Stalowy pierścień baz

Stalowy pierścień baz

USA rozpoczynają największe przemieszczenia wojsk od czasu II wojny światowej „Amerykańskie mocarstwo otacza glob pierścieniem ze stali”, pisze brytyjski dziennik „The Guardian”. Ogniwami tego pierścienia są bazy wojskowe powstające w krajach, które dotychczas nie widziały żołnierzy Wuja Sama, od Kosowa po Kirgistan, Uzbekistan i pustynie Afganistanu. W ramach nowej doktryny strategicznej Waszyngton rozpoczął największą dyslokację swych sił zbrojnych od czasów II wojny światowej. Wkrótce tysiące amerykańskich żołnierzy opuści Arabię Saudyjską, potem Koreę Południową i Niemcy. USA zorganizują dla nich nowe lotniska, poligony i punkty oparcia w krajach Europy Środkowo-Wschodniej – w Polsce, na Węgrzech, w Rumunii i Bułgarii, jak również w Iraku oraz Katarze. Wiele jednostek armii Stanów Zjednoczonych powróci do ojczyzny, będą jednak gotowe do interwencji we wszystkich zakątkach globu. Natomiast Europa Zachodnia w militarnych koncepcjach Pentagonu traci znaczenie. W Europie stacjonuje około 100 tys. amerykańskich żołnierzy, z tego w Niemczech aż 71 tys., rozmieszczonych w 250 bazach. Ta potężna armia miała obronić Republikę Federalną przed atakiem ze Wschodu. Ale zimna wojna dobiegła końca i radziecki kolos przestał być groźny. Już na początku lat 90. Waszyngton rozpoczął powolną redukcję swych sił zbrojnych nad Łabą i Renem. Po 11 września powstała nowa sytuacja polityczna. Neokonserwatywnym jastrzębiom w Waszyngtonie z sekretarzem obrony, Donaldem Rumsfeldem, i jego zastępcą, Paulem Wolfowitzem, w atmosferze lęku przed zbrodniczym terroryzmem udało się przeforsować swą koncepcję strategiczną – zamiast powstrzymywać niebezpieczeństwa, należy im zapobiegać poprzez zbrojne uderzenia prewencyjne, likwidowanie uznanych za wrogie reżimów lub zastraszanie ich, także za pomocą nowych baz militarnych. Marcus Corbin, analityk z waszyngtońskiego Centrum Informacji Obronnych, twierdzi: „Pod egidą Rumsfelda pięciu ludzi podporządkowało sobie rząd Stanów Zjednoczonych. Ich ambicje są ogromne – pragną oni, aby USA kontrolowały wydarzenia w najważniejszych regionach globu”. Ale wiele państw, w tym dotychczasowi sojusznicy Stanów Zjednoczonych, jest przeciwnych doktrynie wojen prewencyjnych prowadzonych bez zgody ONZ. Dowiódł tego ostatni konflikt wokół Iraku. Francja i Niemcy odmówiły jakiegokolwiek udziału w inwazji na Mezopotamię. W krajach tych rozpaliły się antyamerykańskie nastroje. Co więcej, samoloty US Army nie mogły przemieścić się najkrótszą drogą z RFN nad Zatokę Perską, gdyż Austria zamknęła dla nich swoją przestrzeń powietrzną. Prawdziwym szokiem dla polityków z Waszyngtonu okazała się postawa Turcji – Ankara najpierw zażądała dziesiątków miliardów dolarów w zamian za udostępnienie swego terytorium amerykańskim dywizjom, potem w ogóle nie wpuściła ich w granice państwa. W konsekwencji Amerykanie nie utworzyli w Iraku północnego frontu i wojna z reżimem Saddama Husajna potrwała dłużej. Pomocne okazały się zaś dawne kraju bloku wschodniego, obecnie kandydujące do NATO – Rumunia i Bułgaria, które skwapliwie udostępniły Amerykanom swe instalacje wojskowe. Na bułgarskim lotnisku Sarafovo pod Burgas stacjonowały podczas wojny amerykańskie samoloty tankowania w powietrzu KC-135, z rumuńskiej bazy lotniczej Mihail Kogalniceanu i portu Constanza Amerykanie wysyłali żołnierzy i sprzęt do Iraku. Gdy walki dobiegły końca, przyszedł czas rozrachunków. Plany poważnego zredukowania amerykańskich oddziałów w Niemczech opracowano wcześniej, tak ze względów politycznych, jak i ekonomicznych. Obywatele Republiki Federalnej kładą wielki nacisk na kwestie ochrony środowiska i nienawidzą ryku silników startujących myśliwców. Amerykańskie samoloty z baz w RFN musiały latać na ćwiczenia do Kuwejtu i Turcji. Wreszcie Niemcy są krajem drogim, zwłaszcza obecnie, w momencie osłabienia dolara. „Garnizon pod Bukaresztem będzie kosztował mniej niż pod Bonn”, przekonuje na łamach dziennika „Financial Times” amerykański senator George Allen. W prywatnych rozmowach politycy z Waszyngtonu przyznają, że po irackiej lekcji redukcja amerykańskich wojsk stacjonujących w Niemczech zostanie przyspieszona. Berlin musi zostać przecież ukarany za zdecydowaną antywojenną postawę. Mówi się nawet o „tajnym planie Stanów Zjednoczonych osłabienia niemieckiej gospodarki” – RFN zarabia na amerykańskich bazach miliardy dolarów rocznie. Szczegóły planowanej redukcji nie są znane, będzie ona miała jednak poważny zasięg. 1. Dywizja Pancerna US Army (17 tys. żołnierzy), która wyruszyła z Niemiec do Iraku, prawdopodobnie już do RFN nie powróci. Podobno

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 20/2003, 2003

Kategorie: Świat