Starzy ludzie czy stare pomysły?
Tak się złożyło, że właśnie w tych dniach skończyłem pewną okrągłą liczbę lat, co zdarzyć się może każdemu, jeśli tylko dostatecznie długo żyje. Ale nie dlatego chcę tu pisać o kwestii wieku w polityce. Piszę o tym dlatego, że coraz częściej słychać głosy mówiące o potrzebie zmiany pokoleniowej w naszej klasie politycznej. Opinię taką wyraził w świątecznym wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” nawet prezydent Kwaśniewski, pojawiła się również w wypowiedziach innych polityków i w komentarzach dziennikarzy. Otóż nie mam nic przeciwko zmianom w klasie politycznej. Nie sądzę jednak, że muszą to być koniecznie zmiany pokoleniowe. Prawda bowiem jest taka, że w polityce wyczerpują się nie pokolenia, ale pomysły, a związek pomiędzy wiekiem a pomysłami jest dosyć luźny. Michał Anioł i Leonardo da Vinci najlepsze pomysły mieli u schyłku życia, w wieku sędziwym, a Adenauer na przykład czy de Gaulle najlepiej myśleli na starość. Rzecznicy zmiany pokoleniowej argumentują, że pora, aby nadeszło już pokolenie, które nie pamięta walki „Solidarności” z „komuną” i związanych z tym podziałów. Jest to argument lichy, a to z dwóch powodów. Po pierwsze – walka ta, przy całej swojej zajadłości, była także dla obu stron cenną nauką, że przeciwnika nie da się po prostu wyeliminować, lecz trzeba z nim współżyć. Efektem tej nauki był nie tylko Okrągły Stół, ale także język, jakim mówią dzisiaj wczorajsi antagoniści. Nie tylko Kuroń czy Michnik z jednej strony, nie mówiąc o profesorze Modzelewskim, a z drugiej, powiedzmy, Rakowski czy Miller, ale wszyscy dosłownie aktywni dziś politycy, z braćmi Kaczyńskimi włącznie. Po drugie zaś, nie jest wcale źle, gdy ludzie uczestniczący w naszej transformacji ustrojowej, która ciągle przecież trwa, pamiętają, o co właściwie chodziło na początku. Czy „Solidarności” naprawdę chodziło o to, co się stało później i dzieje obecnie? Czy „komuna” naprawdę broniła tylko swoich posad, czy też także jakichś wartości społecznych, które dzisiaj poszły w zapomnienie? Dopominanie się o pokolenie, które niczego nie pamięta, oznacza lekceważenie dla doświadczenia, a przecież całe życie ludzkie jest niczym innym jak tylko zbieraniem doświadczeń, które powinny nas czynić mądrzejszymi i lepszymi. Wyczerpują się nie pokolenia – jeśli oczywiście nie więdną fizycznie – lecz pomysły. Jest niestety prawdą, że gramy już od lat starymi, zużytymi pomysłami, których nikt nie ma zamiaru odnawiać. Gra nimi prawica z Ligi Polskich Rodzin, która ma przecież młodego przywódcę, Giertycha, ale niemal każde jego słowo przeczytać można było sto lat temu u Dmowskiego. Gra nimi liberalne centrum, którego kredo ekonomiczne nie zmienia się od lat, o czym można się przekonać, czytając pana Gadomskiego, powtarzającego w kółko jak katarynka te same banały. Gra nimi także lewica, która nauczyła się głównie uciekania od pytań zasadniczych w stronę bardziej lub mniej zręcznych manewrów taktycznych. Odnowienie sposobów myślenia zależy od wiedzy i poczucia rzeczywistości. Jeśli więc mówimy o odnowieniu kadr w polityce, to kluczem do tego wydaje mi się właśnie zatarcie różnic pokoleniowych, których wyrazem są m.in. rozmaite partyjne „młodzieżówki”. Pomysł tych „młodzieżówek” narodził się przed wojną, ale służyły one zagarnięciu przez życie polityczne ludzi niemających jeszcze czynnych i biernych praw wyborczych. Powyżej tego wieku zaczynało się normalne działanie polityczne i młody Dubois kierował PPS razem z sędziwym Pużakiem czy Zarembą. Dziś „młodzieżówki”, SLD-owskie na przykład, spełniają podwójną rolę. Z jednej strony, są rezerwatem karier młodych działaczy, którzy na zasadzie poparcia dla młodych dostają się do Sejmu i urzędów, z drugiej jednak, są bezpiecznym parkanem, przez który trudno jest przeskoczyć do normalnej polityki na serio. Podobno – choć nie znam się na tym – jest to również szkoła noszenia teczek za obecnymi działaczami i sala treningowa zapasów personalnych. Nie ulega kwestii, że to, co obecnie dzieje się dookoła nas – afery, plotki i pomówienia, wzajemne podchody i podgryzanie się uczestników klasy politycznej w ramach tej samej nawet formacji politycznej – skłania do poszukiwania jakichś sposobów na oczyszczenie atmosfery. Być może, obecni liderzy życia publicznego, mówiąc o odmłodzeniu, chcą w ten sposób dać do zrozumienia, że wyczerpała się ich wyobraźnia polityczna i chcieliby, aby ktoś ich zluzował. Ale zaglądanie do metryk nic tu nie da, trzeba zaglądać