Stany własnej demokracji

Stany własnej demokracji

Supporters of former US Democratic presidential candidate Bernie Sanders hold a giant inflatable joint calling for the legalization of marijuana during a rally at City Hall in Philadelphia on July 25, 2016, as Democrats gather to formally annoint Hillary Clinton as their candidate for the November presidential election at the Democratic National Convention. / AFP PHOTO / NICHOLAS KAMM

Przy okazji wyborów prezydenckich Amerykanie decydowali też o używaniu prezerwatyw przez aktorów porno System wyborczy w Stanach Zjednoczonych ma wiele przedziwnych – z punktu widzenia europejskich uczestników demokracji – cech, zasad i mechanizmów. Nauczyliśmy się, że wybory amerykańskiego prezydenta są tak naprawdę dwustopniowe, że można (o czym boleśnie przekonuje się Hillary Clinton) zdobyć dużo więcej głosów od rywala i wybory przegrać. Oswoiliśmy się też z niuansami proceduralnymi, takimi jak potrzeba rejestracji na wybory czy problem automatyzacji kart do głosowania. Zapominamy jednak, że USA mają bogatą tradycję łączenia głosowań. Niemal za każdym razem wyborcy w poszczególnych stanach, przychodząc oddać głos na swojego kandydata, głosują jednocześnie w sprawie dziesiątek, a w skali kraju nawet setek mniej ważnych kwestii, których kontrola leży w gestii ich stanu. Dlatego co cztery lata na nowo odkrywamy, że dzień wyborów prezydenckich jest okazją do świętowania lub porażką nie tylko dla dwóch największych partii, ale i dla rzeszy mniejszych grup interesu. Od kary śmierci do marihuany Nie inaczej było w tym roku. Przy okazji rozstrzygnięcia między Donaldem Trumpem i Hillary Clinton wyborcy w całym kraju mogli wyrazić zdanie łącznie w ponad 150 głosowaniach. I nie były to kwestie błahe: od legalizacji medycznego lub rekreacyjnego (czasem obu) stosowania marihuany, przez restrykcje dotyczące posiadania broni i regulacje podatkowe, po prowadzenie dwujęzycznych szkół oraz dostęp do równej oferty edukacyjnej dla imigrantów. Oczywiście zdarzały się głosowania w sprawach na pierwszy rzut oka niewymagających powszechnego wypowiadania się, jak chociażby rozstrzygany w Kalifornii problem używania prezerwatyw przez aktorów na planie filmów pornograficznych. Takie przypadki należy jednak traktować raczej jako pochodną zbiurokratyzowanego systemu prawnego w USA. W głosowaniach stanowych 8 listopada dominowały kwestie fundamentalne, które mogą mieć dużo bardziej bezpośrednie przełożenie na życie codzienne Amerykanów niż to, kto zostanie prezydentem. Jedną z nich była kara śmierci wciąż dopuszczana jako środek karny w 31 stanach oraz w prawodawstwie federalnym. Na jej temat wypowiedzieli się mieszkańcy Nebraski, Oklahomy i Kalifornii. Ten ostatni stan był zresztą rekordzistą, jeśli chodzi o długość karty do głosowania i liczbę poruszonych zagadnień – jego mieszkańcy zagłosowali aż w 17 różnych kwestiach. Tam jednak głosowanie w sprawie kary śmierci było najmniej kontrowersyjne – zadecydowano jedynie o przyśpieszeniu procedury apelacyjnej, aby osadzeni nie czekali latami na ewentualną egzekucję. Bardziej konserwatywni okazali się mieszkańcy Oklahomy i Nebraski. Ci pierwsi opowiedzieli się za wprowadzeniem nowego zapisu do konstytucji stanowej, utrudniającego całkowitą eliminację kary śmierci w przyszłości – władze stanowe mają mieć możliwość jej przeprowadzenia na mocy nowych uprawnień. Z kolei w Nebrasce przywrócono karę śmierci, która z tamtejszego kodeksu karnego zniknęła zaledwie rok wcześniej. Wyniki głosowań w sprawie kary śmierci odzwierciedlają nastroje w wielu stanach, zwłaszcza na Południu i Środkowym Zachodzie, gdzie legislatorzy od ponad 15 lat konsekwentnie dążą do zaostrzania prawa. Widać to w statystykach ogólnokrajowych – USA jako jedyny kraj kręgu atlantyckiego utrzymują karę śmierci. W samym 2015 r. pozbawiono w ten sposób życia aż 28 osób. W dodatku w XXI w., po dekadach relatywnie rzadkiego jej stosowania, znów dość gwałtownie wzrosła liczba wyroków. Trzeba jednak w tym miejscu zaznaczyć, że w USA od wyroku do egzekucji daleka droga – skazany dysponuje przynajmniej trzema formami apelacji, łącznie z prośbą o ułaskawienie przez prezydenta. Z kolei skomplikowana i wielostopniowa materia prawna powoduje, że procedury te często ciągną się latami. O ile kara śmierci budziła najwięcej kontrowersji, o tyle w kategorii zainteresowania medialnego zwyciężyły głosowania na temat marihuany. W czterech stanach oraz w Dystrykcie Kolumbii stosowanie marihuany w celach rekreacyjnych jest już legalne, natomiast aż 25 stanów prowadzi własne programy zastosowania narkotyku w ramach leczenia w publicznych placówkach opieki zdrowotnej. Wyniki głosowań miały ogromne znaczenie nawet z ogólnokrajowego punktu widzenia. Stosowanie marihuany wciąż jest nielegalne według prawa federalnego, dlatego każdy stan przyłączający się do koalicji legalizującej narkotyk przybliża USA do narodowego referendum w tej sprawie lub petycji do Sądu Najwyższego. 8 listopada pięć

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2016, 48/2016

Kategorie: Świat