Tylko jedna z pięciu umów proponowanych przez prywatne wyższe uczelnie jest uczciwa W Warszawie głośna jest sprawa nowo powstałej Wyższej Szkoły Rzemiosł Artystycznych. Oferta edukacyjna okazała się tylko obiecankami, więc studenci już po pierwszym semestrze zaczęli opuszczać szkołę. I przeżyli szok. Okazało się, że podpisali umowy nakazujące złożyć wypowiedzenie na kilka miesięcy przed odejściem. Ci, którzy zrobili to wcześniej, powinni zapłacić wielotysięczne kary. Urzędnicy MENiS, do których zwróciła się młodzież, bezradnie rozkładają ręce. Studenci podpisali umowę cywilnoprawną, a w nią resortowi nie wolno ingerować. Pokrzywdzeni mają jedno wyjście – mogą zwrócić się do sądu. A więc przed nimi jest długa, samotna droga dochodzenia do sprawiedliwości. I dlatego warto bardzo uważnie przeczytać umowę podpisywaną z prywatną szkołą wyższą. Podstawowe zasady: * nie zgódź się, by szkoła miała jednostronne prawo do zmiany umowy i do jej interpretacji; * jeśli szkoła zmienia zasady umowy, musi cię o tym powiadomić; * sprawdź, jakie są odsetki za niezapłacone czesne (we wspomnianej Wyższej Szkole Rzemiosł Artystycznych było to 12% za każdy dzień); * pamiętaj, że uczelnia musi zwrócić ci pieniądze, jeśli zrezygnujesz ze studiów; * nie ma jednego wzoru umowy. Każda szkoła ma indywidualne rozwiązania. Być może więc o wyborze uczelni zadecyduje najkorzystniejsze z nich; * niech wysokość czesnego nie będzie jedynym kryterium wyboru. Zbyt niskie powinno być ostrzeżeniem, nie zachętą. Warto pamiętać o tych zasadach, bo umowy z uczelniami to często pułapki. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta skontrolował niedawno 66%, czyli 190 szkół niepaństwowych i stwierdził, że tylko jedna z pięciu nie narusza praw studenta. W 14% umowy zawierały niebezpieczne ogólniki w stylu: „z ważnych przyczyn”, „w wyniku nieodpowiedniego zachowania”, co pozwalało interpretować je na niekorzyść studenta. Bardzo często o najważniejszej zmianie w umowie, a więc podwyższeniu czesnego młodzi ludzie dowiadywali się z tablicy informacyjnej, tymczasem powinni otrzymać do podpisania indywidualne aneksy. Ponad jedna trzecia szkół nie chciała oddać ani wpisowego, ani czesnego, choć student nie uczestniczył już w zajęciach. Niektóre domagały się „odstępnego” nawet w wysokości 2 tys. zł. Rażącym naruszeniem jest wykreślenie studenta już po miesiącu spóźnienia lub domagania się karnych podwójnych opłat za semestr. Zdarzało się, że argumentem za skreśleniem z listy (za ponowne przyjęcie trzeba zapłacić) było nieodebranie legitymacji studenckiej. Każdy pretekst jest dobry. Do ewentualnych procesów studentów zniechęcić ma klauzula, że sprawy rozstrzygane będą w sądzie, który mieści się tam, gdzie jest siedziba uczelni. Większość zaocznych, dojeżdżających studentów zniechęci wizja wydatków na podróż. W skrajnych przypadkach (6%) szkoły w ogóle nie zawierały umów ze studentami. Ten wymóg powinien być wpisany do nowej ustawy o szkolnictwie wyższym, w której znajdą się zapisy dotyczące regulaminu studiów. Bo przecież student płaci i wymaga. IKA Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint