Stworzymy im dom

Stworzymy im dom

Nalazkowie półtora roku walczą o trzech osieroconych chłopców. Chcą ich wyciągnąć z domu dziecka Trzej bracia Końcowie z podbydgoskiego Ciela to prawie 17-letni Kamil, 14-letni Dawid i 11-letni Patryk. Są bardzo podobni do siebie. Te same sympatyczne niebieskie oczy, ciemne włosy i odstające uszy. Podobni, chociaż najstarszy to już prawie młody mężczyzna, a najmłodszy – dziecko. – Chłopcy nie mają szczęścia w życiu – twierdzą zgodnie mieszkańcy wsi i urzędnicy. I kręcą głowami nad ich losem. – Zupełnie, jakby ktoś w niebie się na nich uwziął. Najpierw umarł im tata. – Ale co to był za ojciec, skoro rodzina zmuszona była zamieszkać na łaskawym chlebie u obcych ludzi w starej stodole, naprędce zaadaptowanej na mieszkanie? – pyta retorycznie sąsiadka Końców. – Gnieździli się w jednej izbie, którą mieli w zamian za opiekę nad mocno już starszymi gospodarzami. I robiła to Małgośka – matka chłopców. Sąsiadka dobrze ją wspomina: – Biedna, ale schludna, dzieciaków dobrze wychowywała. Choć tylko z zasiłków. Nikt złego słowa nie może powiedzieć – zapewnia. O konkubencie pani Małgosi, który wprowadził się któregoś dnia do tej jednej izby Końców, sąsiadka nie chce się wypowiadać: – Bo też nic dobrego powiedzieć o nim nie można – ucina. W ciąży? Dopóki żyła matka, choć w ciasnocie i z konkubentem matki u boku, chłopcom nie było najgorzej. Ale nadszedł lipiec 2004 r., gdy ku zdziwieniu wszystkich pani Małgosia pojechała na porodówkę. Urodziła córeczkę Julię i przy porodzie zmarła. Nikt nie wiedział o ciąży. Ani sąsiedzi, ani urzędnicy, ani pani wójt, u której Końcowa była częstym gościem, wydeptując przydział do lokalu zastępczego. Katarzyna Kirstein-Piotrowska, wójt Białych Błot: – Przyszła do mnie tuż przed śmiercią, jak już dostała przydział do nowego mieszkania. Pamiętam to dobrze, bo to był pierwszy lokal komunalny, jaki się zwolnił od czasu, gdy zostałam wójtem. Rzuciła mi się na szyję z radości. Nawet wtedy przez myśl mi nie przeszło, że może być w ciąży. Musiała się chyba czymś opasywać… Może się wstydziła… No i – jak się okazało – niestety, nie zdążyła już w tym swoim wymarzonym gniazdku zamieszkać. Zagarnął je konkubent, który sfałszował dokumenty. I to nieudolnie. Bo wynikało z nich, że pani Małgosia przepisała mu mieszkanie dokładnie wtedy, gdy umierała na porodówce. – Gmina wytoczyła byłemu konkubentowi pani Małgorzaty sprawę o bezumowne zajęcie lokalu. Czekamy na wyrok eksmisyjny – zapewnia pani wójt. Szefowa gminy chce mieszkanie przytrzymać dla Kamila, najstarszego z synów pani Małgosi, który za rok skończy 18 lat. Te starania o odzyskanie lokalu są koronnym argumentem, potwierdzającym dobrą wolę gminy. Że urzędnicy z Białych Błot robią wszystko, żeby pomóc braciom. Tyle że jakoś nie wychodzi. Beata Przyborska, kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Białych Błotach, nie musi sięgać do dokumentacji, żeby opowiedzieć historię braci Końców. – Osobiście się starałam, żeby chłopcy trafili do rodziny zastępczej – zapewnia. Bo okazało się, że konkubent matki tak szybko, jak zagarnął mieszkanie, pozbył się nowo narodzonej córeczki i trzech synów pani Małgosi. Kamil, Dawid i Patryk trafili do domu dziadka i wuja (brata matki). Ale tam długo nie zagrzali miejsca. Utrzymanie chłopców okazało się zbyt kosztowne. – A przecież pomagaliśmy finansowo dziadkowi – zapewnia Przyborska. Niestety, choć pani Małgosia miała liczną bliską rodzinę (aż dwanaścioro rodzeństwa), w większości mieszkającą po sąsiedzku w gminie, ta nie okazała żadnego zainteresowania osieroconymi siostrzeńcami. Największa porażka Na szczęście wkrótce gmina znalazła obcą rodzinę, która skłonna była przygarnąć całą trójkę. Chłopcy zaczęli spędzać u nich weekendy i popołudnia. – Państwo B. bardzo ciepło do nich podeszli. Wydawało się, że polubili się wzajemnie. B. nawet złożyli wniosek do sądu o ustanowienie rodziny zastępczej. Zajęli się troskliwie ich zdrowiem i zaległościami w nauce. Uwierzyłam, że wszystko szczęśliwie się ułoży – wspomina Przyborska. Po trzech miesiącach jednak B. się wycofali. Nie chcieli już braci Końców. – Nie potrafię do końca zrozumieć decyzji państwa B. I do dziś – nie ukrywam – mam do nich żal. Pani wyobraża sobie, co te dzieci wtedy przeżyły? – pyta Przyborska i nie może powstrzymać

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 03/2008, 2008

Kategorie: Reportaż