W ciągu 11 miesięcy 2011 r. powszechne towarzystwa emerytalne (zagraniczne firmy zarządzające naszymi otwartymi funduszami emerytalnymi), straciły aż 13 mld zł z pieniędzy przyszłych emerytów. Ten wynik dobrze pokazuje, jak ryzykowna i niebezpieczna dla Polaków jest reforma emerytalna z 1999 r., zmuszająca nas do gromadzenia środków w OFE. A także, jak kłamliwie przedstawiano jej założenia, wmawiając, że to idealny mechanizm do pomnażania dochodów, zapewniający seniorom dostatnie życie.Nawet po klęsce z 2008 r., gdy z OFE wyparowały ponad 24 mld zł należące do przyszłych emerytów, lobbyści i eksperci finansowani przez towarzystwa emerytalne zapewniali, że to jednorazowy przypadek, wynik kryzysu finansowego. Jak widać, nie musi – i nikt nie wie, ile jeszcze czeka nas lat, w których powszechne towarzystwa emerytalne będą tracić pieniądze gromadzone w OFE. Tych środków nic nie chroni przed zmarnowaniem. W majestacie prawa mogą stopnieć nawet do zera, na skutek niegospodarności czy błędnych decyzji menedżerów z towarzystw emerytalnych. Teoretycznie zabezpieczeniem jest mechanizm minimalnej stopy zwrotu, polegający na tym, że gdy jakiś OFE osiąga wyniki znacząco gorsze od pozostałych, to otrzymuje wyrównanie, aby nie odstawał od reszty. To nonsensowne rozwiązanie, wprowadzone w interesie powszechnych towarzystw emerytalnych, by zapewnić im spokojną i pozbawioną konkurencji działalność. Gdy bowiem straty ponosi większość funduszy – a tak oczywiście działo się w 2008 i 2011 r. – żadna ochrona nie istnieje. Najlepszy interes na świecie OFE tracą, ale ci, którzy nimi zarządzają, zarabiają coraz więcej. Polska reforma emerytalna stworzyła genialną, odporną na wszelkie kryzysy, samonapędzającą się maszynę, generującą kasę dla powszechnych towarzystw emerytalnych i ich zagranicznych udziałowców. Członkami funduszy zostają kolejne roczniki Polaków (teraz należy do nich ponad 15,5 mln ludzi, rok temu o 600 tys. mniej), rosną sumy przekazywane do OFE (są tam już 222 mld zł). Powiększa się więc rzeka pieniędzy płynąca do powszechnych towarzystw emerytalnych z tytułu prowizji i opłat za zarządzanie. Wydawać by się mogło, że skoro członkowie funduszy finansowych ponoszą straty, to i dochody menedżerów zarządzających tymi funduszami powinny się zmniejszyć. Ale nie w przypadku PTE! Porównajmy dane z raportów Komisji Nadzoru Finansowego. Według najnowszego, z końca trzeciego kwartału 2011 r., zyski netto PTE wyniosły w tym czasie 483 mln zł. Po trzech kwartałach 2010 r. – tylko 442 mln. Czyli OFE straciły prawie 13 mld, a towarzystwa emerytalne zwiększyły zyski o ponad 41 mln. Żyć nie umierać! Oczywiście gdy rosną zyski, powinny rosnąć płace. I tak też się dzieje. Po trzech kwartałach 2011 r. zarobki w powszechnych towarzystwach wyniosły łącznie 80 mln zł. Po trzech kwartałach 2010 r. były znacząco niższe – tylko 72 mln zł. Tak więc przyszli emeryci wprawdzie tracą miliardy, ale powinni być zadowoleni, bo spełnili dobry uczynek. Ze swych pieniędzy sfinansowali ludziom pracującym w PTE wzrost płac o ponad 10% w ciągu roku. Gdzie jest inna branża, w której notuje się taki wzrost zarobków?! I to będący udziałem nieudaczników, którzy zamiast pomnażać pieniądze swoich emerytalnych klientów, uszczuplają je. Ale oczywiście PTE nie przejmują się stratą 13 mld. Ich zarobki rosną i będą rosnąć. Szansa dla fachowców Rząd, obniżając w 2011 r. o dwie trzecie składkę kierowaną do OFE, podjął mądrą decyzję, chroniącą nasze emerytury. Ludzie z powszechnych towarzystw emerytalnych nie zmniejszyli jednak swoich apetytów. Nadal też pieniądze gromadzone przez przyszłych seniorów są zagrożone, bo z funduszy emerytalnych mogą odpływać kolejne miliardy. Trzeba więc podjąć jedynie słuszną decyzję – wprowadzić dobrowolność należenia do OFE i umożliwić ludziom wycofywanie pieniędzy z funduszy emerytalnych. Funkcjonują przecież w Polsce rozmaite fundusze inwestycyjne. Jeśli ktoś zechce powierzyć im swoje pieniądze, by powiększyć przyszłą emeryturę, zawsze może to zrobić. Menedżerowie z PTE nie powinni się obawiać dobrowolności należenia do OFE. Skoro bowiem są znakomitymi fachowcami od pomnażania składek klientów, to Polacy na pewno nie będą chcieli rezygnować z ich usług. Nowe roczniki zatrudnionych w te pędy pognają zaś do towarzystw emerytalnych, by błagać o zajęcie się ich pieniędzmi. Czy Polska powinna uwolnić się od OFE? Prof. Robert Gwiazdowski, ekonomista, Centrum im. Adama Smitha Reforma emerytalna z 1999 r. była
Tagi:
Andrzej Dryszel