Święty ze stygmatami

Święty ze stygmatami

Ojca Pio miliony wiernych już za życia uznały za świętego z powodu cudownych uzdrowień Istnieje legenda, potwierdzona przez kilku alianckich pilotów z okresu II wojny światowej, że ojciec Pio, zakonnik kanonizowany w niedzielę przez papieża, ukazywał się załogom bombowców i wzywał je, aby nie bombardowały włoskich miast. Lotnicy ci jeździli potem do klasztoru Kapucynów w miasteczku San Giovanni Rotondo w północnych Włoszech, aby poznać zakonnika z dłońmi naznaczonymi stygmatami, którego twarz i rozpostarte ręce widzieli na niebie. Jan Paweł II, który od lat wzywa dzisiejszych aliantów, aby mając na uwadze cierpienia ludności, zrezygnowali z blokady Iraku i Kuby, kanonizował zmarłego w 1968 r. w wieku 81 lat ojca Pio, którego miliony wiernych we Włoszech już za życia uznały za świętego ze względu na jego całkowite poświęcenie się najuboższym i wiele cudownych uzdrowień. Zaraz po Wojtyle Ojciec Pio był nieustającym wyzwaniem dla części hierarchii kościelnej, przywykłej do wygodnej rutyny. W znacznej mierze za sprawą kardynała Stefana Wyszyńskiego i późniejszego papieża, Karola Wojtyły, Kuria Rzymska na początku lat 70. zmieniła swój podejrzliwy stosunek do ojca Pio, o którym dzisiaj mówi się we Włoszech, że jest – zaraz po Janie Pawle II – najbardziej czczonym człowiekiem Kościoła. W 1972 r. watykańska Kongregacja Nauki Wiary, czyli dawne Święte Oficjum, kolejny raz wstrzymała proces beatyfikacyjny zakonnika, ale kardynałowie Wyszyński i Wojtyła zwrócili się do Pawła VI, aby zmienił decyzję. Arcybiskup Krakowa zetknął się kiedyś osobiście z włoskim mistykiem i był pod wielkim wrażeniem jego postaci. Dlaczego nowy święty, który już ma 200 pomników na całym świecie i na którego mszę kanonizacyjną przybyło do Rzymu około ćwierć miliona wiernych, niemal całe życie wydawał się podejrzany strażnikom kościelnej poprawności? Słownik „Ojciec Pio od A do Z”, który wraz z niezliczonymi odpustowymi gadżetami sprzedawany jest na straganach wokół placu św. Piotra, dostarcza najwięcej informacji o stygmatach świętego i cudownych uzdrowieniach, jakie wydarzyły się za jego przyczyną. Francesco Forgione, syn Grazia i Marii Giuseppy De Nunzio, urodził się 25 maja 1887 r. w miejscowości Pietrelcina, w prowincji Bnenewent, na południu Włoch. Już w wieku 16 lat wstąpił do nowicjatu kapucynów, gdzie uzyskał wykształcenie teologiczne i filozoficzne, niezbędne do otrzymania święceń kapłańskich. W 1915 r. młody zakonnik zwierzył się swemu opiekunowi duchowemu, ojcu Benedyktowi, że od lat nosi na ciele ślady korony cierniowej i biczowania. 20 września 1918 r. na dłoniach i stopach zakonnika pojawiły się widzialne stygmaty. Odtąd już niemal do śmierci mistyk z klasztoru w San Giovanni Rotondo będzie nosił ślady Męki Pańskiej, zresztą starannie chowane przed wzrokiem ludzi. Nigdy np. nie zdejmował rękawiczek ukrywających stygmaty. Ojciec Pio był prawdopodobnie pierwszym kapłanem, na którego ciele pojawiły się te szczególne znaki. Nie można się dziwić władzom kościelnym, które od średniowiecza miały do czynienia z różnego rodzaju nawiedzonymi i szalbierzami, że zareagowały podejrzliwie na stygmaty ojca Pio. Miejscowy biskup najpierw ukrył stygmatyka w odległym klasztorze, potem pozwolił mu wrócić do San Giovanni, ale nakazał jego inwigilację i przeprowadzenie badań lekarskich. Jedno z orzeczeń mówiło, że „rany są powierzchowne i sztucznie zadane”, choć większość lekarzy stwierdzała, że trudno ustalić ich pochodzenie. W 1931 r. Święte Oficjum wydało dekret zaprzeczający nadprzyrodzonemu pochodzeniu stygmatów oraz zakazało ojcu celebrowania mszy świętej i spowiadania. Po trzech latach zakazy cofnięto, ale w latach 1952-1962 stary, schorowany zakonnik, który pokornie przyjmował wszystkie kary, nękany był nieustannie kontrolami kościelnymi, w jego konfesjonale umieszczono nawet mikrofony. Konsekwencją tej nieufności było dwukrotne oddalenie przez Watykan wniosku o jego beatyfikację. Konfesjonał okratowany Jeszcze większe zakłopotanie miejscowej kurii biskupiej i Rzymu budziła popularność ojca Pio jako spowiednika, który niemal całe dnie spędzał w konfesjonale, a ludzie zapisywali się do spowiedzi u niego na specjalnych listach. Uchodził za człowieka, który nie tylko potrafi słuchać i doradzać, ale także czytać w ludzkiej duszy. Pod pretekstem, że wierni zbytnio spoufalają się z zakonnikiem, biskup Carlo Maccari, który przygotował przeciwko przyszłemu świętemu 200-stronicowe dossier, kazał w 1960 r. zbudować żelazną kratę wokół jego konfesjonału. Ale w 104 tomach dokumentów zgromadzonych w trakcie procesu kanonizacyjnego

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2002, 24/2002

Kategorie: Świat