Zbigniew Domino – urodzony 21 grudnia 1929 r. w Kielnarowej. Pisarz, członek Związku Literatów Polskich, były prezes rzeszowskiego oddziału, były redaktor naczelny miesięcznika społeczno-kulturalnego „Profile”. Autor zbiorów opowiadań, reportaży literackich i powieści, m.in.: „Błędne ognie”, „Wicher szalejący”, „Sztorm”, „Pszenicznowłosa”, „Złota pajęczyna”, „Noc na kwaterze”, „Czas do domu chłopaki”, „Brama niebiańskiego spokoju”, „Notatki spod błękitnej flagi”, „Bukowa polana”, „Kraina Smoka”. I najbardziej wyróżniających jego twórczość: „Syberiada polska”, „Czas kukułczych gniazd”, „Tajga. Tamtego lata w Kajenie”. Jego proza tłumaczona była na francuski, rosyjski, ukraiński, białoruski, bułgarski, słowacki, gruziński i kazachski. W 70. rocznicę pierwszej, najtragiczniejszej wywózki Polaków na Sybir 10 lutego 1940 r. o latach zesłania i swojej książce opowiada – „Syberiadę polską” (Wydawnictwo Studio EMKA, 2001) cieszącą się niezmiennym czytelniczym powodzeniem znawcy literatury określają jako dzieło o niepowszedniej epickiej skali. „Syberiada” – a także „Czas kukułczych gniazd” (2004), „Tajga. Tamtego lata w Kajenie” (2007) i wcześniejszy zbiór opowiadań „Cedrowe orzechy” (1974) – najpełniej obrazują masową wysyłkę Polaków na Sybir. Dodatkowo wyróżnia ją to, że głównym zbiorowym bohaterem czyni pisarz polskich chłopów. „Syberiada polska” to tytuł książki, ale i definiujące określenie zesłańczej tragedii sprzed 70 lat, tej osobistej zesłańców i splotu historycznych wydarzeń. – Ma pan rację, „Syberiada polska” to tytuł nieprzypadkowy i wieloznaczny. Cieszę się, że tak się go rozumie. Podobnie jak każdego autora cieszy mnie uznanie krytyków, a przede wszystkim jej czytelników. A że kresowych chłopów uczyniłem jej bohaterami, nie ma się co dziwić, jeśli ponad 70% zesłańców to byli polscy chłopi. Do tego sam jestem z chłopów. – Sybir zabrał panu dzieciństwo. Miał pan zaledwie dziesięć lat, gdy został wywieziony z całą rodziną z podolskich Worwoliniec pod Zaleszczykami w głąb syberyjskiej tajgi. Takich przeżyć chyba się nie zapomina? – Zesłańcza ballada z mojego Kaluczego tak to opiewa: „Dziesiąty luty będziem pamiętali, / przyszli Sowieci, gdyśmy jeszcze spali. / I nasze dzieci na sanie wsadzili. / Wszystkich nas z Polski na Sybir gonili…”. Utrwala i przypomina mi tamtą wywózkę barak w Kaluczem, skrajne warunki życia i pracy w tajdze, śmierć matki, wojenne losy ojca, sierocą tułaczkę z młodszym bratem, no i powrót do Polski dopiero 17 czerwca 1946 r. Bite sześć lat, cztery miesiące i dwa tygodnie w syberyjskiej tajdze… Po wojnie los dla sybiraków też nie był łaskawy. Szczęśliwi, że przeżyli, że powrócili do Polski, ale to nie były ich wytęsknione strony podolskie, wołyńskie czy wileńskie, to nie były ich rodzinne domy na zawsze utrwalone w pamięci. Pozostały żal i tęsknota, która do dziś nie mija. Rozproszono nas po całej Polsce. A ilu sybiraków do dziś po całym świecie się tuła… – W „Syberiadzie polskiej” wiele postaci występuje pod autentycznymi nazwiskami. Ale to epopeja epicka, więc uogólnia ich losy na tle konkretnych wydarzeń historycznych. – Pisałem tę książkę prawie pięć lat, oprócz pamięci i rozmów z sybirakami wykorzystałem dostępne mi źródła historyczne i dopiero na tym tle utrwaliłem indywidualne zesłańcze losy. Niezależnie, ile osób „Syberiadę” przeczytało, nikt nie zakwestionował jej prawdy i rzetelności historycznej. Utożsamiali się z nią sybiracy, co dla mnie jest satysfakcją największą. Ale zawsze i wszędzie podkreślam, że „Syberiada polska” jest fabułą, powieścią, która naprawdę się dzieje. I tak ją należy traktować. – Powróćmy jeszcze do historycznych odniesień tamtej wywózki z 10 lutego 1940 r. – To była pierwsza, najliczniejsza i chyba najtragiczniejsza, bo w czasie największych mrozów. Był to początek, jak dziś by to nazwano, czystki etnicznej. Jak podają niektóre źródła, na Sybir zesłano ok. 1,5 mln Polaków, a na pewno kilkaset tysięcy. Druga wywózka miała miejsce w kwietniu 1940 r., trzecia w czerwcu i czwarta też w czerwcu, tyle że rok później, tuż przed napaścią Niemiec na Związek Radziecki. Nie można też pominąć tzw. zaczystki w latach 1944-1945, kiedy to NKWD wywoziło do łagrów na Syberię Polaków, przeważnie żołnierzy AK. Wiadomo dziś, że o deportacjach w 1940 r. Polaków z Kresów Wschodnich zdecydował rząd ZSRR już 11 października 1939 r. Podobno na wniosek Berii i Nikity Chruszczowa. To była świadoma sowiecka
Tagi:
Ryszard Zatorski