regionalne samorządy (parlamenty lokalne) na wniosek prezydenta. Zapowiedziano też, że wkrótce do Dumy trafi kolejna reforma prezydencka, zakładająca likwidację w wyborach do parlamentu Rosji okręgów jednomandatowych i oparcie ordynacji wyborczej w całości na systemie proporcjonalnym, notabene takim, jaki obowiązuje w Polsce czy w Niemczech. Oba pomysły już wywołały w rosyjskich kręgach tzw. zachodnich liberałów ostre protesty. Lokalne parlamenty są za słabe, by przeciwstawić się woli władz centralnych, więc o wszystkim będzie decydował Kreml, oświadczyli w radiu Echo Moskwy przywódcy Sojuszu Sił Prawicowych (otrzymał w ostatnich wyborach 3% głosów). Część rosyjskich mediów twierdzi także, że po likwidacji jednomandatowych okręgów wyborczych dominująca obecnie na rosyjskiej scenie politycznej prokremlowska partia Jedyna Rosja zdobędzie
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety