Strategia niszczenia górnictwa

Strategia niszczenia górnictwa

Likwidację kopalń, zmniejszenie wydobycia węgla, zamrożenie płac i ogromne zwolnienia pracowników – zakłada strategia największej polskiej spółki węglowej. Górnicy już szykują się na „wojnę” W Polsce pracuje 30 kopalń węgla kamiennego. Z surowca tego powstaje ponad 60% energii produkowanej w naszym kraju. W 2009 r. w Polsce wydobyto niemal 80 mln ton węgla kamiennego, czyli tyle, ile 60 lat temu. Import węgla w tym roku przekroczy 12 mln ton. Likwidacja Ruchu Halemba, będącego częścią Kopalni Węgla Kamiennego „Halemba-Wirek”, zmniejszenie produkcji węgla o 7 mln ton i zwolnienie 17 tys. górników, z czego 1,4 tys. już w 2011 r. – to założenia „Strategii rozwoju i funkcjonowania Kompanii Węglowej SA w latach 2010-2015 z perspektywą do roku 2020”, dokumentu, który zszokował 62 tys. górników Kompanii Węglowej SA. To największa polska spółka węglowa. W jej skład wchodzi sześć kopalń dwuruchowych, powstałych z połączenia dwóch kopalń, np. Halemba-Wirek, złożona z Ruchu Halemba i Ruchu Wirek oraz osiem kopalń jednoruchowych, np. kopalnia Pokój. W sumie obejmuje 20 dawnych kopalń. – To nie jest strategia rozwoju, ale strategia upadku Kompanii Węglowej – ocenia Bogusław Ziętek, przewodniczący Wolnego Związku Zawodowego „Sierpień 80”. – Chcemy wspólnie pracować nad programem rozwoju, ale skoro odmawia się nam tego prawa, to się o nie upomnimy – zapowiada. Wtóruje mu wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Górników w Polsce, Wacław Czerkawski: – Jeśli ta strategia będzie realizowana, dojdzie do otwartej wojny. Majstrowanie przy górnictwie odbywa się w momencie, gdy branża osiąga zyski. Jak wynika z danych Ministerstwa Gospodarki, w pierwszym półroczu górnictwo zarobiło 166 mln zł. Sama Kompania zanotowała w tym czasie przychód 4,7 mld zł, a prognozowany zysk z całego roku ma wynieść 7 mln zł. Czy zatem mamy do czynienia z powtórką antygórniczej polityki z czasów AWS? – Dokładnie tak. Zarówno rząd Jerzego Buzka, jak i obecne władze Kompanii łączy założenie radykalnego zmniejszenia zatrudnienia, wydobycia i czynnych kopalń – uważa były wiceminister gospodarki, dr inż. Jerzy Markowski (SLD), mający bogate doświadczenie w branży wydobywczej. Był m.in. dyrektorem kopalni Budryk, a w rządzie Włodzimierza Cimoszewicza nadzorował górnictwo i odpowiadał za bezpieczeństwo energetyczne kraju. „Kierowałem restrukturyzacją górnictwa tak, iż w okresie tym uniknięto zwolnień ludzi, zamykania kopalń”, pisze na swojej stronie internetowej. Markowski krytycznie ocenia strategię dla Kompanii. – Jest ona pasywna wobec fantastycznej koniunktury na węgiel. Polska jest skazana na węgiel i przez następne 40 lat model elektroenergetyczny kraju się nie zmieni. Zamiast więc zamykać kopalnie jeszcze dysponujące pokładami, należy w nie inwestować, by jak najwięcej węgla wydobyć – mówi. Dodaje, że ktoś najwyraźniej uznał, że Polska nie musi być największym producentem czarnego złota, ale jego największym rynkiem zbytu już tak. I wszystko to dzieje się w czasie, gdy czołowi politycy mają usta pełne frazesów o bezpieczeństwie energetycznym kraju. Hałda wyzwań Skoro możemy produkować energię elektryczną i cieplną z węgla przez kolejne cztery dekady, branża wymaga wielu zmian i odpowiednich decyzji. Związkowcy dorzucają jeszcze jedno: potrzeba nam w końcu kompetentnych menedżerów spółek węglowych. Polskie górnictwo jest zjadane przez różnego rodzaju podatki i opłaty. Na sprzedawany węgiel nałożony jest 22-procentowy VAT (obecnie będzie to 23%). Tak wysokiego VAT na ten surowiec nie ma żadne inne państwo na świecie. W cenę każdej tony węgla wliczone są też płacone górniczym gminom niemałe podatki od podziemnych wyrobisk. Wszystko to podnosi cenę tony węgla i czyni ją mniej konkurencyjną. Na przełomie 2008 i 2009 r. w dobie światowej koniunktury na węgiel polskie spółki węglowe wywindowały jego ceny. Zdaniem Jerzego Markowskiego, to właśnie wtedy stało się opłacalne importowanie tańszego, głównie rosyjskiego urobku. Tylko w bieżącym roku z zagranicy sprowadzimy aż 12 mln ton. Próby zablokowania importu rosyjskiego węgla spełzły na niczym. – Za czasów, kiedy to ja miałem wpływ na górnictwo, sprowadzaliśmy 1 mln ton rocznie i był to antracyt z Czech, którego my nie mamy – mówi Markowski. Wówczas tona czarnego złota na światowych

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2010, 34/2010

Kategorie: Kraj