W Chinach rozpoczyna się odmładzanie władzy. Nowi liderzy mają przyspieszyć i tak już imponujące tempo chińskich reform Korespondencja z Pekinu „Komunista nie musi być biedny”. Przed rozpoczynającym się 8 listopada XVI Zjazdem Komunistycznej Partii Chin takie hasło dobrze brzmi na pekińskich ulicach. Stolica ChRL w ciągu zaledwie kilku lat stała się metropolią, której wieżowce i szerokie ulice budzą podziw przyjezdnych. W domach towarowych i centrach handlowych zamożnie ubrani ludzie przebierają w towarach, jakie można kupić także w Tokio, Bangkoku czy Hongkongu. Na ulicach dominują – zamiast, jak kiedyś, malutkich suzuki alto produkowanych na licencji w chińskim mieście Tinjian – prestiżowe limuzyny: volkswageny passaty, audi 6 czy eleganckie toyoty sunące z trudem w wielokilometrowych korkach. Nawet taksówki to głównie citroeny ZX. Przybysz rozglądający się za mundurkiem Mao, w jakim – zdaniem wielu Europejczyków – wciąż mają chodzić Chińczycy, nie może liczyć na sukces. Zdarzają się jeszcze tak ubrani starsi turyści z dalekiej chińskiej prowincji, przyjeżdżający do Pekinu zobaczyć mauzoleum Mao Zedonga na placu Tian’anmen, ale trafić na kogoś takiego to niemal jak wygrana totolotka. Osobiście widziałem w Chinach mundurek Mao tylko raz – miała go na sobie starsza pani, sekretarka w Instytucie Marksizmu Leninizmu, wciąż działającym przy Chińskiej Akademii Nauk Społecznych. Sami Chińczycy przyznawali jednak, że to rzadki już w ChRL… skansen. W każdym tego słowa znaczeniu. Na co dzień członkowie KPCh chodzą w dżinsach i nie rozmawiają o komunistycznych dogmatach, a raczej cytują słynne powiedzenia ojca chińskich reform, Deng Xiaopinga, m.in. to o kocie, który nieważne, czy jest biały, czy czarny, byle skutecznie łowił myszy, albo to, że „chwalebną rzeczą jest zrobić majątek”. Na łamach gazet przytaczane bywa stare chińskie przysłowie mówiące, że człowiek z pieniędzmi jest smokiem, bez nich zaś – nędznym robakiem. W centralnej telewizji bohaterami reportaży są tacy ludzie jak Lai Haiwu, członek KPCh, który przed 13 laty rozpoczął indywidualną działalność w biznesie i dorobił się majątku wartego okrągły miliard juanów (ok. pół miliarda złotych). To, co jeszcze kilka lat temu z trudem torowało sobie oficjalną drogę obywatelstwa – pozytywny stosunek najwyższych władz do ludzi prowadzących własne przedsiębiorstwa – dziś stało się normą. Samodzielni przedsiębiorcy uważani są w Chinach za „najcenniejszy surowiec” gospodarki krajowej. Prasa pisze, że Chinom potrzebne są ich sprawne umysły, że biznesmeni są innowatorami, że „budują materialną i duchową kulturę socjalizmu”. Z opublikowanej dwa tygodnie przed zjazdem KPCh przez amerykański miesięcznik „Forbes” listy 100 najbogatszych Chińczyków (gdzie barierą było posiadanie, bagatela, 75 mln dol.) wynika, że w tej grupie aż 25% stanowią członkowie partii. Rok temu wskaźnik upartyjnienia dla takiego samego rankingu wynosił jedynie 10%. „Partia nie ściga już bogaczy i nie pozbawia ich majątku. Partia wykorzystuje zaradność i talenty milionerów dla pożytku całego społeczeństwa”, głosi jedna z oficjalnych interpretacji tego stanu rzeczy. Takie stanowisko prezentuje przedstawiona przez dotychczasowego przywódcę KPCh i zarazem prezydenta Chin, Jiang Zemina, kilkanaście miesięcy temu teoria trzech reprezentacji. Według niej, KPCh powinna reprezentować dzisiaj interesy całego chińskiego społeczeństwa, w tym odgrywających w nim coraz większą rolę biznesmenów, specjalistów i wysoko wykwalifikowanych techników zatrudnionych w prywatnych firmach, a także osób pracujących na własny rachunek. Dlatego członkowie KPCh, kiedy pada pytanie, jak „komunista może popierać kapitalistę”, powtarzają dziś często słowa Jiang Zemina, że powinno się ludzi oceniać „nie po tym, ile mają prywatnej własności, lecz wedle ich świadomości politycznej i tego, jak pozyskali tę własność oraz jak jej używają”. Oczywiście, także w Chinach – choć obowiązująca tam kultura konfucjańskiego poświęcenia indywidualnej korzyści dla dobra ogółu wspiera ideę pracy dla innych – szybki rozwój zamożności społecznej i własności prywatnej daje rozmaite efekty. Nie tylko te pozytywne. Rośnie np. korupcja, o czym otwarcie mówi ubiegłoroczny materiał Komitetu Centralnego KPCh, zatytułowany „Raport o stanie Chin 2000-2001. Studium sprzeczności w nowych warunkach”. Niemal co tydzień chińska prasa przynosi informacje
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety