Średniowielki

Aleksander Kwaśniewski parę razy zagrał „Głupiego Jasia”. Mądrzy, starsi bracia, fachowcy od polityki, od modnego pijaru mówili mu: nie rób tak. Bo takie działania są nieracjonalne, niepoparte badaniami sondażowymi. Tak było, kiedy w końcu lat 80. odmawiał kierowniczych stanowisk w PZPR, na jakie połasił się Marek Król. Wtedy pierwszy na froncie budowy komunizmu PRL, dziś pierwszy dekomunizator RP. Tak było w 1990 r., kiedy zdecydował się kierować SdRP, sierotą po PZPR, choć kuszono go bezpartyjnymi stanowiskami w ówczesnym rządzie. Tymczasowym, jak okazało się. Tak było, kiedy startował po raz pierwszy w wyborach prezydenckich, kiedy przemieniał się potem z prezydenta SLD w tego „Wszystkich Polaków”. Tak jest teraz. Kiedy odmówił stawienia się przed sejmową Komisją Śledczą. Kiedy robione na szybko badania sondażowe biją w jego decyzje, a zjednoczony chór komentatorów medialnych zwie go „tchórzem”. Ale jutro Kwaśniewski wygra. I wbrew najpopularniejszemu z najgłupszych krajowych komentatorów politycznych, Rafałowi Ziemkiewiczowi, jeszcze Kwaśniewski w polityce pożyje. Kwaśniewski ma niebywałą intuicję polityczną. Wyczuwa, wbrew medialnym, społecznym opiniom, podkręcającym sondażom, autentyczne nastroje społeczne. To pozwalało mu być znakomitym redaktorem „itd.”, potem „Sztandaru Młodych”. Popularnym ministrem w PRL i dwukrotnie wybranym prezydentem RP. Wielu innych spłonęłoby po kłamstwie, chorobie goleni, wymyku drabinowym na politycznej scenie, bibułkowy Pierot z paryskiego teatrzyku A. Kwaśniewski zyska na swym uniku. Bo ludzie w Polsce poczują, że większym tchórzostwem byłoby pójść na posiedzenie Komisji Śledczej i grać tam formułami: „Nie pamiętam”, „Nieprawda”, „Nie potwierdzam” niż jasne potwierdzenie, że z tym cyrkiem już nie chce się mieć do czynienia. Docenię publiczną pogardę dla mediów i usłużnych im polityków. Wielu moich parlamentarnych kolegów prywatnie zieje nienawiścią do mediów. Gdyby mogli, poderżnęliby gardziołka naczelnemu „Faktu”, Monice Olejnik, ekipie TVN, no i red. Kublik z „Wyborczej”. Ale żaden z nich, nie odmówi im informacji zaproszenia, bycia w mediach. Bo w Polsce tylko niewielu polityków czuje swe społeczne poparcie. Wie, że w swoim okręgu zawsze wygra. Bez pomocy usłużnych mediów, bez pomocy proboszczów. W Polsce polityk nie zabiega o poparcie wyborców, lecz o słupki w sondażach o wizerunek w mediach i moralne świadectwo należących do okręgu wyborczego parafii. Dlatego politycy często przekupują media. Od góry np. przez obniżki stawek VAT na usługi medialne poprzez przynoszenie w zębach dziennikarzom śledczym kwitów na konkurencję, zwłaszcza tych z gryfem „tajne/spec”, aż po opłacanie usłużnych, choć niezdolnych dziennikarzy. W rezultacie media rzeczywiście czują się czwartą, a nawet pierwszą władzą. Współwłaściciel TVN, Wejchert, może opieprzać sejmową Komisję Kultury, bo ośmieliła się wpisać do ustawy o kinematografii obowiązek współfinansowania polskiej kinematografii przez telewizje komercyjne. Redaktor naczelny Marek Król może lustrować kolejnych premierów. Naczelny redaktor „Faktu” zmuszać parlamentarzystów do samokrytyki, bo nie dali odpowiedniej jałmużny biednym, a radio publiczne do pajacowatego wspólnego śpiewania kolęd przez głuchych polityków. Media, sektor niekonstytucyjny, zaczęły w naszym kraju dyktować konstytucyjnym organom władzy, co mają właśnie robić. Rozgrywać polityków, napuszczać ich na siebie. Nie tylko polityków, wszystkich ludzi ze sfery publicznej. Kwaśniewski swą intuicją doskonale wyczuł, że czas, aby ktoś postawił się dyktaturze komercyjnych mediów. I pajacujących pod media sejmowych Komisji Śledczych. Pokazać, że można być wolnym od dyktatury mediów w warunkach wolności słowa. Nie trzeba dawać się bezmyślnie pudrować, ustawiać do kamer, wypowiadać na najgłupsze tematy i grać, bo inaczej już nie zaproszą. Co gorsza, jeszcze utłuką gazetą jak muchę. Uduszą rybim okiem kamery. Kwaśniewski nie miał dobrych ocen przed swą decyzją o obecności na posiedzeniu Komisji Śledczej. Urban łajając go za nieróbstwo polityczne, słusznie nazwał „Aleksandrem średnim”. Odmowa wykazała, że na tle nędzy polskiej medialno-politycznej znów wyrasta on na wielkiego.   Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 11/2005, 2005

Kategorie: Blog