Molestowania seksualnego, katowania i psychicznego znęcania się dopuszczali się irlandzcy księża, zakonnice i zakonnicy wobec dzieci i młodzieży Korespondencja z Dublina Szok i gniew – tak irlandzcy katolicy zareagowali 20 maja na opublikowanie raportu specjalnej Komisji Krajowej do spraw Ochrony Dzieci w irlandzkim Kościele katolickim. Co prawda o przypadkach łamania prawa wobec dzieci w ośrodkach wychowawczych prowadzonych przez Kościół mówiło się od dawna, niemniej jednak skala problemu zaskoczyła wszystkich. „Wreszcie cała prawda o ťmałym irlandzkim holokauścieŤ została światu objawiona”, komentowały ofiary. Specjalna komisja pracowała, z krótkimi przerwami, od roku 1999. O samym raporcie wierni w Irlandii usłyszeli po raz pierwszy podczas obchodów Wielkanocy. W specjalnym liście pasterskim irlandzki prymas Sean Brady i arcybiskup Dublina Diarmuid Martin pisali o „wielkim szoku, jaki zgotuje w umysłach i sercach wiernych ten dokument”. Po raz pierwszy także przełożeni irlandzkiego episkopatu po opublikowaniu dokumentu wyrazili „wielki żal i smutek z tego powodu”. Trudno się dziwić. Kościół zamiast chronić i bronić dzieci i młodzież, których powierzono mu na wychowanie, zadawał ból i cierpienie. Zamiast miłości i zrozumienia były gwałty i ciosy. Zamiast miłosierdzia i spokoju – łzy i strach. Wstrząsające zeznania O tym, co dzieje się za murami placówek szkolno-wychowawczych dla dzieci i młodzieży prowadzonych przez irlandzki Kościół katolicki oraz 18 zakonów, mówiono niechętnie i z pewną dozą niedowierzania. Być może specjalna komisja nigdy nie zostałaby powołana do życia, gdyby nie seria filmów dokumentalnych zrealizowanych przez irlandzką telewizję na ten temat i gorący odbiór filmu fabularnego „Siostry magdalenki” w reżyserii Petera Mullana z roku 2002 (tytuł oryginalny „The Magdalene Sisters”). Po doniesieniach medialnych wszczęto dziesiątki policyjnych dochodzeń. Liczne przykłady obrazujące ogrom problemu i dramat ofiar, dowody i relacje świadków były jednak gwałtownie dementowane przez irlandzki Kościół i zgromadzenia zakonne. Duchowni oficjele oraz przedstawiciele instytucji prowadzących te ośrodki mówili z gniewem, że „oskarżenia są przesadzone i fantastycznie nadinterpretowane”. Szafowano stwierdzeniem, że „to kolejny atak na Kościół katolicki i wartości, jakie prezentuje”. Wiele zakonnic i zakonników, którzy zostali wezwani przed komisję, tłumaczyło, że za akty przemocy odpowiedzialne były osoby już nieżyjące. Podczas składania zeznań odmawiali podania nazwisk winowajców, zasłaniając się regułą zakonną. Ustalenia komisji nie zostały także wykorzystane w śledztwach kryminalnych za sprawą sprzeciwu Kongregacji Braci w Chrystusie. Zakonnicy pozwali komisję, domagając się utajnienia tożsamości wszystkich swych członków, zarówno żyjących, jak i zmarłych. Po upływie trzech lat Kościół zdecydował się jednak włączyć w prace specjalnej komisji. „Raport Ryana” (od nazwiska sędziego Seana Ryana, który od początku nadzorował prace komisji) liczy pięć opasłych tomów i prawie 2,7 tys. stron. Dokument powstał na podstawie zeznań ponad 2,5 tys. byłych wychowanków oraz pracowników domów dziecka, ochronek, zakładów poprawczych, szkół zawodowych i szpitali nadzorowanych przez zakony i instytucje kościelne. Owe zeznania, pełne lęku, szokują. W relacjach ofiar przewijają się opisy molestowania seksualnego, fizycznego katowania i psychicznego znęcania się. Tych ciężkich przestępstw dopuszczali się księża, zakonnice i zakonnicy. Gehenna za murami owych ośrodków trwała od pierwszych miesięcy 1930 r. aż do 1996 r., kiedy to zamknięto ostatnią tego typu placówkę. Oto jedna z relacji: „Byłem odpowiedzialny za szkolne instrumenty w kościele przy naszym ośrodku. Jednego dnia brat zakonny zgwałcił mnie na ołtarzu. Byłem molestowany potem wiele razy. Próbowałem popełnić samobójstwo wiele razy. To było przerażające dorastanie. To coś, po czym nigdy już nie dojdę do siebie. Te zdarzenia będą ze mną aż do śmierci”. Streszczając „Raport Ryana”, można powiedzieć, że „molestowanie seksualne oraz gwałty były na porządku dziennym w instytucjach wychowawczych dla chłopców; ponadto przedstawiciele Kościoła zachęcali do karania niesfornych biciem. Chroniono także wielokrotnie pedofilów przed odpowiedzialnością”. W innym miejscu dokumentu czytamy: „W niektórych szkołach i ośrodkach bicie jako kara było stosowane codziennie”. Dla „wychowawców” nie była ważna płeć dzieci (kolejny ustęp z raportu): „Dziewczęta bito różnymi przedmiotami w taki sposób, by każde kolejne uderzenie potęgowało ból. Oczernianie osób, obelgi oraz wyzwiska były codziennością. Dzieci żyły w ciągłym strachu, wiedząc, że w każdej chwili
Tagi:
Tomasz Wybranowski