Najpiękniejszej góralce uroda nie wystarczy – Śwarnyj górolce nie wystarczy uroda. Musi mieć w głowie, w sercu i w rencak. A chłop to ma ino ten węgieł cworty podpirać – mówi gazda z Białego Dunajca. – Harnasiem zaś zostać może tylko górol rosły i silny, a przede wszystkim ślebodny. Musi tyż umieć zaśpiewać, dziouchę na zabawie wyzwyrtać, ciupagą zakrzesać. Bez szminki Góralski konkurs w niczym nie przypomina wyborów miss; regulamin nie dopuszcza innej niż tradycyjna, upiętej z warkocza fryzury ani cienia makijażu. Marta Łapka pokazała się na wybiegu w paradnym góralskim stroju: białej, haftowanej koszuli, czerwonym gorsecie błyszczącym różnokolorowymi cekinami, we wstążkach, kwiecistej spódnicy i kierpcach. Szyję zdobiły sznury prawdziwych korali. Potem dziewczęta założyły ubrania powszednie, bo musiały udowodnić jurorom, że śwarnej górolce sama uroda nie wystarczy, nie boi się roboty, umie zaśpiewać i zatańczyć, kwaśnicę ugotować, a jak trzeba – chłopu odpysknąć. Zanim kandydatki do tytułu „nośwarniyjsyj” zaśpiewały i zatańczyły, sznurowały na czas gorsety i kierpce, robiły placki z gruli (ziemniaków) i skarpety na góralskich drutach. Jury złożone z podhalańskiej starszyzny: starosty powiatu tatrzańskiego, wójtów gmin i członków Związku Podhalan, było surowe. – Za ftore ziobro powiesono Janosika, co to jest mamona i kiernicka? – pytało. – Babcia miała gazdówkę, stąd znam robotę w polu – mówi Marta Łapka. – Ona również nauczyła mnie klepać moskole – placki robione z ugotowanych gruli, mąki i wody. Dawniej na tych nieurodzajnych ziemiach były tylko ziemniaki i kapusta – z nich ludzie nauczyli się przyrządzać wiele smacznych potraw. Dziś dla turystów piecze się kłamane moskole z dodatkiem jaj, żeby były miękkie i puszyste… Babcia mnie i starszą siostrę nauczyła też kłysać, czyli wyrabiać masło, ale to żmudne zajęcie; dziś większość góralek kupuje gotowe w sklepie. Zapamiętałam wiele starych przepisów, ale przede wszystkim radę: „Jak się komu nie kce gazdować, nie kce się do sopy chodzić i krów doić, to się trza ucyć!”. W Technikum Hotelarskim w Zakopanem, gdzie w tym roku zdałam maturę, tylko na lekcjach mówiłyśmy czystą polszczyzną. Na przerwach słychać było gwarę. Podczas konkursu okazało się jednak, że mowa ojców odchodzi. Na pytanie, co to jest za słowo „łonacyć” (wywrócić) jedna z uczestniczek przetłumaczyła, że „robienie skarpetek”. Łapkówna odpowiedziała prawidłowo, co oznaczają wyrazy „krokiew” i „falbanica”, (spódnica z falbanami) za to po zwycięstwie, droczyła się z dziennikarzami, gdy pytali o „nośwarniyjsą”: – „Śwarny” – wyjaśniła – znaczy po naszemu „zwyrtny” (zgrabnie się obracający)! Szanująca stare zwyczaje i tradycję rodzina Łapków nie należy na Podhalu do wyjątków. Niewiele jest miejscowości, gdzie wójt gminy czy starosta powiatu urzędujący w nowoczesnym gabinecie, wprawnie posługujący się komputerem i telefonem komórkowym, ubrany jest w strój góralski, a młody chłopak – gdy idzie na zabawę lub wesele – zakłada bukowe portki. W Zakopanem, Białym Dunajcu, Bukowinie Tatrzańskiej, Kościelisku i Poroninie całe rodziny należą do Związku Podhalan, organizacji podtrzymującej i kultywującej stare tradycje. Honorny harnaś Stanisław Gąsienica Wawrytko schował na pamiątkę (a może przed babą) zdjęcie, gdy Marta Łapka obdarowuje go całusem. – Barz piykny jest – przyznała nośwarniyjso – ale więcy z tego nie bedzie, bo jest chłop zeniaty, no to kaz by ta…? Do konkursu na Harnasia Tatr 2001 roku zgłosili się w większości młodzi góralczykowie, ale trzeba wiedzieć, że prawdziwy harnaś to chłop nie tylko silny, zwinny i gibki, ale przede wszystkim mądry, honorny, a dopiero potem zdatny do wypitki i wybitki. Szarmancki dla dam, zaśpiewać i zatańczyć musi, ciupagą zakrzesać i przez watrę skoczyć. 47-letni Stanisław Gąsienica Wawrytko, jako „cłek w latach posunięty”, nie miał zamiaru startować w zawodach, przekonał go dopiero prezes oddziału Związku Podhalan w Poroninie, Andrzej Skupień. – Hersztami zbójników – tłumaczył – nie zostawali góralczycy, tylko doświadczeni, mądrzy i odpowiedzialni mężczyźni. Harnaś nie mógł mieć mniej niż 35 roków. O tym, jak trudno jest zatańczyć „niedźwiedzia” czy „zbója”, wiedzą tylko ci, którzy spróbowali. Gąsienica Wawrytko przez 20 lat występował w góralskim zespole im. Bartusia Obrochty. – Czasem po próbach nogi tak bolały, że ze schodów było
Tagi:
Teresa Ginalska