Stan gotowości

Stan gotowości

Rok wyborczy rozpoczęty. Dobrze, że mężów opatrznościowych demokratyczna opozycja już nie upatruje w politykach rangi tego, który przeszedł do historii jako twórca nowego święta styczniowego. Mnie to się nawet spodobało, jako osoba świecka nie nadążam za upaństwowionym kalendarzem liturgicznym i nigdy nie wiem, czy trzeciego jest Sześciu Króli, czy szóstego Trzech. W każdym razie, jak sobie pomyślę, że kiedyś chcieliśmy obalić kaczyzm za pomocą pana Petru, to jakiś postęp jednak widać nawet gołym okiem. Nie mam złudzeń, mam pewność, że jeśli pisowskiej zarazy nie uleczy konsylium pod nadzorem ordynatora Tuska, jedynego polityka klasy światowej w tym ponurym, brunatniejącym państwie, to trucizna narodowego socjalizmu katolickiego wejdzie Polakom w krew na pokolenia, na dłużej niż PRL, niż zabory, do końca świata, jaki znamy. Mam też wreszcie tę podnoszącą na duchu świadomość, za sprawą dość szczególnej sytuacji życiowej, że jeśli naród pozwoli pozostać u władzy kaczystom, resztę życia spędzę poza granicami tego nieszczęsnego kraju. By tak rzec, jestem już spakowany. Niczym prepersi uzupełniający na okoliczność wojny jądrowej wyposażenie swojego bunkra doskonalę zawartość walizki i plecaczka. Tak zwany dorobek życia w moim przypadku ma charakter niematerialny, majątku nie posiadam, od nieruchomości stronię jako człowiek mobilny, wszystko zatem, co mam, mogę w każdej chwili zabrać ze sobą – niosąc na plecach i ciągnąc w walizie na kółkach. Sztukę pakowania, opartą na przemyślanej i zredukowanej do minimum liście potrzeb, szkoliłem przez dekady wypraw górskich i jaskiniowych – słabując na kręgosłupie, musiałem wysilać mózg, tak żeby nigdy nie mieć zbyt ciężkiego garbu. Dawno temu osiągnąłem status, dzięki któremu mogłem bezczelnie, w majestacie hierarchii klubowej, wyręczać się młodymi kursantami w noszeniu zwojów lin i żelastwa, samemu ograniczając się do sprzętu osobistego. Kiedy latem idę sam w góry, zabieram dziecięcy plecaczek o śmiesznie małym litrażu, w którym mieszczę wyłącznie zapas wody, suszonych owoców i cieniutki goretex na wszelki wypadek, kask wciśnięty na łeb, niczego mi więcej nie trzeba. Kawał świata jest moim bunkrem – ten spory szmat Drogi (która jest Celem) do przemierzenia przez krainy wolne od prawicowych populizmów, etnicznych waśni, ruchawek i wojen, pomiędzy ludźmi mówiącymi językami, których nie znam, dzięki czemu nigdy nie dotrą do mnie nienawistne poszeptywania, jadowite komentarze i wrogie komendy. Przez pół wieku udawałem mądrego, teraz będę rżnął głupa tam, gdzie mnie nogi poniosą. Do roboty potrzebuję laptopa i prądu, mam zatem mnóstwo miejsc pracy – tyle, ile jest aktywnych gniazdek na Ziemi; gniazdowałem stanowczo zbyt długo, teraz będę gniazdkował. Jeśli bowiem Polacy utrzymają kaczyzm przy życiu, będzie to oznaczało, że są narodem toksycznym, a ludzi toksycznych unikam, od kiedy zacząłem szanować swoje zdrowie. Będzie to oznaczało także ostatnie chwile otwartych granic, bo danie władzy na kolejne lata PiS jest równoznaczne z nieuchronnym polexitem, do którego wcale nie potrzeba żadnego referendum, władza może to ogłosić ot tak, po kolejnym nocnym posiedzeniu Sejmu, jak przed 40 laty generał ogłaszał o poranku, że Polska znalazła się w stanie wojny z samą sobą. Nie jestem patriotą, co więcej, uważam patriotyzm definiowany jako przedkładanie dobra ojczyzny nad dobro własne za psychiczne zaburzenie, równie szkodliwe jak agresywny nacjonalizm. Dlatego, jeśli PiS nie przegra sromotnie wyborów, bez żalu zostawię Polskę Polakom, okaże się bowiem, że ja na ten kraj po prostu nie zasługuję, nie pojmuję jego duchowości, nie dostrzegam swoistego piękna, nie oddałbym za kaczystowską Polskę nie tylko życia, ale nawet paznokcia. Ochoczo zastosuję się zatem do chóralnego nakazu patriotów: „Jak ci się nie podoba, to wypierdalaj!”. Doświadczenie uczy, że człowiek dla higieny psychicznej czasem po prostu musi skądś wypierdolić. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 02/2023, 2023

Kategorie: Felietony, Wojciech Kuczok