Nieznany zapis rozmowy Wojciecha Jaruzelskiego z kardynałem Agostino Casarolim w 1990 r. Prawie dokładnie w pierwszą rocznicę wolnych wyborów i zwycięstwa strony opozycyjnej doszło do spotkania prezydenta Jaruzelskiego z kardynałem Agostino Casarolim – postacią wyjątkową w powojennej historii Polski. Casaroli – sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej – przez wiele lat był współodpowiedzialny za politykę wschodnią Watykanu. Watykański duchowny tak wspominał tę rozmowę: „Z belwederskiego pałacu, gdzie [Jaruzelski] mnie przyjął, zdawał się śledzić uważnym, ale i trochę zmęczonym okiem historię, całkiem już wymykającą się z rąk władzy, której był ostatnim wysokim przedstawicielem. Jakie były perspektywy na przyszłość? Jaruzelski liczył na dobre przygotowanie i zmysł polityczny premiera Mazowieckiego, ale niestety nie było zgody między nim a zwycięskim liderem „Solidarności”, Lechem Wałęsą! Z poczuciem niepewności, ale i niewzruszonego optymizmu opuszczałem Polskę, która była i nadal pozostaje głęboko w moim sercu”. Poniżej publikujemy obszerne fragmenty rozmowy. G. Sołtysiak Zapis rozmowy Prezydenta RP Wojciecha Jaruzelskiego z Sekretarzem Stanu Stolicy Apostolskiej Kardynałem Agostino Casarolim (Belweder, 5 czerwca 1990 r.) A. Casaroli stwierdził na wstępie, że „czuje się w Polsce jak w domu” i podkreślił, że dokądkolwiek się udaje, wszędzie przyjmowany jest z wielką serdecznością i gościnnością. Prezydent z kolei odnotował, że wizycie A. Casaroliego towarzyszy duże zainteresowanie opinii publicznej, środków masowego przekazu”. (…) „W dużym uproszczeniu można powiedzieć, że jesteśmy na przedostatnim etapie wdrażania demokracji parlamentarnej – stwierdził prezydent – współczesnych, demokratycznych zasad funkcjonowania państwa i społeczeństwa. Mówię, iż jest to etap przedostatni, gdyż czekają nas jeszcze wybory parlamentarne i szereg innych działań, ale zrobiliśmy już na tej drodze ogromny postęp. Wszystko się jednak rozwija, „panta rei”. To, co wydaje się na dziś czy na jutro być optymalne, pojutrze może już nie być wystarczające. Ale nie można nie dostrzegać, że w ciągu minionego roku (a dziś przypada właśnie rocznica wyborów do Sejmu i Senatu) minęła w Polsce cała epoka. I w dalszym ciągu tą drogą idziemy i nadal iść zamierzamy”. „Jednocześnie – stwierdził dalej prezydent – jesteśmy dopiero na pewnym etapie wprowadzania reformy gospodarczej. Kroki, które już zostały podjęte, są bardzo radykalne, ale mimo wszystko są to ciągle pierwsze kroki i długa jeszcze droga przed nami. Pewien wybitny uczony brytyjski, z którym miałem okazję rozmawiać jakiś czas temu, powiedział, że będziemy musieli przejść przez długą „dolinę płaczu””. („To bardzo poetyckie, ale – niestety – bardzo realistyczne porównanie” – zauważył A. Casaroli.) (…) „Dlatego tak ważne jest utrwalenie zaufania, które pozyskała nowa władza, nowy rząd, a zwłaszcza premier T. Mazowiecki – stwierdził prezydent. – Obecne zaufanie do premiera jest bezprecedensowe. Trzeba zatem dbać o prestiż premiera, utrzymać to zaufanie – to wielki polityczny kapitał. Tymczasem w ciągu ostatnich tygodni zaistniały fakty, które mogą napawać niepokojem. Chodzi o głosy, tendencje i działania, które w pewnym sensie kwestionują obecną linię. Tym samym sygnalizują w odczuciu ludzi swego rodzaju alternatywę dla tego programu, który jest obecnie realizowany. Dlaczego jest to niebezpieczne? Otóż w ciągu minionych lat różnego rodzaju decyzje ówczesnych władz, zwłaszcza w sprawach ekonomicznych – nawet jeśli były to decyzje uzasadnione – spotykały się z protestem społecznym. Pod wpływem tego protestu były następnie zmieniane, modyfikowane, co powodowało w rezultacie ich nieefektywność. Działo się tak dlatego, że społeczeństwo nie miało pełnego zaufania do tych władz. Ale – co jeszcze ważniejsze – społeczeństwo widziało dla nich alternatywę w postaci ówczesnej opozycji – „Solidarności”. Ludzie mieli świadomość, że jeśli ta władza upadnie, to zastąpi ją inna, do której mieli większe zaufanie. Po ubiegłorocznych wyborach wszyscy znaleźli się po jednej stronie – zarówno była opozycja, która uzyskała poparcie społeczne, jak też była władza, która generalnie aprobuje obecną linię. Nie było więc po prostu innej alternatywy. W rezultacie pewne niezadowolenie, które społeczeństwo odczuwa, nie manifestuje się ostrzej z uwagi na zaufanie do obecnego rządu, ale też ze względu na brak alternatywy, na brak liczących się sił polityczno-społecznych, które byłyby gotowe do wysunięcia lepszego programu i przejęcia władzy. Tymczasem wypowiedzi i działania,
Tagi:
Grzegorz Sołtysiak