Stambuł staje się stolicą świata arabskiego

Stambuł staje się stolicą świata arabskiego

Jeśli nie ma się dokąd uciec, zawsze można uciec do Turcji W Fatih, czyli w najbardziej konserwatywnej dzielnicy stambulskiej, zawsze kłębi się międzynarodowy tłum. Pełno tam sklepów z arabskimi szyldami, restauracje oferują dania z całego Bliskiego Wschodu, a handlowcy negocjują z klientami ceny po arabsku. Okolica coraz bardziej przypomina mieszkańcom Damaszek niż turecką metropolię. Nie bez powodu od jakiegoś czasu dzielnica nazywana jest Małą Syrią. Po arabskiej wiośnie w 2011 r. Turcja przyjęła ok. 3,5 mln uchodźców i przyznała im tymczasowy status ochronny. Dzielnica Fatih szybko przekształciła się w syryjskie centrum, gdzie uchodźcy mogli znaleźć przyprawy z Aleppo, kawę z Damaszku i słodycze, o które trudno w innych częściach miasta. Jednak rejon ten stał się azylem nie tylko dla społeczności syryjskiej, lecz także dla uchodźców, dysydentów i emigrantów z całego świata arabskiego. W popularnej kawiarni Mukhtar rewolucjoniści i działacze polityczni popijają kawę przyprawioną kardamonem bądź miętową herbatę i dyskutują o planach powrotu do ojczyzny. W innych kawiarenkach islamiści swobodnie wymieniają się pomysłami ze świeckimi Arabami, a zatwardziali buntownicy, którzy podjęli walkę przeciwko swoim rządom, zaprzyjaźniają się z niepokornymi blogerami. Pochodzą z Egiptu, Syrii, Jemenu i innych krajów arabskich, w których kiedyś rządzili Turcy osmańscy. Część opowiada się za pokojowymi środkami, inni za przemocą. W 17-milionowym mieście mieszka obecnie ok. 2 mln Arabów, którzy pootwierali kawiarnie, księgarnie, teatry oraz dołączyli do pracowników uniwersytetów. Hojny system wizowy Turcji i dogodna lokalizacja Stambułu sprawiają, że rodzinom rozproszonym po całym świecie łatwiej spotkać się w tym mieście niż gdziekolwiek indziej. „Stambuł jest dziś największym eksperymentem populacyjnym i kulturowym w świecie arabskim, znacznie wykraczając poza rolę, jaką odgrywały Kair w latach 50. oraz Bejrut w latach 60. i 70. XX w.”, pisał brytyjski „Guardian”. „Ci, którzy tu przyjeżdżają, czują się jak w domu – zapewnia Samir Hafez, honorowy prezes Międzynarodowego Stowarzyszenia Arabskich Naukowców. – Dziś Stambuł zajmuje szczególne miejsce w sercu społeczności muzułmańskiej i arabskiej, ponieważ jest miastem o dużym znaczeniu, szczególnie w kontekście historii islamu. W ciągu ostatnich 10-15 lat wszyscy zdali sobie sprawę, że Stambuł jest symbolem Turcji. Zauważono również, że w mieście istnieje wiele różnych kultur. Tymczasem wszyscy chcieliby, aby ta turecka metropolia stała się islamskim czy wręcz globalnym centrum. Muzułmanie, a zwłaszcza Arabowie, są podekscytowani wizją silnej Turcji. Tutejsze władze otworzyły drzwi dla wszystkich. Uciekający przed uciskiem w Egipcie teraz myślą tylko o Stambule. Ci, którzy uciekają z Jemenu i Iraku, też przybywają tutaj. O Syryjczykach nawet nie wspominam”. Stambuł już w przeszłości był nadzieją dla wielu uchodźców politycznych. W XX w., gdy nowa republika usiłowała się pozbyć Ormian, Greków i innych „niepożądanych” populacji, do tureckiej metropolii emigrowali m.in. zwolennicy rosyjskiego cara czy rozczarowani bolszewicy (m.in. Lew Trocki). W czasie II wojny światowej przybywali tutaj intelektualiści i dysydenci z Niemiec oraz Bałkanów. Podobnie jest dziś. Z jednej strony, za rządów prezydenta Recepa Tayyipa Erdoğana dziennikarze, obrońcy praw człowieka i kurdyjscy politycy giną w więzieniach oskarżani o terroryzm. Według Amnesty International od czasu nieudanego puczu zostało zamkniętych co najmniej 180 serwisów informacyjnych. Z drugiej, Stambuł okazał się bezpieczną przystanią dla prześladowanych z całego świata muzułmańskiego. Metropolia staje się stolicą regionu dla wielu arabskich polityków, aktywistów, rebeliantów i dziennikarzy, którzy mogą tu swobodnie działać. Środowisko jest różnorodne: schronienie znajdują tutaj zarówno członkowie Braci Muzułmanów z Egiptu, zbuntowani powstańcy z Syrii i Libii, działacze polityczni z Iraku i Jemenu, jak i dysydenci z Arabii Saudyjskiej i Kuwejtu. „Jeśli nie ma się dokąd uciec, zawsze można uciec do Stambułu”, mówi Azzam Tamimi, założyciel Al-Hiwar TV, platformy dla arabskich dysydentów. Jak twierdzi, w mieście roi się od rewolucjonistów. Wśród nich jest polityk Ajman Nur, który ubiegał się o prezydenturę w Egipcie w 2005 r. „W Stambule mogę w spokoju wykonywać swoją misję. Turcy nie angażują się w naszą pracę polityczną ani medialną”, powiedział w rozmowie z „New York Timesem”. Nur siedział w egipskim więzieniu i uciekł z kraju, po tym jak

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2020, 25/2020

Kategorie: Zagranica