Świadome macierzyństwo wyborcze

Gazety kolorowe, zionąc katolickim miłosierdziem, pokazały pijanego posła Borczyka. Nie tak dawno gwiazdę Samoobrony, chodzącego cieniem za przewodniczącym Lepperem. Kiedy rzecz jasna trzymał się na nogach. W sejmowych kuluarach poseł Waldemar Borczyk nadużywał napojów wyskokowych tak intensywnie, że wyleciał z Samoobrony, partii nie plasującej się w czołówce ruchu abstynenckiego. Kto wybrał takiego Borczyka? – grzmiały oburzone wyskokiem posła. A przecież wiadomo. Wystarczy spojrzeć w jego poselski biogram. Wybrało go społeczeństwo okręgu wyborczego nr 11, czyli ludzie z sieradzkiego. Sympatycy Samoobrony, którym nie wadziło, że w parlamencie znajdzie się człowiek o wykształceniu technik elektromechanik, posiadacz sklepu wielobranżowego. Radny z gminy Osjakowie. Samoobrona rzuciła go w Sejmie RP na dwie ważne komisje. Administracji i Spraw Wewnętrznych oraz niezwykle ważną Finansów Publicznych. Cóż się dziwić, że wybraniec narodu stresował się tam w pracy? No i odreagowywał w pokoju hotelowym. Sejm jest przekrojem, odbiciem lustrzanym społeczeństwa. Jego preferencji, oczekiwanych wzorców osobowych parlamentarzysty. Nadal społeczeństwo wybiera posłów przypadkowo, niczym kobiety nieświadome zachodzą w ciążę. W upływającej kadencji w Sejmie i Senacie znalazły się osoby, które wyróżniły się jedynie eleganckimi, kosztownymi billboardami. Znalazł się lider partii emerytów i rencistów, który okazał się wypasionym, zdrowym mężczyzną traktującym swą partię jak posiadane też gospodarstwo agroturystyczne. Gwiazdor „Big Brothera”, który nie motywował się wszechobecnością kamer, jak w telewizyjnym reality show, lecz wykorzystywał mandat głównie do robienia biznesów w macierzystym okręgu wyborczym. Wybierano kandydatów uważanych za „beton postkomuszy”, którzy zapadali na gorączkę podatku liniowego, socjałliberała wsławionego koalicją z prawicą w stolicy, który na starość dostał dziecięcej choroby lewicowości. Wybrano „Jasiów Wędrowniczków” przeskakujących z partii do partii, bo nowa gwarantowała mandaty biorące. Dzisiaj taki kombinat hodowli przyszłych parlamentarzystów to gospodarstwo Leppera. Mieszczące niedawnego przywódcę ZChN, Czarneckiego, ultralewicowej UP Aumillera i kreującego się na lewicowca byłego barona mazowieckiego SLD, Zdrojewskiego. Teraz znów wyborców będzie można oszukać, bo w kraju nie ma ruchu świadomego wyboru. Uczącego, jak nie wpaść w przypadkowym kontakcie z urną wyborczą. Ruch taki mogłyby zainicjować media. Przestrzegające przed mechanicznym głosowaniem. Tylko na pierwszego z listy, bo to nie ma, według wyborców, żadnego znaczenia. Bo zdaniem wielu, partie same ustalają sobie swe reprezentacje parlamentarne. Media winny rzetelnie sprawdzić aktywność polityczną i zawodową kandydatów. Ich fachowość, uczciwość. Powinny podsumować działalność parlamentarną kandydujących ponownie. Ale nie wedle oracji na sali plenarnej, lecz pracy w komisjach parlamentarnych, grupach bilateralnych. Porównać, kto i co w czasie kampanii wyborczej obiecywał i czego dopełnił. Czyje słowa zgodne były z czynami. Głosować na świadomie wybranego kandydata. Po odejściu od urn reklamacji nie uwzględnia się. Przyszły parlament będzie współrządził przez cztery lata, samorowiązanie w grę nie wchodzi. Wyszydzany za pijaństwo poseł Borczyk został wybrany do Sejmu RP jako przewodniczący gminnej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Ludzie wiedzieli, że to śmiech ta komisja, ale zagłosowali. I teraz pytają, kto nas tak urządził. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2005, 32/2005

Kategorie: Blog