40. rocznica lotu pierwszego Polaka w kosmos Dlaczego Mirosław Hermaszewski stał się obiektem ataków prawicy Lato 1978 r., a dokładnie 27 czerwca, zbliża się godz. 18. Miliony Polaków oglądają dwa istniejące wtedy ogólnopolskie kanały telewizyjne. Tego dnia w TVP 1 leci węgierska komedia sensacyjna „Uciekaj i daj się złapać”, a TVP 2 nadaje „Sygnały filmowe”. Nagle oba programy zostają przerwane. Podobnie dzieje się w radiu. Pada lakoniczna informacja, że za chwilę zostanie nadany komunikat specjalny. Telewidzowie i radiosłuchacze zastanawiają się, co takiego się wydarzyło. Wreszcie spiker odczytuje komunikat zaczynający się od słów: „27 czerwca 1978 r. o godz. 17.27 czasu warszawskiego w Związku Radzieckim wysłano w przestrzeń okołoziemską statek kosmiczny Sojuz-30 z Piotrem Klimukiem i Mirosławem Hermaszewskim na pokładzie”. Zaraz po tym komunikacie następuje połączenie z reporterami znajdującymi się na kosmodromie Bajkonur i w Centrum Kierowania Lotami Kosmicznymi. „Polak w kosmosie!” – powtarzają z entuzjazmem co parę zdań. W pełni zasadnie, bowiem dotąd na Ziemię z oddali spoglądali przedstawiciele tylko trzech państw: Związku Radzieckiego, USA i Czechosłowacji. Polak w kosmosie! To musiało robić wrażenie nawet na tych, którzy niespecjalnie interesowali się lotami kosmicznymi. Musiało też dać powody do dumy narodowej. Kim jest ten Hermaszewski? – zastanawiano się w domach. Ówczesne oficjalne życiorysy (w gazetach opatrywano je tytułem „Jeden z nas”) podawały mocno wyselekcjonowane informacje o mjr. Mirosławie Hermaszewskim. Że zawsze pasjonowało go lotnictwo, że już w 1960 r. zaczął latać na szybowcach w Aeroklubie Wrocławskim, a później na samolotach Po-2 w Grudziądzu. W roku, w którym Jurij Gagarin jako pierwszy człowiek znalazł się na orbicie okołoziemskiej (12 kwietnia 1961 r.), młody pasjonat lotnictwa wstąpił do dęblińskiej Szkoły Orląt. Był wyróżniającym się słuchaczem, pilotem, został skierowany na studia w Akademii Sztabu Generalnego, które wpłynęły na jego dalszą karierę, awanse, zajmowane stanowiska. I wyłonienie jego oraz ppłk. Zenona Jankowskiego z grupy kilkuset kandydatów do zespołu przygotowującego do lotu w kosmos. Przez dwa lata obaj piloci w tajemnicy przed dalszą rodziną i kolegami niemal codziennie przygotowywali się do lotu. Z dwóch Polaków to właśnie Hermaszewski był tym kosmonautą pierwszego wyboru. Później przez lata pytano: „Dlaczego on, a nie Jankowski?”. Bo miał ważnego brata, również lotnika – odpowiadali niektórzy. Pewnie w tym wskazaniu w jakimś stopniu pomogła pozycja brata, cenionego już generała, komendanta dęblińskiej szkoły, ale nie zmienia to faktu, że kandydat na kosmonautę musiał być w dobrej kondycji fizycznej, psychicznej i intelektualnej, bo inaczej Rosjanie nie zaliczyliby go do niewielkiego grona pilotów, którzy mają się kształcić w ramach międzynarodowego programu Interkosmos. Rodowicz i German Niekiedy dłużyły się żmudne przygotowania do lotu, aż wreszcie nastał ów 27 czerwca 1978 r. Jak przebiegały ostatnie godziny, chwile przed lotem, o czym wtedy myślał, ze szczegółami opisał to Mirosław Hermaszewski w książce „Ciężar nieważkości – opowieść pilota-kosmonauty”. Można w niej przeczytać, że kiedy był już ze swoim kolegą w środku rakiety, w ostatnich minutach przed jej odpaleniem w pokładowym radiu Maryla Rodowicz śpiewała „Kolorowe jarmarki”, a tuż przed startem puszczono ulubioną piosenkę kosmonautów z Bajkonuru, przejmującą „Nadzieję” w wykonaniu Anny German. Rakieta oderwała się od Ziemi o godz. 16.27.21 czasu moskiewskiego. Startowi Sojuza-30 bezpośrednio przyglądali się ówczesny minister obrony narodowej gen. Wojciech Jaruzelski i wicemarszałek Sejmu, sekretarz KC PZPR prof. Andrzej Werblan oraz kierujący przygotowaniami merytorycznymi lotu Hermaszewskiego przewodniczący Komitetu Badań Kosmicznych PAN, prof. Jan Rychlewski. Jaruzelski, Werblan, Hermaszewski, Klimuk. Czy mieli wtedy świadomość niezwykłej symboliki chwili? Trzej Polacy, jakże doświadczeni w czasie II wojny światowej. Jaruzelski i Werblan zesłani za młodu z rodzinami na Sybir, żołnierze 1. Armii Wojska Polskiego, a w kokpicie Hermaszewski – jako małe dziecko ocalony z rzezi wołyńskiej. I Piotr Klimuk, którego ojciec poległ na polskiej ziemi w drodze na Berlin. Czy brano to pod uwagę, dobierając dwójkę kosmonautów? 28 czerwca o godz. 20.08 czasu moskiewskiego Sojuz-30 połączył się z zespołem orbitalnym Salut-6, do którego wcześniej zacumował Sojuz-29. Razem więc w zespole orbitalnym było czterech kosmonautów. Mieli za zadanie przeprowadzić wiele eksperymentów, badań, w tym opracowanych i przygotowanych przez polskich specjalistów od kosmonautyki. Jeden z eksperymentów