Start! Nie amen! Jak nie wspomnieć o igrzyskach?

Start! Nie amen! Jak nie wspomnieć o igrzyskach?

Trzeba by mieć ważny powód, argument nie do odparcia, umieć powstrzymać się od niepowstrzymywalnego. Spróbuję.

Dobrze albo lepiej jest nie pisać o igrzyskach (już popisując się tym, że odróżniamy pojęcie igrzysk olimpijskich od olimpiady), bo trzeba by odnotować, co oznacza mizeria osiągnięć polskiego sportu. Konieczna byłaby analiza, dlaczego tak źle jak nigdy dotąd. Dlaczego w przedwojennej bidzie szło lepiej, dlaczego za PRL szło wyśmienicie, dlaczego nasza wolność i bogactwo są tak nieruchawe? Jak się przekłada dobrobyt i wysoka ranga polskiego paszportu (lepszy od amerykańskiego, imaginujesz sobie, waćpan?) na marność osiągów? Jak to jest, że PKB gna, a wyniki lecą na łeb na szyję, tylko że bardzo wolno? Jak to jest, że kilka dekad niektóre dyscypliny czekają na sukces lub jego odprysk?

Musiałbym pochylić się nad tym, jak to jest, że Polski Komitet Olimpijski otrzymał setki milionów złotych na swoją działalność, na rzecz, jak rozumiem, olimpijek i olimpijczyków, ale późniejsza srebrna medalistka w kolarstwie jeszcze trzy miesiące temu nie miała roweru do treningu, a kostium (za mały) dostała w przeddzień wyścigu. Pisząc o igrzyskach, musiałbym może więc pisać o prezesie PKOl, który niewątpliwie jest złotym ptakiem działactwa, ale takiej dyscypliny jak konkurs złotych ptaków nie ma. A może na dodatek należałoby się zatrzymać nad telewizją i polityką sprawozdawania? Nad Przemkiem Babiarzem pochylić się z modlitwą? Wszak jest autorem publicznie głoszonych przekonań, że religia i bóg (z dużej Bóg) są najważniejsze? A Lennon to Lenin? A pokój to komunizm? Tyle pułapek zastawiają igrzyska na kogoś, kto tylko chciałby o nich coś pisać. A ceremonie otwarcia i zamknięcia, zapalenia i zgaszenia znicza? Ileż tam zagadek, niejasności, możliwości interpretacji – czy to Joanna d’Arc, czy także „Ostatnia wieczerza”? A może inna? A w ogóle to dlaczego jedne dyscypliny są, a drugich nie ma? Dlaczego jedne znikają i drugie się pojawiają? Te igrzyska to jeden wielki znak zapytania, a nie żaden sport. I choć to jeden z nielicznych momentów w czasach Zgiełku 24, kiedy pojawiają się nazwy krajów i państw nigdzie indziej niewystępujące, to dobrze byłoby z minimalnym sensem coś o nich opowiedzieć, kiedy nagle ktoś wystrzeli przed innych w nieprzytomnym sprincie jak jakaś Julien Alfred. Z samych wypowiedzi o tych niewielkich postkolonialnych państwach można by ułożyć niezłą kompilację ignorancji…

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2024, 34/2024

Kategorie: Felietony, Roman Kurkiewicz