Dwa dni w Krakowie. Od razu do malarki Kasi Karpowicz, obejrzeć jej nowe prace i nacieszyć się jej urodą i wdziękiem. Przed laty, bardzo młodą, pchnąłem ją na drogę wielkiej malarskiej kariery. Na dworcu taksówkarze oszuści, żądają niebotycznych sum. Zarazem okazało się, że w ogóle trudno o taksówkę w Krakowie; dzwoniłem do trzech firm, nie ma wolnych wozów. Co na to nowy prezydent miasta?
Potem w pięknym miejscu, w dawnej synagodze na Kazimierzu, spotkanie wokół mojego tomiku wierszy „Epoka wymierania”. Garstka ludzi, w dużych miastach zawsze kłopot z publicznością, ale jakiś mój czytelnik przyjechał specjalnie z Tarnowa.
Śpię u przyjaciół. Widzieliśmy się rok temu, więc teraz sporo rozmów o wygranych wyborach. Ale też o kłopotach z dziećmi. Potwierdza się reguła, że teraz z dziewczętami jest o wiele więcej biedy niż z chłopcami. Posypał się model grzecznej dziewczynki, zostały odrzucone gorsety, a nowa forma jeszcze nie powstała. Wyzwolenie czasami przekształca się w destrukcję. Nagle problemy z moimi urwisami wydały mi się małe.