15 stycznia 1908 roku ukazał się pierwszy numer „Dziennika Związkowego”. Do dziś wychodzi bez przerwy. Nie udało się to żadnej polskiej gazecie Korespondencja z Chicago Wojciech Białasiewicz, obok Hillary Clinton i Baracka Obamy, jest w tych dniach najbardziej zajętym człowiekiem związanym z Chicago. Dodzwonić się do niego nie sposób ani tym bardziej umówić na pogadanie przy kawie. A jest o czym. Redagowany przez niego „Dziennik Związkowy” świętuje właśnie stulecie. Jubileuszowego bankietu należy jednak szukać nie w którymś z prestiżowych hoteli Chicago, ale w polonijnej bankietowni House of the White Eagle w podmiejskim Niles. Z faktu, iż jest ona naprzeciwko cmentarza, nie należy wyciągać absolutnie żadnych wniosków. Nie mogąc osiągnąć Białasiewicza, dzwonię do sztabów wyborczych Clintonowej i Obamy, i pytam, czy coś wiedzą o dostojnym jubileuszu gazety uchodzącej za organ Kongresu Polonii Amerykańskiej. I tu, i tu zainteresowanie, bo przecież trwa prezydencka gonitwa, a polonijne głosy to nie w kij dmuchał. Zaraz jednak odpowiedź: „Sorry, ale nie dostaliśmy żadnej informacji”. I zapewnienie, że Polonia to ważna grupa Amerykanów szanowana przez ich kandydata. W domyśle: pewnie gratulacje by podpisał. Dopisali natomiast krajowi. Są listy gratulacyjne od prezydenta Lecha Kaczyńskiego, premiera Donalda Tuska, marszałka Senatu Bogdana Borusewicza i ministra spraw zagranicznych Radka Sikorskiego. Pamiętało też Stowarzyszenie Dziennikarzy RP z jego prezesem Jerzym Domańskim. Superata czasowa pozwala na dalsze wydzwanianie. Tym razem do lokalnych gazet etnicznych: rosyjskiej, meksykańskiej, wietnamskiej, chińskiej i żydowskiej. O stuleciu polskich kolegów „etników” nie słyszeli. Jakby sami mieli tyle, już wiedzieliby, co mają robić, żeby dowiedziała się Ameryka. Skromność niewątpliwie wymaga uzupełnienia… Organ narodowy codzienny Pierwszy numer „Dziennika Związkowego” ukazał się 15 stycznia 1908 r. Poród był szybki. Od poczęcia na wrześniowym (1907) 17. Sejmie Związku Narodowego Polskiego do urodzin minęło niespełna pięć miesięcy. ZNP miał już co prawda, od listopada 1881 r., swój tygodniowy organ „Zgoda”, ale kiedy w Chicago czytelników zaczęły przyciągać: „Dziennik Chicagowski” (wydawany przez (Zmartwychwstańców), „Dziennik Ludowy” (Związek Socjalistów Polskich) i „Dziennik Narodowy” (bankier Jan Smulski), trzeba było reagować. Naczelnym „Dziennika Związkowego” został pełniący tę samą funkcję w „Zgodzie” Franciszek Hieronim Jabłoński, w przeszłości prezes ZNP. Niestety 23 lutego 1908 r. zmarł na zapalenie wyrostka robaczkowego. Po nim nastał profesor greki i łaciny Tomasz Siemiradzki. W warunkach typowych swarów i napaści polonijnych redaktor zaczął używać „łaciny” w „nazywaniu oszczerców i morderców” jego organizacji i walczyć z „niecną robotą kliki nikczemników”. Czuł się chyba jednak z tym źle, bo w 1911 r. zrezygnował i zajął się już tylko „Zgodą”. Zastąpił go Stanisław Orpiszewski i wytrwał na posterunku do 1920 r., gdy zmogła go choroba (niedługo potem zmarł). Za jego czasów gazeta gromkim głosem wołała o niepodległość Polski po zakończeniu I wojny i podczas targów w Wersalu. Po nim przyszedł Jan Przyprawa, znakomity stylista i porywający polemista. Za jego kadencji gazeta nabrała znaczenia, zyskała nowych czytelników i okrzepła. W latach 1928-1931 redaktorował Stanisław Zaklikiewicz, który wcześniej przeszedł w „Dzienniku” wszystkie szczeble awansu i był bardzo przez kolegów lubiany. Epoka Piątkiewicza Z nowym rokiem 1932 rozpoczęła się w „Dzienniku Związkowym” 35-letnia epoka panowania Karola Piątkiewicza, wytrawnego dziennikarza, redaktora naczelnego ściągniętego z konkurencyjnego „Dziennika Narodowego”, który od przybycia do Ameryki w 1914 r. nie robił nic innego, jak tylko „dziennikarzował i redaktorował”. Ponadto był kompetentnym historykiem Polonii i jej autorytetem. To za jego czasów gazeta obsługiwała wybuch II wojny i wszystkie jej batalie ze zdobyciem Berlina i zrzuceniem bomby atomowej na Hiroszimę. Najpierw agitowała za Rooseveltem, a potem krytykowała za „zdradę jałtańską”. Z pasją przybliżała obraz zbrodni katyńskiej i śledztwo Kongresu USA w tej sprawie. Opisywała rewelacje Józefa Światły. Z nadzieją witała rok 1956 i zmiany w Polsce, by równie szybko się rozczarować do realiów gomułkowskiej „rewolucji”. Relacjonowała zamach na prezydenta Johna Kennedy’ego i wojnę wietnamską. Piątkiewicz odszedł w 1967 r., wcześniej dopilnowawszy obchodów 1000-lecia Państwa Polskiego w USA. Cała jego kadencja była batalią o niepodległość Polski i wołaniem o to najsilniejszym z możliwych głosem. Często bulwersującym władze amerykańskie prostotą do bólu w nazywaniu tego, co się w PRL dzieje. Siedemnaście
Tagi:
Agnieszka Fabian McGhee