Święte jedno

Święte jedno

Teraz się Polacy zjednoczą, teraz musimy być jednością, ponad podziały, uderzmy się w piersi, tak, tak, nawet we własne, jak usadzony w piątej ławce prezydent na pogrzebie Pawła Adamowicza. Przestańmy, wybaczmy, co się jeszcze musi stać, ktoś zginie, właśnie zginął, to zginie następny. Gdzie jest ochrona, policja to nie ochrona, chyba że jako ochrona stoi pod TVP Info, kiedy prawdziwa ochrona szarpie, obłapia i przewraca protestujących przeciw temu, co wyrabia najbardziej upartyjniona w ostatnim 30-leciu TV, nominalnie nazywana wciąż publiczną. Ale wojna o telewizję to nie moja wojna, to ich wojna. Ich, czyli czyja? Tych, co są antyrządowi, a nienawidzą bardziej niż ci, którzy są prorządowi i nienawidzić nie muszą. Kiedyś, za Smoleńska, nienawidzili bardziej, a teraz mniej. Co mają nienawidzić? Czują, słyszą, są zapewniani, że to ich rząd i dla nich dobry i że im to po prostu się należy, a tamci to obcy. Nienawidzą bardziej od tych, co przeciw rządowi, tylko tych, co zawsze: Żydów, muzułmanów, uchodźców i gejów. A opozycji nie nienawidzą. To znaczy nienawidzą, ale słabiej. Tak mówią naukowe badania, co je zrobiło Centrum Badań nad Uprzedzeniami UW, zbadawszy tysiącosobową (reprezentatywną) grupę. No i masz babo placek. Nóż w serce, a tu nóż w plecy. Dobra opozycja nienawidzi bardziej – nawet jak ma kontakt z prorządowymi, bo oni, kiedy mają kontakt, to słuchają, przyznają rację. Niemożliwe, żeby akurat w tym badaniu tak jak w wielu lub wszystkich innych troszki oszukiwali. No bo każdy szczerze powie: nienawidzę, życzę źle, szczególnie w ankiecie. Ale może ci, co przeciw rządowi, to nie ci, co naprawdę przeciw rządowi? Bo ci, co naprawdę, to na ulicy, pod pałacem, pod sądami, pod TVP, a nie w kapciach przed telewizorem na ankietera czekają. Wojna. Ale chyba nie ma badań (bo jeszcze wtedy nie były tak popularne) i trudno było próbę skompletować. Kto kogo nienawidził bardziej? Hitlerowcy radzieckich czy radzieccy faszystów? I tak sobie wyobrażam newsa: po przebadaniu reprezentatywnej grupy walczących pod Stalingradem okazało się, że żołnierze Armii Czerwonej nienawidzą bardziej niż ci z Wehrmachtu i SS. Z kolei Amerykańcy i Brytole Włochów wcale nie nienawidzą, ale Włosi jeszcze mniej ich nienawidzą, właściwie ich lubią. Polskie fałszywe zaklęcie jedności zakotwiczone jest w edukacji i katechezie. W szkole ma być cicho i spokój, w klasie ani mru-mru, pani ma rację, a ty nie masz głosu, wyjdź, niech przyjdzie rodzic, dziecko rozmawia, dziecko mówi niepytane, a zapytane – milczy. Inaczej niż inni, którzy są jednością milczącą. W kościele to samo: pomódlmy się, nic nie mówmy, ksiądz powie, my w ciszy powtórzymy, co do powtórzenia. Co tu gadać, już wszystko zostało powiedziane. Bądźmy jednością, wszyscy umiemy to samo wyrecytować, to nasza realna wspólnota, bez krzyków, przemocy, nienawiści, kradzieży, gwałtów – nieprawdaż? A inne historie, ta cała pedofilia, głosy przeciw uchodźcom, to atak na najważniejszą instytucję zaufania w Polsce, która przecież wydała z siebie najważniejszą kobietę stulecia (wedle Konfederacji Kobiet RP), świętą siostrę Faustynę. Co to jest ta konfederacja? Ano organizacja zrzeszająca inne organizacje, które wyznają takie wartości jak: „angażowanie się w promocję i obronę macierzyństwa, małżeństwa i rodziny. Naszym celem jest prezentowanie w przestrzeni publicznej stanowiska ogromnej większości kobiet, które w oparciu o wspólnie wyznawane wartości stają na straży rodziny, naturalnie rozumianej kobiecości oraz szacunku dla ludzkiego życia”. Brzmi znajomo? Jak z kościelnej ciszy? Skłodowska-Curie się nie załapuje. Taka wizja polskości. Czy Polska Faustyny i Skłodowskiej to jedna Polska? Tych samych wartości? Nie. I tradycyjnie jest tak, że w Polsce z wartościami Skłodowskiej byłoby miejsce dla Faustyny, ale odwrotnie już słabo. I kto kogo bardziej by nienawidził? Ci od Skłodowskiej tych od Faustyny czy na odwrót? Jedność jest fałszywym mitem, jest tak naprawdę żądaniem, żeby wszyscy byli tacy sami (w domyśle jak Faustyna), jest konsekwencją nacjonalistycznej definicji wspólnoty, bo wszyscy Polacy to jedna rodzina… A konkretna rodzina może być całkiem inna – skłócona, nienawidząca się, milcząca, wroga, przemocowa. Słowem zaklęciem opasującym nasze zjednoczenie, naszą świetlaną narodową jedność, jest w ostatnich dniach nienawiść, trudna do zmierzenia, trudna do porównania, bo jej istota bardziej zasadza się nie na tym, co ktoś nienawidzący uważa albo czego jest świadom, ale na tym, jak dotyka tych, w których jest wymierzona. Toczy się więc dość amatorsko niby-akademicka dyskusja prowadzona

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 05/2019, 2019

Kategorie: Felietony, Roman Kurkiewicz