Sterydy – wróg kości
Lekarze powinni informować pacjentów, że długotrwałe leczenie sterydami może wywołać osteoporozę W przeciwieństwie do zwykłej osteoporozy, która dotyka przede wszystkim osoby starsze i kobiety po menopauzie, osteoporoza posterydowa nie ma związku ani z wiekiem, ani z płcią. Może na nią zachorować każdy, kto przyjmuje przez dłuższy czas glikokortykosteroidy – leki o bardzo silnym działaniu przeciwzapalnym, stosowane z powodzeniem m.in. przy alergii, astmie oskrzelowej, przewlekłej obturacyjnej chorobie płuc, nieswoistym zapaleniu jelit, niewydolności nerek, szpiczaku, białaczce, reumatoidalnym zapaleniu stawów, a także niektórych chorobach skóry i oczu. – Są to leki bezpieczne i skuteczne, ale mają działania uboczne – zaznacza prof. Eugeniusz Kucharz, śląski konsultant wojewódzki w dziedzinie reumatologii. Nie ma bezpiecznych sterydów Na potwierdzenie swoich słów śląski reumatolog podaje przykład tocznia rumieniowatego, choroby reumatycznej o podłożu immunologicznym, która atakuje i niszczy różne narządy. Ludzie cierpiący na to schorzenie żyją tylko dzięki sterydom, bez nich umarliby w ciągu roku. A mówiąc o działaniach ubocznych sterydów, prof. Kucharz ma na myśli przede wszystkim szkodliwy wpływ na kości – powodują ich odwapnienie i utratę masy kostnej, co znacznie zwiększa prawdopodobieństwo upadku, urazu i złamania, np. kości udowej czy kręgosłupa. Jest ono tym większe, im dłuższa i agresywniejsza jest sterydoterapia. Zmniejsza się dopiero po przerwaniu lub zakończeniu leczenia sterydami. – Jeśli chory przyjmuje te leki systemowo, np. cztery razy w roku dożylnie lub codziennie w postaci tabletki przez minimum trzy miesiące, osteoporoza posterydowa może się u niego rozwinąć już po trzech-sześciu miesiącach od rozpoczęcia leczenia – tłumaczy prof. Piotr Głuszko, kierownik Kliniki i Polikliniki Reumatologii w warszawskim Instytucie Reumatologii. Według niego najbardziej zagrożeni są pacjenci przyjmujący sterydy codziennie w dawce co najmniej 4,5 mg. Co wcale nie znaczy, że mniejsza dawka nie uszkodzi kości. W każdym przypadku trzeba wziąć pod uwagę czynniki ryzyka, czyli m.in. wiek, dodatkowe schorzenia i predyspozycje rodzinne. Żadna dawka sterydu nie jest całkowicie bezpieczna. Uzupełniać niedobory witamin Nie wiadomo, ile osób w Polsce choruje na osteoporozę posterydową. Nikt nie prowadzi takich statystyk. Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę, że w ciągu roku kortykosteroidami leczy się ok. 250 tys. Polaków, a osteoporoza rozwija się u 30-60% przyjmujących te leki przez wiele miesięcy, mamy do czynienia z poważnym problemem społecznym. I ekonomicznym, bo leczenie skutków osteoporozy posterydowej nie jest tanie, zwłaszcza jeśli doszło już do złamania osteoporotycznego kości. Czy można zapobiec rozwojowi osteoporozy będącej konsekwencją leczenia sterydami? Okazuje się, że można. I nie jest to wcale skomplikowane. Wystarczy uzupełniać niedobory wapnia (1000 mg dziennie) i witaminy D (co najmniej 800 jednostek dziennie), a jeśli to konieczne, przyjmować profilaktycznie leki z grupy bisfosfonianów, zmniejszające ryzyko złamań kręgosłupa i szyjki kości udowej. Jeżeli one nie zadziałają, można podać parathormon – przeznaczony do leczenia najtrudniejszych przypadków osteoporozy. Tylko że lekarze nie zawsze zalecają pacjentom takie postępowanie. Ba, często nawet ich nie informują o możliwości wystąpienia osteoporozy wskutek stosowania sterydów. Zresztą dzieje się tak nie tylko w Polsce. – Na Zachodzie od 40% do 60% leczonych sterydami przewlekle chorych nie otrzymuje takiej informacji od lekarza – mówi prof. Piotr Głuszko. Kto pyta, nie błądzi Z czego to wynika? Z niewiedzy czy z braku czasu, który lekarz może poświęcić pacjentowi? Pewnie obie odpowiedzi są prawidłowe, choć sami lekarze tłumaczą się, że to efekt bardzo wąskich specjalizacji i konieczności opanowania ogromnej wiedzy. – Pacjent musi współdziałać z lekarzem. Pytać go o różne rzeczy, np. co się dzieje po sterydach – radzi prof. Edward Franek, kierownik Kliniki Chorób Wewnętrznych, Endokrynologii i Diabetologii w Centralnym Szpitalu Klinicznym MSWiA w Warszawie. – To pacjent najlepiej zna swoją chorobę, bo żyje z nią na co dzień – dodaje. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint