Syberiada polska

WIECZORY Z PATARAFKĄ Ćwierć stulecia temu krytyk paryskiej “Kultury”, Maria Danilewicz-Zielińska, recenzując syberyjskie opowiadania Zbigniewa Domino, zapytała, w jakich to okolicznościach polskie dziecko “znalazło się” w sercu nieprzebytej tajgi. Wtedy nie sposób było odpowiedzieć ze względów oczywistych – temat był tabu. Ale kiedy przestał uwierać władzę, Domino siadł w bieszczadzkim, a w każdym razie podrzeszowskim kącie i zaczął pisać a pisać. Trwało to całe lata, bo on pisze naturalnie piórem i trzeba to przepisywać, a następne lata szukał wydawców. Niemal dziesięć lat trwało to wszystko razem, ale wreszcie “Syberiada polska” na dniach się ukazuje. Pierwszy egzemplarz zostanie wysłany pani Danilewicz, gdzieś tam do Hiszpanii czy Portugalii, w każdym razie daleko. Ale przecież nie dalej niż wywieziono rodzinę Zbyszka w roku 1940, dając jej pół godziny na spakowanie. Wywieziono gdzieś do wschodniej Syberii, w głęboką tajgę jak bardzo, bardzo wielu. Po sześciu czy nawet siedmiu latach wrócili nieliczni. Książka zaczyna się od koszmaru i ten koszmar trwa przez oba tomy, bo rzecz jest długa. To właściwie pierwsza taka pełna relacja o współczesnych zesłańcach syberyjskich, chociaż autor niczym nie chce epatować, w niczym przesadzić, opowiada dzieje społeczności jednej wsi, ale także Rosjan, Buriatów i wszystkich innych, których tam napotkali. To po prostu klasyczna epopeja zesłańcza, jakiej dotąd nie było mimo książek Herlinga-Grudzińskigo i Auderskiej, a także przeróżnych pamiętników. Książka naprawdę znakomita, od której wręcz trudno się oderwać. Ma w sobie coś z Reymonta, szczególnie tom pierwszy, bo maluje wszystkie syberyjskie pory roku, wszystkie klęski, jakie spadają na zesłańców z Czerwonego Jaru, wszystkie zabiegi, aby przeżyć. “Nieludzka ziemia” została dokładnie opisana i chyba oddano jej sprawiedliwość – jest w książce Domino żal i ból, ale chyba nie ma nienawiści. Autor spędził tam czas od dziesiątego czy jedenastego roku życia, aż po wiek najwcześniej męski, kiedy kształtuje się wrażliwość człowieka, a wszystko widziane i przeżyte odciska się na zawsze na pamięci. Chyba z całą premedytacją nie robi żadnych udziwnień formalnych; temat jest nazbyt poważny i zasługuje na to, by nie robić mu żadnych dziwów. Po prostu tak rzeczywiście było. Wielkie jest też zróżnicowanie ludzkich postaw – ale Domino nikogo nie chce oskarżać, raczej usiłuje tłumaczyć. Zresztą jego bohaterowie: Polacy, Żydzi, Rosjanie i tak są zupełnie bezradni wobec historii, która toczy się gdzieś wysoko ponad ich głowami, o której nawet niewiele wiedzą w swojej niezmiernej głuszy. Ale wielkie wydarzenia polityczne i na tym poziomie odbijają się szerokim echem – porozumienie Sikorskiego ze Stalinem owocuje częściowym zwróceniem wolności, wyjście do Iraku Andersa niemal odbiera im nadzieję, bo nie zdążyli się z nim zabrać, ZPP Wasilewskiej znowu stwarza im szansę powrotu i tak dalej. Człowiek zagubiony w obcej społeczności, raz przychylniejszej, drugi raz nie, a i tak skrajnie zabiedzonej niewiele ma szans przeżycia. Trochę zależy to od jego własnej aktywności, ale w największej części – nie. I nie ma na to rady. Tak, tak, ale z tym wszystkim Domino jest chyba w Syberii trochę, a może nawet nie tylko trochę zakochany. Wracał tam przecież już w swoim dorosłym życiu wielokrotnie, co prawda szukając grobu swojej matki, ale pamiętam taką książkę Hołuja, której bohaterowie fundują sobie mały, dobrowolny obóz koncentracyjny. Od pewnych rzeczy, czy to złych, czy dobrych, po prostu nie można się definitywnie oderwać. Ja sam na przykład chętnie zjadłbym dzisiaj brukwi – głównej jarzyny mojego dzieciństwa, które także, choć nie do tego stopnia jak u Domino, było koszmarem. Nie jestem wielkim amatorem wspominków i rozliczeń, ale to bardzo dobrze, że ta książka powstała. Że zdążyła powstać, napisana przez uczestnika tamtych strasznych wydarzeń, i że nie napisał jej żaden emigrant “zewnętrzny” czy “wewnętrzny”. Może właśnie dlatego jest tak prawdziwa. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 20/2001, 2001

Kategorie: Felietony