Przy okazji wyborów prezydenckich Amerykanie decydowali też o używaniu prezerwatyw przez aktorów porno System wyborczy w Stanach Zjednoczonych ma wiele przedziwnych – z punktu widzenia europejskich uczestników demokracji – cech, zasad i mechanizmów. Nauczyliśmy się, że wybory amerykańskiego prezydenta są tak naprawdę dwustopniowe, że można (o czym boleśnie przekonuje się Hillary Clinton) zdobyć dużo więcej głosów od rywala i wybory przegrać. Oswoiliśmy się też z niuansami proceduralnymi, takimi jak potrzeba rejestracji na wybory czy problem automatyzacji kart do głosowania. Zapominamy jednak, że USA mają bogatą tradycję łączenia głosowań. Niemal za każdym razem wyborcy w poszczególnych stanach, przychodząc oddać głos na swojego kandydata, głosują jednocześnie w sprawie dziesiątek, a w skali kraju nawet setek mniej ważnych kwestii, których kontrola leży w gestii ich stanu. Dlatego co cztery lata na nowo odkrywamy, że dzień wyborów prezydenckich jest okazją do świętowania lub porażką nie tylko dla dwóch największych partii, ale i dla rzeszy mniejszych grup interesu. Od kary śmierci do marihuany Nie inaczej było w tym roku. Przy okazji rozstrzygnięcia między Donaldem Trumpem i Hillary Clinton wyborcy w całym kraju mogli wyrazić zdanie łącznie w ponad 150 głosowaniach. I nie były to kwestie błahe: od legalizacji medycznego lub rekreacyjnego (czasem obu) stosowania marihuany, przez restrykcje dotyczące posiadania broni i regulacje podatkowe, po prowadzenie dwujęzycznych szkół oraz dostęp do równej oferty edukacyjnej dla imigrantów. Oczywiście zdarzały się głosowania w sprawach na pierwszy rzut oka niewymagających powszechnego wypowiadania się, jak chociażby rozstrzygany w Kalifornii problem używania prezerwatyw przez aktorów na planie filmów pornograficznych. Takie przypadki należy jednak traktować raczej jako pochodną zbiurokratyzowanego systemu prawnego w USA. W głosowaniach stanowych 8 listopada dominowały kwestie fundamentalne, które mogą mieć dużo bardziej bezpośrednie przełożenie na życie codzienne Amerykanów niż to, kto zostanie prezydentem. Jedną z nich była kara śmierci wciąż dopuszczana jako środek karny w 31 stanach oraz w prawodawstwie federalnym. Na jej temat wypowiedzieli się mieszkańcy Nebraski, Oklahomy i Kalifornii. Ten ostatni stan był zresztą rekordzistą, jeśli chodzi o długość karty do głosowania i liczbę poruszonych zagadnień – jego mieszkańcy zagłosowali aż w 17 różnych kwestiach. Tam jednak głosowanie w sprawie kary śmierci było najmniej kontrowersyjne – zadecydowano jedynie o przyśpieszeniu procedury apelacyjnej, aby osadzeni nie czekali latami na ewentualną egzekucję. Bardziej konserwatywni okazali się mieszkańcy Oklahomy i Nebraski. Ci pierwsi opowiedzieli się za wprowadzeniem nowego zapisu do konstytucji stanowej, utrudniającego całkowitą eliminację kary śmierci w przyszłości – władze stanowe mają mieć możliwość jej przeprowadzenia na mocy nowych uprawnień. Z kolei w Nebrasce przywrócono karę śmierci, która z tamtejszego kodeksu karnego zniknęła zaledwie rok wcześniej. Wyniki głosowań w sprawie kary śmierci odzwierciedlają nastroje w wielu stanach, zwłaszcza na Południu i Środkowym Zachodzie, gdzie legislatorzy od ponad 15 lat konsekwentnie dążą do zaostrzania prawa. Widać to w statystykach ogólnokrajowych – USA jako jedyny kraj kręgu atlantyckiego utrzymują karę śmierci. W samym 2015 r. pozbawiono w ten sposób życia aż 28 osób. W dodatku w XXI w., po dekadach relatywnie rzadkiego jej stosowania, znów dość gwałtownie wzrosła liczba wyroków. Trzeba jednak w tym miejscu zaznaczyć, że w USA od wyroku do egzekucji daleka droga – skazany dysponuje przynajmniej trzema formami apelacji, łącznie z prośbą o ułaskawienie przez prezydenta. Z kolei skomplikowana i wielostopniowa materia prawna powoduje, że procedury te często ciągną się latami. O ile kara śmierci budziła najwięcej kontrowersji, o tyle w kategorii zainteresowania medialnego zwyciężyły głosowania na temat marihuany. W czterech stanach oraz w Dystrykcie Kolumbii stosowanie marihuany w celach rekreacyjnych jest już legalne, natomiast aż 25 stanów prowadzi własne programy zastosowania narkotyku w ramach leczenia w publicznych placówkach opieki zdrowotnej. Wyniki głosowań miały ogromne znaczenie nawet z ogólnokrajowego punktu widzenia. Stosowanie marihuany wciąż jest nielegalne według prawa federalnego, dlatego każdy stan przyłączający się do koalicji legalizującej narkotyk przybliża USA do narodowego referendum w tej sprawie lub petycji do Sądu Najwyższego. 8 listopada pięć